piątek, 7 grudnia 2012

D. 33. Bezpieczna strefa..




Obudziłem się z wielkim bólem głowy. Miałem wrażenie, że pęka mi na dwie części. Próbowałem się podnieść i się z czegoś zwaliłem. Dopiero po pięciu minutach uświadomiłem sobie, że to kanapa. Nie pamiętałem nic z wczorajszego wieczoru. Ale może to i dobrze? Nie wiadomo, czy mi wtedy nie odwaliło. A znając siebie, najwyraźniej tak było...
   Chwiejnym krokiem ruszyłem przed siebie. Niestety, w porę nie zauważyłem drzwi i walnąłem w nie. Świetnie, jeszcze to. Wyszedłem na korytarz i od razu usłyszałem szmery dochodzące z jakiegoś pomieszczenia, najprawdopodobniej kuchni. Okazało się, że to były Yansora i Clarisse, ledwo żywe.
-Cześć.-usiadłem ciężko na krześle obok nich.
-Hej. Co tam?-mruknęła Blacky.
-Źle. Chyba. Chociaż już nie mam pojęcia...-język mi się plątał.
-Tak. Nie wiem, co nam dał ten staruszek, ale to było mocne.
-Mogłam wcześniej pomyśleć. Poprosiłam go o najmocniejsze, jakie ma.-mruknęła Yumi.
-Nie mam siły się na ciebie wściekać.-stwierdziłem.
-Nikt nie ma.
   Zamknąłem na chwilę oczy. Co się wtedy stało? Do cholery, co ja robiłem? Na pewno była niezła imprezka, ale do jasnej ciasnej co jeszcze? Już nigdy nie wypije tego... właściwie nie miałem pojęcia, co to było.
-Gratuluję, nasze trzy nieszczęścia.-usłyszałem czyjś głos.
   Momentalnie otworzyłem oczy. Przy drzwiach stał ten gostek, Theo, a za nim chłopczyk o imieniu Finn. Gapiłem się na nich, nie mogąc się skapować skąd wiem, jak mają na imię. Po pięciu minutach skojarzyłem fakty i wbiłem wzrok w widok za oknem. Och, jakie te mieszkanie naprzeciwko było absorbujące. Chyba mi kompletnie odbiło.
-Zamierzacie tutaj cały czas tak siedzieć?-spytał Finn.
-Nie wiemy, chyba wydaje się to najrozsądniejszym wyjściem.-odpowiedziała Clarisse.
-Nie zamierzacie się, no nie wiem, ogarnąć?-zaproponował Theo.
-Ja tam nie mam na to siły.-stwierdziła Yansora.
-A ja tak.-mruknąłem wstając.-Gdzie łazienka?
-Naprzeciwko, pierwsze drzwi po lewej.
   Łazienka była w kolorach zieleni i czerwieni i nowocześnie urządzona. Normalnie doceniłbym ten gust artystyczny, ale gdy człowiek jest wypompowany, to na nic nie zwraca uwagi. Zauważyłem w kącie prysznic. Ooo, tego było mi trzeba! Gorąca woda na pewno mnie ożywi! Upewniłem się, że drzwi są dokładnie zamknięte. Zdjąłem ubrania i rzuciłem je gdzieś za siebie. Cóż, na pewno nie należałem do tych osób, które maniakalnie dbają o czystość. Szybko opłukałem się z brudów, przy okazji doprowadzając do tego, że mój umysł zaczął normalnie funkcjonować. No właśnie, normalnie funkcjonować i dzięki temu byłem w stanie zauważyć, że ciuchy, które miałem na sobie wcześniej cuchną jak cep. Ubrałem czerwony t-shirt, jeansy i czarne trampki. Gdy spojrzałem w lustro wyglądałem o niebo lepiej. Stare ciuchy włożyłem do ekwipunku i wyszedłem z łazienki. Zastałem wszystkich w tych samych pozycjach: Blacky zasypiającą na krześle, Yumi z twarzą na blacie, Theo opartego o ścianę z kpiącym uśmiechem na ustach i Finna spoglądającego na wszystkich z niepokojem.
-Radzę jednak iść się odświeżyć. To naprawdę pomaga.-powiedziałem wesoło.
-Serio?-dopytywała się Yansora.-Ja się jednak nie skuszę.
-A ja chyba tak.-stwierdziła bełkotliwie Clarisse.-Przynajmniej spróbuję.
   Odprowadziłem ją wzrokiem aż do drzwi łazienki. Później się skapowałem, że jestem cholernie głodny. Wyciągnąłem z ekwipunku bułkę i zacząłem ją zajadać.
-Masz bardzo wyszukane zwyczaje żywieniowe.-stwierdził Theo.
-Tak, wiem.-odpowiedziałem śmiejąc się.
   Przez pięć minut gapiłem się bezczynnie przed siebie. To znaczy tak mógł sądzić każdy, kto tylko mnie widział. Ale nikt nie mógł zajrzeć do mojej głowy i zauważyć, że jest w niej mnóstwo myśli. Co mieliśmy teraz zrobić? Właściwie, wraz z Blacky chcieliśmy na początku dojść do bezpiecznej strefy. A później przycisk, Faithscript i ten boss. Wszystko się pochrzaniło. No, ale mniejsza o to. Naszym celem było dotarcie do miejsca, w którym właśnie byliśmy. Pewnie tamci będą od nas oczekiwali, że pójdziemy z nimi, gdziekolwiek się wybierają. A ja nie miałem na to ochoty. Zwłaszcza po tym moim lądowaniu...
   Drzwi łazienki się otworzyły i wyszła z nich dziewczyna, już czysta i w miarę przytomna. Jej długie, blond włosy opadały mokre na błękitny szlafrok. Dziwne, ale trochę tęskiłem za jej brązowymi, czekoladowymi oczami...lubiłem patrzeć na jej poskręcaną burzę włosów, a tymczasem były one proste i dość krótkie. Coraz bardziej nienawidziłem tej gry...
-Ej, zajadacie się tu, a mnie zawołać nie łaska?-krzyknęła.
-Po pierwsze nie chcieliśmy ci przeszkadzać w tej jakże ważnej czynności, jaką robiłaś, po drugie, to Dranhoss zażera się bułką, a nie ja.-powiedział Theo.
-DRANHOSS!!!
-No co? To nie moja wina... Zresztą, ty też masz jedzenie.
-Właśnie, że nie. Bo ktoś wpadł na taki genialny pomysł, by tobie przekazać wszystkie zapasy, bo niby jesteś odpowiedzialniejszy. Ciekawie, kto to taki...
-Dobra, już ci daję.
Szybko wyciągnąłem z ekwipunku kolejną bułkę i podałem ją Clarisse. Dziewczyna wzięła ją ode mnie z miną typu: jeszcze jeden raz coś takiego zrobisz, to pożałujesz. Wbiłem w nią spojrzenie rodzaju: lepiej uważaj na siebie, na co ona się uśmiechnęła.
   Nawet nie zauważyłem, kiedy Yumi zajęła łazienkę. Po prostu w jednej chwili zdychała przy stole, w drugiej już jej nie było. Wyjrzałem przez okno. Jakieś miasto... Bezpieczna strefa... Zaraz, chyba nawet znałem nazwę, tylko musiałem sobie ją przypomnieć. Zaraz, zaraz, to chyba było Frentiss. Czy coś w tym stylu. Mniejsza o to, po prostu tutaj nic nie mogło się nam stać. Kompletnie nic. Ale znając nasze szczęście, zaraz będziemy musieli stąd zwiewać. Nie wiem, może nagle jakieś inne miasto stanie się bezpieczne, a tu wparują płonące kozy wielkości samochodów. Tak, byłem chyba największym pesymistą w całej tej grze, ale nie obchodziło mnie to.
-Dobra, to gdzie my właściwie jesteśmy?-spytała Yansora. Kurde, szybka jest.
-W mieście znanym jako Frentiss.-odpowiedział Theo. Aha, czyli miałem rację.
-To wiem idioto. Chodzi mi o to, że wcześniej byliśmy w tamtej karczmie, a teraz gdzie?
-Zabrałem was do jakiegoś hotelu, gdy byliście jeszcze na tyle ogarnięci, by chodzić.
-To w tej grze są hotele?-zapytałem.
-Jak widać tak. Może to ulepszona wersja...-stwierdziła Blacky i wyszła.


Asizdaa


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz