wtorek, 16 kwietnia 2013

Nowy Blog. ^^



    Hej to ja Eveline! :D
    Chciałabym Was serdecznie zaprosić na mojego nowego bloga - Fan Fiction o zespole R5. Dopiero niedawno zaczęłam go pisać ( w niedzielę :D ), ale myślę, że będzie ok! :)
    Byłabym baardzo szczęśliwa gdybyście mnie odwiedzili, pokomentowali i dołączyli do obserwatorów ;33

http://here-comes-our-forever.blogspot.com/

    Dziękuję za uwagę ;>

    Pozdrawiam serdecznie,
    ~Wasza Eveline. ;*

poniedziałek, 25 marca 2013

The Liebster Blog Award. ♥



      Jestem BARDZO szczęśliwa z powodu otrzymanych nominacji do TLBA! Mocno dziękuję Potteromaniaczce, AśśCe i hp dramione <33 Doprawdy się nie spodziewałam. :P Dziękuję także w imieniu innych, którzy pisali wcześniej ze mną tego bloga :3







 A oto zasady ;)
1. Podziękować nominującemu na jego/jej blogu.
2. Ujawnić siedem faktów o sobie.
3. Pokazać nagrodę na swoim blogu.
4. Nominować10 blogów, które Twoim zdaniem na to zasługują.
5. Poinformować o tym fakcie autora nominowanego bloga.




Fakty o mnie :>
  1. Nazywam się Ewelina Dominika. Wszyscy mówią na mnie Eve ;P
  2. Mam 13 lat, ukończone 5 lutego ;)
  3. Moim największym marzeniem jest wyjechać z Polski.
  4. Uwielbiam czytać fantastyczne książki <3 Najlepsze autorki: Trudi Canavan & J.K. Rowling <33
  5. Interesuję się wszystkimi najnowszymi nowinkami technicznymi. Głównie tablety i smartfony ^^
  6. Lubię chodzić do kina :D Bo kto nie lubi.. xD
  7. Jestem mega fanką HP ^.^


Nominuję <33
  1. http://story-from-mount-olympus.blogspot.com/
  2. http://slytherin-our-true-home.blogspot.com/
  3. http://inna-ale-taka-sama.blogspot.com/
  4. http://jestesmy-inni.blogspot.com/
  5. http://fantasy-cupcakes.blogspot.com/
  6. http://my-world-my-live-my-love.blogspot.com/
  7. http://fremione-mysterious-love.blogspot.com/
  8. http://magic-for-us.blogspot.com/
  9. http://luna-and-george-love-story.blogspot.com/
  10. http://ginny-and-draco-magic-love.blogspot.com/


Dzięki za uwagę! :* 


P.s. rozdział mam nadzieję, że ukarze się niedługo, najpewniej w przerwie świątecznej, w której postaram się napisać chociaż dwa rozdziały ;) Nie więcej, ponieważ nie mam zamiaru cały czas siedzieć na kompie! Sorry.. ostatnio zaczęłam o siebie dbać więc staram się ograniczać kompa ;P


Pozdrawiam mocno i czekam na rozdziały u Waaas :**

~Eveline. ;>

niedziela, 17 marca 2013

Y. 49. Ogromna strata...



      Kochani... Bardzo się cieszę, że wracam do pisania tej historii :)) To był mój pierwszy, udany blog... ^^ Ciekawe jak będzie teraz.. Mam nadzieję, że będziecie mnie wspierać i w ogóle. :D Będę teraz pisać sama, jako Yumi, więc nie będę już pisać literki przed nazwą rozdziału ;) Ok, nie przeciągam i zapraszam do czytania.. :*


*~*~*~*~*




        Poczułam ostry ból. Złapałam się za głowę i powoli otworzyłam oczy. Znajdowałam się w jakimś czarnym namiocie. Usiadłam powoli i kiedy w końcu odzyskałam ostrość widzenia, rozejrzałam się wokoło. Przy mnie leżał mój miecz i butelka wody. Sięgnęłam po nią i pociągnęłam z niej duży łyk.
        Nagle w głowie pojawiły się przebłyski wspomnień z wczorajszej nocy. Widziałam potwory oblegające całe moje ciało i.. światło ognia. Dalej była tylko ciemność. Nie pamiętałam nic więcej. Zaczęłam się zastanawiać kto wytworzył to światło. Aaron? Ale skąd on by się tam wziął, przecież był w zupełnie innym miejscu. Może to ktoś kogo nie miałam przyjemności poznać? Ale co miałby z tego, że nas uratował? 
        Moje przemyślenia przerwał nagły hałas koło namiotu. Chwyciłam broń i rozpięłam powoli okrągłe wejście. Ostrożnie wyjrzałam na zewnątrz. Nikogo tam nie było. Wyszłam z namiotu i rozejrzałam się wokoło w poszukiwaniu jakiegokolwiek ruchu. Nagle znowu strzeliła gałązka. Dźwięk dobiegł mnie zza pobliskiego, wysokiego drzewa, którego pień miał średnicę co najmniej 50 cm, a kolor był bardzo jaskrawo-fioletowy. 
         Podeszłam szybko do drzewa i zajrzałam za nie. Moim oczom ukazał się niski, rudy nastolatek. W ręku trzymał kurczowo biały łuk z naciągniętą na cięciwę strzałą. Kogoś mi przypominał, ale nie miałam pojęcia kogo...
- Czego chcesz? - zapytałam w miarę łagodnie.
- Niczego. Trafiliśmy tutaj przypadkiem. - odpowiedział od razu mierząc mnie swoimi bystrymi, żółtymi oczami.
- TrafiliśMY? - zdziwiłam się.
        Nagle usłyszałam za sobą odgłosy ruchu i cichych szeptów. Momentalnie się odwróciłam i zobaczyłam przed sobą szereg.. no cóż, jak dla mnie - dzieciaków. Nie mogłam się powstrzymać i cicho prychnęłam. Odwróciłam się z powrotem do rudzielca i uśmiechnęłam drwiąco opuszczając miecz i wbijając go w ziemię tak, żeby móc się na nim oprzeć.
- Gdybyście "przypadkiem" nie trafili na mnie, to coś mogłoby się wam stać. Lepiej uważajcie na siebie. - powiedziałam mądrze, wyjęłam miecz z ziemi i podeszłam do pustej powierzchni obok namiotu - idealnego miejsca na rozpalenie ogniska.
        Machnęłam ręką w powietrzu, rozwijając menu i wybrałam z listy "Przenośne Palenisko Putciego." - w skrócie PPP, który ja czytam: "Pepe-peówka". Jest to coś w rodzaju małego, czerwonego guzika, który należy położyć w dowolnym miejscu, wcisnąć i cieszyć się pięknym, ciepłym ogniskiem, a żeby to zdobyć wystarczy zabić bosa z 17 piętra - żaden problem. 
- A więc.. jesteście jakąś gildią? - zapytałam, kiedy ognisko już się paliło, a dzieciaki podeszły do mnie trochę bliżej, niektóre nawet usiadły.
        Jak zwykle odezwał się rudzielec:
- No tak. Nie słyszałaś o nas? Jesteśmy Risser Kidders. - powiedział dumnie.
- A no tak... Coś tam obiło mi się o uszy.. To wy pokonaliście bosa z 14 piętra, tak? - spytałam przyglądając się dzieciakom.
- Zgadza się. - potwierdziła mała blondynka siedząca przy ognisku na przeciw mnie.
        Uśmiechnęłam się pod nosem. Po chwili coś mi się przypomniało.
- Czy to wy mnie tutaj przywlekliście? Gdzie jest Theo?? - pytałam czując, że nerwy biorą górę nad rozumem.
        Dzieciaki spojrzały po sobie smutno. Teraz spodziewałam się już najgorszego. Upadłam na kolana, a z moich oczu najpierw skapnęły tylko dwie łezki, później pojawiły się ich całe strumienie.
- Bardzo nam przykro. Robiliśmy co się dało, ale było już za późno został bardzo ciężko ranny, nie zdążyliśmy podać eliksiru. Jednak... coś po nim zostało. Myślę, że było zaadresowane do ciebie. - poinformowała mnie delikatnym głosem mała dziewczynka.
        Podniosłam na nią wzrok. Nad jej małymi, ciemnymi rączkami złożonymi w łódkę unosił się kanciasty przedmiot w kształcie sześcianu. Spojrzałam w jej błękitne oczy, a ona delikatnie włożyła przedmiot w moją rękę. Teraz już się nie unosił. Poznałam go. Był to "Sekretny dyktafon". Można było nagrać nim wiadomość, a także włożyć coś do środka.
        Wstałam powoli z ziemi. Po bladych policzkach nadal spływały mi łzy. Nie patrząc na dzieciaki ruszyłam przed siebie. Potrzebowałam chwili samotności. Szłam około 5 minut i w końcu usiadłam pod wysokim drzewem na skraju leśnej polanki. Nie świeciło słońce, więc panował ponury nastrój, idealnie dopasowany do mojego humoru.
        Otarłam rękawem bluzki łzy i jeszcze raz obejrzałam mały przedmiocik.
"W końcu będę musiała go otworzyć. Lepiej zrobić to teraz."
        Kliknęłam mały czarny guzik na jednym z kanciastych wierzchołków siwej figurki i opuściłam dłonie, patrząc jak sześcian obraca się wolno w powietrzu. Po chwili górne ścianki odchyliły się lekko i wypłynęło z nich jasne, pomarańczowe światło. Usłyszałam znajomy głos Theo.


        Droga Yansoro. 
Wiedz, że jesteś dla mnie jak siostra. Kocham cię bardzo mocno. Nie wyobrażam sobie życia bez poznania ciebie. Wiem, że kiedyś się rozstaniemy, ale mam nadzieję, że zginiemy w walce.  Jeżeli tak, to nie chcę, abyś obwiniała się za moją śmierć. To nie twoja wina! Ani moja. Tylko i wyłącznie Runshvizera. Nie chcę, żebyś i ty zginęła. Musisz skończyć tę grę. Bo jeśli nie ty, to kto inny? Wszyscy w ciebie wierzą, więc i ty w siebie uwierz. Potrafisz to zrobić i nigdy nie możesz w to zwątpić. Musisz przeżyć. Wrócić do domu. Znaleźć Kei'a. Uda ci się. Nawet jeśli nie dasz rady zrobić tego sama to nie bój się przyjmować pomocy od innych, oni ci pomogą. Wiedz, że ja wierzę, że podołasz temu i choć nie ma mnie teraz przy tobie ciałem to jestem duchem i sercem. Zawsze będę. 
Kocham cię, Yan.
Siostra, dasz radę!


         Teraz moje policzki zamieniły się w wodospady. Czułam się jakby ktoś wyrwał ze mnie bardzo dużą część serca. Pojawiła się ogromna pustka. Nie mogłam uwierzyć w to, że on zginął... Zostawił mnie tutaj. Z tak trudnym zadaniem. Nie wiem czy podołam...

         Nagle sześcianik zaczął się otwierać. Kiedy cztery ścianki odchyliły się tworząc kąt prosty, ze środka wyleciał na zewnątrz złoty wisiorek w kształcie koła. Jego krawędzie były ozdobione delikatnymi falami, przy jednej z nich dostrzegłam malutki haczyk. Odchyliłam złoty element i otworzyłam wisiorek. Moim oczom ukazały się dwa małe zdjęcia. Jedno Theo, a drugie... moje. Zdjęcia naszych postaci. Uśmiechnięte i wesołe. Znowu kilka łez skapnęło z moich oczu.
         W końcu udało mi się pozbierać i otarłam łzy z twarzy. Założyłam wisiorek na szyję i schowałam go pod bluzkę. Mały sześcian umieściłam w ekwipunku.
         Chwilę postałam jeszcze na polance i ruszyłam w stronę obozu.


Śmierć, to tylko proste słowo...
Na opisanie brakuje nam słów...
Gdy nas spotyka,
Nie potrafimy zrozumieć tego,
Co się naprawdę stało...
Dlaczego to tak musi boleć?
Podobno każde cierpienie ma sens...
Przekonamy się...





~Eveline. 


**** **** ****

Dziękuję kochani za uwagę ^^ Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i nie był najgorszy. Wiem, że jest krótki, ale to taki pierwszy po powrocie, więc wiecie.. Myślę, że mnie rozumiecie ;) Obiecuję, że kolejny będzie dłuższy :P
Dzięki za przeczytanie i apeluję:
PRZECZYTAŁEŚ - KOMENTUJ! ;3

Pozdrawiam Was mocno i do przeczytania xD

piątek, 8 lutego 2013

Welcome back Bloggers! :D



       
         Elo, elo ludziska! :D Postanowiłam, że jednak wrócę do pisania i pomęczę Was jeszcze trochę moimi beznadziejnymi opowiadaniami XD Mam nadzieję, że też się cieszycie tak samo jak ja ;D
       Będę pisała zupełnie samiuteńka, więc proszę Was o komentarze, wsparcie i wgl. 
       Jeżeli jesteś nowym czytelnikiem - DOŁĄCZ DO OBSERWATORÓW!  :P

       Dzięki za uwagę i do nowego rozdziału, który właśnie się produkuje :D

        Pa pa BUZIACZKIII ;** ♥ :D





~Evelinee ;*


sobota, 2 lutego 2013

Liebster Award ;)



A więc...Zostaliśmy nominowani do nagrody Liebster Award przez naszą kochaną, najdroższą Alexę ;P

A cóż to takiego?

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana on innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Pytania dla nas :
Co Cię natchnęło do napisania bloga?
- To bardzo ciekawa historia! xD Oglądałam Anime Sword Art Online, co pomogło mi jeszcze bardziej rozwinąć fabułę bloga. Evelinee
Jaką książkę lubisz najbardziej?
- Ohh...dużo! Ogólnie fantasy i przygodowe :) oczywiście z wątkami miłosnymi <33 1. Harry Potter :D AAlexa
Czy skrywasz jakiś swój wielki sekret?
(pana Waltera aktualnie nie ma na GG, więc pozwolę sobie odpowiedzieć za niego - AAlexa)
- Tak...mam, ale to tajemnica. Walter
Jaki jest Twój charakter?
- WYBUCHOWY Evelinee
Kiedy najczęściej masz przypływ weny?
- Hmm...Najczęściej chyba jak oglądam jakiś film :)) pali się w kominku, a ja słucham nastrajającej muzy ;P AAlexa
Czy czasem masz ochotę rzucić cały świat i wyjechać jak najdalej?
(odpowiemy grupowo)
- Tak, szykujemy podróż dookoła świata! - śmieje się Evelinee.
- A jaak! W *** ZE SZKOŁĄ!!! W DUPIE Z REGUŁAMI!!! SPALIĆ KSIĄŻKI NA STOSIE!! - krzyczy AAlexa, rzucając tortem.
- E e e... - zwątpił pan Walter.
Lubisz pisać o swoich uczuciach?
- Bardzo. - odpowiada Evelinee bez entuzjazmu.
Blogi o jakiej tematyce najbardziej Ci się podobają?
- Przeróżne! :D Najlepiej oczywiście przygodowe :* - odparła AAlexa z uśmiechem :)
Czy tworzenie nierealnych historii sprawia Ci przyjemność?
(w imieniu p. W.)
- Nie, lubię ciężko stąpać po ziemi. Psst...nikt nie kazał mi tego napisać. - szepnął Walter.
Twój ulubiony bohater filmowy?
- Legolas :* - Evelinee.
- Aragorn <3 - AAlexa.
Co być napisał/a w testamencie?
(my jako Walter)
- Weźcie wszystkie moje książki. - W.
- W drzwiach znajdziesz mapę... - E.
- Bluza Reebok czarna, przeznaczona dla Alexandry Katherine. Resztę złota biorę do grobu. - AAlexa.


A nominujemy :
http://destruction-of-rulers.blogspot.com/
http://my-world-my-live-my-love.blogspot.com/
http://slytherin-our-true-home.blogspot.com/
http://krewnaszychprzodków.blogspot.com/
http://fremione-mysterious-love.blogspot.com/
http://rocznik-lily-evans.blogspot.com/


Pytania dla Was:
1. Jak  wpadłeś/aś na pomysł pisania bloga?
2. Jaki gatunek powieści jest Twoim ulubionym?
3. Czy lubisz pisać o swoich przeżyciach?
4. Wolisz pisać w pierwszej osobie czy w trzeciej?
5. Jaka jest Twój ulubiony blog?
6. Który pisarz jest Twoim natchnieniem?
7. Czy słuchasz muzyki podczas pisania? ;P
8. Lubisz zwierzęta?
9. Jakie jest Twoje największe marzenie?
10. Jaki klimat najbardziej Ci odpowiada?
11. Co zabrałabyś/zabrałbyś na bezludną wyspę?


Dziękujemy i  czekamy na odpowiedzi :**

AAlexa, Evelinee and Mr. Walter



wtorek, 29 stycznia 2013

D. 48. Spotkanie.



 Życie jest po to, żeby je przeżyć godnie.
 Trzeba przestać rozpaczać.
 Trzeba być twardym.


      Wstałem z ziemi, nie zawracając sobie głowy otrzepywaniem ubrania. Ciągle miałem na oczach obraz pierwszego pocałunku z Blacky. Szkoda,że nie ma Eliksiru na Zapomnienie. Wypiłbym go i miałbym spokój na wieki. Ale teraz trzeba przeprawić się na drugi brzeg. Musze znaleźć bród. Nagle poczułem się, jakby mnie trafił piorun. Przecież w obozie Nemessisa znalazłem Eliksir Pływania. Już miałem odkorkować go i wypić do dna, ale uświadomiłem sobie, że mógł być zatruty.
"Muszę po wyrzucić"-pomyślałem-"Ale czemu Nemessis Miałby trzymać w swoim obozie zatruty eliksir? Przecież nikogo się nie spodziewał. To ja złożyłem mu wizytę bez zaproszenia."
Obok mnie przebiegł jakiś szczurek. Złapałem go i wlałem do pyszczka kilka kropel płynu. Zauważyłem, że oczy stały się u niego na chwilę mętne, ale oprócz tego wyglądał normalnie.
Zauważyłem na korku jakiś napis. Przeczytałem go.

Uwaga! Możliwe skutki uboczne: ślepota, głuchota, zatwardzenie, rozwolnienie, nie koordynacja ruchowa, problemy z mową, wymioty, stępienie zmysłów i podobne. Zażywać pod nadzorem lekarza.

         Trochę się tego uzbierało, nie ma co. Więc pytanie brzmi: "Brać, czy nie brać?''
"Raz kozie śmierć"
         Wypiłem do dna.
          Pokazały się mroczki.

...*...


          Poczułem, że ktoś się nade mną schyla. Chciałem otworzyć oczy, ale wszystkie mięśnie miałem zwiotczałe. W buzi Sahara, jednym słowem tragedia. Nos zawalony, kości bolą, a myślenie przychodzi z trudem. Pamięci brak, czuję się jak noworodek.
          Zimny wiatr owionął moje ciało. Poczułem, że mam na sobie tylko bokserki. Oczy znowu zaszły mgłą. Zwinąłem się z bólu. Z gardła wyleciała kolejna porcja wymiocin. Zemdlałem ponownie.


...*...


         Tym razem obraz był już ostry. Nademną schylał się... nie, to niemożliwe.
         TO BYŁ YAMIR!
-Yamir... to ty-wystękałem z trudem.
-Tak-stwierdziła postać, smarując mi twarz jakimś eliksirem pachnącym jak dupa Godzilli.
-Co robisz...błeee-kolejna porcja rzygów.
-Szedłem sobie, a tu patrzę: ty leżysz nieprzytomny, wokół ciebie wilki. Odgoniłem je i zauważyłem, że zdążyły cię już podrapać, więc przeciąłem twoje ubrania i posmarowałem cię maściami na gojenie ran z kruszonej dupy olbrzyma...
-Odsuń się lepiej...błeee
-Który to raz?
-Straciłem już rachubę
         Yamir zaśmiał się.
-A czemu tak rzygasz?
-Wypiłem jakieś świństwo na zapomnienie i mnie zemdliło-wyjaśniłem.
-Na zapomnienie? Coś się stało? Jak nie chcesz, to nie mów.
-Blacky mnie opuściła. Znudził się jej nasz związek.
-Przykro mi.
          Zapadła cisza. Przerwałem ją pierwszy.
-Yamir, czemu to robisz? Ja ciebie tak potraktowałem, a ty ratujesz moje zasrane życie.
-Ja nie chowam urazy. Życie mnie nauczyło, żeby cieszyć się z tego, co jest i nie tracić go na drobne nieporozumienia.
-Naprawdę?  Ale i tak przepraszam. Głupio zrobiłem.
-Przeprosiny przyjęte.


Szczęście nie jest prze­cież sta­nem wie­cznym. Zresztą też i nie ok­re­sowym. Szczęście to po pros­tu ta­ki skur­cz ser­ca, które­go doz­na­je się cza­sami, kiedy człowieka prze­pełnia ta­ka ra­dość, że wprost trud­no ją znieść. Zni­ka równie szyb­ko jak się po­jawia. I nie ma go, dopóki nie na­dej­dzie zno­wu, by spra­wić, że człowiek uz­na życie za naj­wspa­nial­szy dar.

...*...


         Szliśmy ubitą polną drogą. Byłem ubrany w jakieś zapasowe ciuchy z ekwipunku. Na szczęście przestałem rzygać. Wszystko pamiętałem doskonale; ten eliksir był do dupy. Wspomnienia odżyły i galopowały mi po głowie, zostawiając po sobie spustoszenie. Trzymałem miecz. Obok mnie szedł Yamir. Jego twarz pozostawała kamienna, niewzruszona. Może nad czymś myślał. Jest spoko. Nie wiem, czemu wcześniej się do niego czepiałem. To wszystko przez Clarisse. Dziewczyny potrafią dużo namieszać.
-Dranhoss, może mała przerwa?-zaproponował Yamir.
- Z chęcią. Zmęczyłem się. A może rozpalimy ognisko?
-Dobry pomysł.
         Pięć minut później ogień trzaskał wesoło. W przeciwieństwie do niego ja nie byłem taki wesół. Rany zadane przez wilki nie były takie straszne, lecz bolały i czułem, że niedługo już wytrzymam i... nie, nie zrzygam się znowu tylko zemdleję.
- Yamir, ja się prześpię.
-OK, ja zaostrzę miecz.
Sen przyszedł szybko. A może to omdlenie?


Walter


piątek, 25 stycznia 2013

C. 47. GacysławA.





          Maszeruję przez gęsty las. Mam trochę wyrzuty sumienia....Drake nie zasłużył na takie potraktowanie, ale lepiej teraz, niż późnej. Mam niesamowitą ochotę się komuś wyżalić, ale nie ma tu takiej osoby. Ciekawe, gdzie jest Yansora i Dandross... Nie wspominając już o Yamirze, o którym nawet nie chcę myśleć, ponieważ zaraz pojawiają mi się w głowie okropne wizje tego, co mogło mu się stać. Co mógł sobie zrobić po tym, co Dranhoss mu powiedział...
         Nagle usłyszałam szelest w krzakach. Od razu wyjęłam nóż.
- Kto tu jest? Wyłaź i walcz! - krzyknęłam, rozglądając się na wszystkie strony. Żadnej odpowiedzi. Zaczęłam się trochę denerwować...
O BOŻE!!!! A JEŚLI TO NEMESSIS??!! Przecież on może być niewidzialny.
Mój oddech jest krótki i urywany. Nie mam już nikogo przy sobie. Dranhoss nie może już mnie obronić. Nie ma go...
- KTOŚ TU JEST, DO CHOLERY, CZY NIE???!!!! - krzyknęłam. W końcu najlepszą obroną jest atak. Wolałam, żeby to mój głos było słychać.
          W pewnym momencie, zza krzaków wyczołgało się jakieś małe, śliczne zwierzątko. Spojrzałam na niego niepewnie. Nagle dostrzegłam, że utyka na jedną nóżkę. Kształtem przypominało małą, rudą wiewiórkę.
- A ty kto? Mam nadzieję, że nie jesteś prezentem od Runshvizera... Bo inaczej może być z tobą kiepsko.. - zagadałam. Wiewiórka popatrzyła na mnie swoimi wielkimi, brązowymi oczami.
- Ohhh... - dźwięk zachwytu wydobył się z moich ust. Schowałam broń i podbiegłam do tego MINI-MINI SŁODKIEGO SŁODZIAAAKAAA...
- Zgubiłeś się? Ojojoooj...zaraz ciocia Cl...Blacky ci pomozie, taak? - czuliłam się nad wiewiórką, biorąc ją na ręce. Była taka mała i leciutka. Aż chciało się wyściskać!
Zajrzałam do podręcznego menu. Wyciągnęłam mały, szary kocyk i otuliłam nim zwierzątko. Zadowolona, że mogłam choć trochę pomóc, uniosłam zwierzę na wysokość moich oczu.
- No i ciepło, prawda? Hihihi...nazwę cię...Hmm... - no tak, przecież musi mieć jakieś imię! Nigdy nie byłam dobra w wymyślaniu różnych nazw..
- Nazwę cię Gacysław!! - krzyknęłam po chwili. Idealne imię! Gacysław popatrzył na mnie i przekrzywił łepek.
- No wiem, że ci też się podoba! Będziesz mi zastępować Dranhossa! Pewnie by się zdziwił, gdyby wiedział, że postawiłam wiewiórkę na jego miejsce. Taak...Dranhoss. - wymawiając jego imię natychmiast posmutniałam. Wyjęłam z menu małą torebkę, którą zaprojektowałam i ułożyłam delikatnie mojego nowego przyjaciela. Wiem, że to głupie, ale MUSIAŁAM się komuś wyżalić, a więc...opowiedziałam o wszystkim mojemu małemu wiewiórowi.
          Począwszy od tego, że pamiętam jedynie pobyt na statku, jak nietrafnie poznałam Drake'a, później gdy spotkałam Yansorę i Dandrossa, jak znaleźliśmy się tu i walczyliśmy o życie, naszą podróż na koniach i wylądowanie na środku knajpki w mieście, opowiedziałam o lodowych komnatach i o naszym pierwszym pocałunku... - to dziwne, ale Gacysław chyba bardzo uważnie mnie słuchał. Nie przestawał patrzeć mi w oczy! Ahh...od razu wiedziałam, że to mądry zwierzak!
          Dopiero po ukończeniu opowieści, zorientowałam się, że powoli zapadał zmierzch. Postanowiliśmy się zgodnie zatrzymać.
- Dobra, tutaj rozbijemy namiot... - odparłam, odstawiając delikatnie Gacysława na trawę. Wyjęłam części z mojego wyposażenia. Niebawem nasz mały domek był już rozstawiony. Rozpaliłam ognisko i usiadłam, wbijając na pal małego królika. Poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się w stronę Gacysława. Poźniej spojrzałam na pieczonego królika. Od razu zrozumiałam, co jest grane..
- O Boże! Gacysław! Przepraszam cię!!!! Nie pomyślałam... - zaczęłam błagać zwierzaka o przebaczenie. JAKA JA JESTEM GŁUPIA! Piec krewnego mojego przyjaciela! I to na JEGO oczach...
           Szybko odwróciłam wiewióra tyłem.
- Przepraszam, ciocia Blacky już nigdy tak nie zrobi...ale skusisz się na króliczyznę? Nie? No to masz. - mówiąc to, podałam mu kawałek suchara. Wiewiórka zjadła swoją kolację z rozkoszą. Ja zjadłam króliczka.
          Nagle, mała wiewiórka skoczyła na moje kolana. Zdziwiło mnie to, ponieważ " rzekomo miał chorą łapę..".
- A ty oszuście matrymonialny jeden! - oburzyłam się, jednak mimo wszystko zaczęłam głaskać go po plecach.
- No dobra, wybaczam ci. Przecież jesteś tylko zwierzakiem! Nawet nie miałeś pojęcia, że możesz mnie oszukać... - po tych słowach Gacysław spojrzał na mnie ze...zdenerwowaniem? Odwrócił się na brzuch.
- O JEJ!!!! GACYSŁAW!!! - krzyknęłam, stając na równe nogi. - TY JESTEŚ DZIEWCZYNKĄ!!!!! - zrozumiałam nagle, a Gasycław...A - GacysławA, poturlała się. To chyba znaczyło TAK.
         Pocałowałam zwierzaka w czoło i położyłam się spać. Gacysława wtuliła główkę w moje złociste włosy.
- Dziewczyna? Dranhoss zdziwiłby się jeszcze bardziej... - jęknęłam, po czym zapadłam w błogi sen.
 
 
" Tylko wariaci są coś warci. "
 
                                                                    ~~*~~


HAHAHA!! Eve, spodziewam się Twojej reakcji na " Gacysław? Nie! To Gacysława! " - XD
Bo muszę Państwu oznajmić, że Gacysława to cyfrowy zwierz Eveline Dee!! :D ( nie warto wyjawiać szczegółów, bo to jest...dziwne ;) ) I przepraszam, że taki krótki, ale postanowiłam trochę wyluzować w tym rozdziale :).
 
                                                                                                                 AAlexa