Ta noc w buszu była TOTALNIE BEZNADZIEJNA. Nie dość, że się nie wyspałam, to jeszcze niesamowicie bolały mnie plecy...
Obudził mnie chłodny powiew wiatru. Jęknęłam, przewracając się na drugi bok..
- Auuu...
Po chwili usłyszałam ciche dźwięki, dobiegające zza namiotu. Rozpięłam zamek.
- AAAA!!!! - wrzasnęłam, gdy moim oczom ukazał się Finn. Gapił się na mnie tymi swoimi paczydłami i aż mnie gęsia skórka przeszywała...
- Co się stało? Tym razem ty miałaś zły sen? - zaśmiała się Yansora, zajadając w najlepsze jakąś tajemniczą potrawę.
- Hehe, nie, ale twój braciszek przyprawia mnie o dreszcze... - bąknęłam, a dziewczyna momentalnie posmutniała i zamyśliła się. - Oj, no nie ważne. A gdzie chłopcy? - spytałam, siadając przy niej i wyjmując z menu zimne mleko.
- Eee...chyba poszli zbadać okolicę. Za godzinę wyruszamy w drogę. - odpowiedziała.
- Acha.
Przez resztę śniadania, gadałyśmy o różnych głupotach...Między innymi, o tym, co będzie, gdy, np. byśmy zwyciężyli...gdybyśmy tylko my przeżyli...byłoby na prawdę EXTRA FAJOWO! Zastanawiałam się tylko, czy wszyscy możemy przeżyć...
Z rozmyśleń wyrwał mnie Dranhoss..I TO BARDZO BRUTALNIE!
- AAA!! - wrzasnęłam, gdy chłopak podniósł mnie i zarzucił sobie na ramię. Następnie postawił mnie z powrotem i musnął lekko w usta.
- Hihi, i kto tu ma romanse?! Ok, nie przeszkadzam wam, gołąbeczki! - zaświergotała Yan i pobiegła w podskokach do namiotu.
Po kilkunastu minutach, dołączył do nas również Theo. Polubiliśmy się przez te kilka dni. Był z niego super kumpel i dobry człowiek. Od razu zauważyłam, że podoba się Yan z wzajemnością! Hihihih...nie ze mną takie numery! Oooo nieee...Jestem ekspertką!
Ale dość o tym, gdy wszyscy schowali już swoje rzeczy, wyruszyliśmy w drogę do nikąd. Podziwiałam niesamowicie wysokie, zmyślnokształtne drzewa...poniekąd musiałam przyznać, że ten cały " Faith " był bardzo fascynujący...Cały czas jednak czułam się niezręcznie, bo wiedziałam, że tuż za mną kroczy mały Finn...nie wiem czemu, ale ten dzieciak mnie przeraża. Na szczęście, przy mnie szedł Dranhoss, więc czułam się trochę lepiej. Mam wrażenie, że jest on nie tylko moim no, chłopakiem, ale też czymś w rodzaju ochrony i poczucia bezpieczeństwa.
Robiło się już ciemno. Do moich uszu dochodziło coraz więcej dźwięków. Nie wiedzieliśmy, dokąd iść i po co. To nie miało żadnego sensu..
- Dobra, stop. - powiedział Theo, zatrzymując się.
- Co jest? - zapytała Yansora, spoglądając na chłopaka.
- Wiecie, myślę, że takie łażenie bez celu jest bez sensu..
- POPIERAM! - krzyknęłam, bo ten chłopak chyba czytał w moich myślach....
- Więc co chcesz zrobić? Znudziła ci się gra? - mówił ze zrezygnowaniem Dranhoss.
- No...może, ale możemy się teleportować! Chyba... - powiedział Theo, zaglądając do swojego menu.
- Co?! Jak to? - zdziwiłam się i podbiegłam do niego. Przecież nic wcześniej nam nie powiedział..
- No, jak załatwiłem poprzedniego bossa, to dostałem takie coś...nie pamiętam, jak to się nazywa...przenokrolo...przenosiodło...
- PrzenośOdnoś! - powiedziała w końcu Yansora.
- A ty skąd wiesz? - zapytał podejrzliwie Drake.
- Czytało się to i owo...
- Dobra, ale jak to działa? - zaplatałam
- No..nie wiem..a w zasadzie, to wcześniej nie wiedziałem i wpadłem na pomysł, że to może być jakiś teleport! No bo - przenieś, odnieś, oczywiste..
- Szkoda, że nie pomyślałeś wcześniej..dobra, nie ważne, dawaj. Złapmy się za ręce! - powiedziałam, łapiąc za rękę Theo i Drake'a. Chciałam być jak najdalej Finna...
- Dobra! Na trzy! Raz... - i oczywiście, jak to zwykle bywa, skończyło się na " razie ", bo gdy wszyscy już złapaliśmy się za ręce, od razu wylądowaliśmy w jakimś innym miejscu.
- No, miękko nie było, ale cooo tam! - mruknął Drake i pomógł wstać mi i Yan. Teraz również znajdowaliśmy się w lesie, ale ten był nieco inny..drzewa były jeszcze wyższe i nie było tutaj w ogóle zieleni - zero trawy, liści...czegokolwiek. Zamiast tego, tonęliśmy w gęstej mgle, która była dosłownie wszędzie..
GRATULACJE
Dzięki teleportowi "
PrzenośOdnoś ", znaleźliście się na
12 poziomie. To wielkie ułatwienie, jednak w zamian, wasz boss będzie jeszcze bardziej niebezpieczny...Na dobry początek dostaniecie 75% ulepszenie Waszych broni. Faith życzy wam powodzenia. Przeżyjcie.
- Haha, bardzo podnoszące na duchu... - bąknęłam i skierowałam się przed siebie. I znów wędrówka..kicha! Bolą już mnie nogi!
W pewnym momencie usłyszałam szelest strumyka. Bardzo się ucieszyłam, nareszcie coś nowego! Można się będzie odświeżyć!
- Och...jak dawno nie słyszałam takiego dźwięku.. - mruknęła Yan, mrużąc oczy. To prawda, sam dźwięk był niesamowicie odprężający... Za każdym krokiem, muzyka rosła jeszcze bardziej. Nie mogłam się oprzeć i uśmiechnęłam się.
Po kilku minutach, dostrzegliśmy ogromną, białą jaskinię. To właśnie z niej dochodził szelest. Nie myśląc długo, zgodnie skierowaliśmy się w jej stronę.
- Woooow... - zachwycał się Dranhoss, przechodząc, między srebrnymi prętami i lodowymi żyrandolami.
- Ale tu pięknie... - powiedziałam, gdy Drake ścisnął moją dłoń. Nagle coś dotknęło moich włosów. Szybko wyjęłam nóż i odwróciłam się na pięcie.
- Kto tu jest? - spytałam zupełnie poważnie. To doszczętnie rozwiało miłą atmosferę. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, moich włosów uczepiły się trzy, malutkie motylki!
- Haha! Ale śliczne! - powiedziała z zachwytem Yan, a cztery kolejne, zasiadły na jej ramionach.
- Ej, może już chodźmy.. - powiedział niepewnie Drake.
- Nie no, przestań! One są takie śliczne!
Szelest strumyka jeszcze bardziej mnie relaksował...słyszałam w nim nie tylko wodę, ale też muzykę...Muzykę, której nie słyszał nikt inny, prócz mnie..ta muzyka grała tylko dla mnie! Zauważyłam, że te piękne, śnieżno białe stworzenia, ciągną mnie delikatnie w głąb jaskini...poddałam się i poszłam tam, gdzie pragnęły.
- Hej, dziewczyny...gdzie się wybieracie? - zapytał zaniepokojony Theo.
- Och, nie dramatyzuj! Zaraz wrócimy....rozejrzycie się. - uspokajała go Yan, a po chwili utonęłyśmy w wodnym korytarzu.
Byłam jakby w transie...muzyka cały czas przywoływała mnie do siebie...Wróżki zaprowadziły mnie do strumienia, a ja z rozkoszą do niego wpłynęłam. Stworzonek było już teraz mnóstwo. Wszystkie latały koło mnie. Rozczesywały mi moje blond włosy z niesamowitą dokładnością i precyzją. Smarowały czymś delikatnie moją twarz...Czułam się świetnie. Odprężona na maxa - tego mi było trzeba..
Gdy wróżki już skończyły, podały mi piękną, białą suknię. Założyłam ją bez słowa. Byłam szczęśliwa. Podeszłam do stojącego obok, szklanego lustra. I NORMALNIE MAŁO NIE DOSTAŁAM ZAWAŁU.
Tuż przede mną, stała piękna, złocisto włosa dziewczyna. Miała idealne kości policzkowe i duże, migdałowe oczy. ZARAZ OCZY! Nie mogłam uwierzyć własnym...no, oczom! Nie były czarne, tylko..brązowe. Piękne, jasne, czekoladowe oczy patrzyły się na mnie ze zdziwieniem. Biała suknia pasowała wręcz idealnie, a moje niegdyś proste włosy, znów były długie i poskręcane. Z oka spłynęła mi łza szczęścia. Nie wiem, czemu.
- Dziękuję. - powiedziałam do stworków, a te znów zaczęły mnie delikatnie popychać. Zrobiłam, co kazały. Znajdowałam się teraz w ogromnej, jasnej sali. Na samym środku zobaczyłam ogromny basen z błękitną wodą.
Kątem oka zauważyłam idącą z drugiego korytarza...Yumi. Jej kruczo czarne włosy były długie i proste. Z trzeciego korytarza wyszedł jakiś chłopak. Był dobrze zbudowany i miał na sobie białe spodnie i koszulę, również tego koloru. Burza brązowych włosów przysłaniała mu jedno, jasno zielone oko, podkreślające jego jasną cerę. Chłopak spojrzał na mnie, a jego twarz ozdobił piękny uśmiech. Już wiedziałam, że to Drake - mój Drake. Również się uśmiechnęłam. Chciałam do niego podejść, coś powiedzieć, ale jakoś nie mogłam.
W pewnym momencie, moją całą uwagę przykuł młodzieniec, wołający mnie z wody. Zdziwiłam się, że zna moje imię...
- Clarisse...chodź, coś ci pokażę.. - mówił głębokim, miłym tonem. Każda dziewczyna by na to poleciała, jednak ja z powrotem spojrzałam zaniepokojona na Drake'a. Ten jednak chyba był zajęty!!! ARRR...gapił się rozdziawiony w jakąś laskę, po drugiej stronie jaskini.
- Clarisse..nie daj się prosić... - mówił coraz ciszej, patrząc na mnie stalowymi oczami. Byłam jak zahipnotyzowana...postanowiłam podejść do chłopaka. W końcu, przecież nas było więcej! No nie? Z każdym krokiem, gdy się zbliżałam, ten oddalał się w głąb błękitnej tafli wody. Nie mogłam oderwać wzroku..muzyka była jeszcze głośniejsza...
Weszłam jedną nogą do wody, a tajemniczy mężczyzna uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Poczułam się trochę nieswojo...
Wyciągnął do mnie dłoń.
Zrobiłam to samo.
W chwili, gdy już miałam go dotknąć, jego wyraz twarzy zmienił się.
Nie był już taki miły.
Uśmiechnął się chytrze i zaciągnął mnie pod wodę.
Nie zdążyłam nawet krzyknąć.
Nie miałam przy sobie broni.
Zaczynałam mieć mroczki przed oczami, gdy wędrowałam coraz niżej.
To był tylko początek, po prostu chcieli nas rozdzielić.
AAlexa