środa, 16 stycznia 2013
C. 44. Koniec. Dość. Nul.
- Phi...widzę, że poradziłeś sobie sam... - powiedziałam, gdy Drake wreszcie raczył mnie puścić.
- Oczywiście! Nie było to zbyt łatwe, ale cóż...nie chciałem cię fatygować. - odpowiedział z zawadiackim uśmiechem, obejmując moje ramiona. Nie miałam na to ochoty...ostatnio chyba trochę się od siebie oddaliliśmy... Odeszłam więc od niego umiejętnie i ruszyłam przed siebie.
Tak, tak. WIEM. "Co ona? Głupia?! " " Jakaś dziwna, kocha chłopaka, mało nie dostaje zawału, jak ten znika, naraża życie, żeby go ratować i mówi, że ma dość?! " - ale to prawda. Chyba mnie to już nudzi... No co? Nie każdy jest ideałem - wiernym do końca. Nawet JA mam wady. Szczególnie JA. Może jestem złym człowiekiem? Tylko daje pozorne nadzieje, jak i tak wiem, że to nie jest to. Do tego jeszcze jest Yamir. Nie mam pojęcia, gdzie się teraz znajduje. Czy nic mu się nie stało? Czy w ogóle jeszcze żyje! Wpakowałam wszystkich w to jedno, wielkie gówno i jestem z tym sama. Powinnam działać w pojedynkę. Przy najmniej dla dobra siebie i innych.
Czy go kocham?
Nie wiem.
NIE WIEM NIE WIEM NIE WIEM!
Powiem tak : było miło i przyjemnie.
- Haha... - zaśmiałam się, idąc wzdłuż brzegu rzeki i kończąc przysłowie, które znałam. Znam.
Buło miło i przyjemnie. Była dupa, ale ze mnie.
- Coś mówiłaś? - spytał Drake, biorąc do ręki jakiś patyk i podpierając się nim.
- Nie. Nic. - odpowiedziałam.
Słońce już zachodziło, więc postanowiliśmy się zatrzymać. Na jakiś czas. Rozłożyłam więc swój szary koc i rozpaliłam mały płomień. Gapiłam się tępo w ogień, zastanawiając się, ile tu jeszcze mamy siedzieć. No, mam na myśli tą...grę.
- Blacky? - zagadał cicho Drake, obserwując mnie bacznie.
- Tak?
- Powiedz...jesteś szczęśliwa? - zapytał prosto z mostu. Normalna dziewczyna powiedziałaby pewnie " Tak, jestem szczęśliwa, bo jestem tu z Tobą i właśnie siedzimy razem przy zachodzie słońca! " - no, w sumie, to prawidłowo. Ale ja przyjęłam to pytanie dosłownie i bardzo poważnie. Drake czekał cierpliwie na moją odpowiedź.
- Ja... - zająkałam się. Nie wiem, czy to wszystko można nazwać szczęściem...może właśnie moja rodzina się o mnie martwi? Bo chyba mam rodzinę. Mam psa. Pewnie się martwi.
A może wcale nikt się nie martwi?
Może ja wcale nikogo nie obchodzę?! - to też było możliwe, zważywszy na to, że pamiętam jedynie Fałdkę...
Nie mam domu. Nie wiadomo, czy wrócę żywa. Każde żyjące stworzenie chce mnie zabić. Każdy pragnie tylko wygranej, a tym samym śmierci innych zawodników. Według mnie, to jest ostro nie na miejscu. No bo, przecież ile ja mam lat? 15? 14? 16?
Dranhoss nadal siedział w skupieniu. Nie wiem, co mu odpowiedzieć...
- Ja...nie wiem. - powiedziałam, patrząc w stronę śladów na piasku. Drake podszedł do mnie. Jego twarz przybrała nieznany mi dotąd wyraz. Smutek, troska i nadzieja w jednym. Taka mieszanka. Oparł dłonie na moich kolanach i zajrzał mi głęboko w oczy. Spojrzałam na niego niepewnie.
- To...nasze położenie trudno określić szczęśliwym...no wiesz, wszystko chce nas zabić i w ogóle. - zaczęłam szybko tłumaczyć. Chyba trochę za szybko. Nie przemyślałam tego.
Chłopak uśmiechnął się do mnie smutno i odszedł na swoje miejsce. Nie chciało mi się siedzieć do rana w depresji, więc ułożyłam wygodnie głowę na kocu i zasnęłam. Nic mi się nie śniło. Jak zwykle...
~~*~~
Obudziły mnie kropelki zimnej wody na moim policzku. Natychmiast otworzyłam oczy. Ze zdziwieniem zauważyłam, że Drake właśnie łowi sobie rybki w rzece. Nie powstrzymałam śmiechu. Od razu to spostrzegł i uśmiechnął się do mnie zza " wędki ".
- Złowiłeś już coś do gara? - zapytałam, siadając na wystającym głazie.
- Nie, niestety...same ślimaki... - bąknął zarzucając prymitywny sprzęt. Podeszłam do niego.
- Dasz mi na sekundę? - spytałam i nie czekając na odpowiedź, chwyciłam wędkę do ręki i zarzuciłam w głąb rzeki. - Teraz musisz cierpliwie czekać, a nie za dwie minuty znów ją wyjmować i zarzucać z powrotem. Tym sposobem żadna rybka nie będzie chciała zostać pożarta. - wymądrzyłam się i stanęłam nieruchomo. Czekaliśmy tak w ciszy około piętnastu minut, gdy wreszcie coś zaczęło ciągnąć!
- A teraz punkt kulminacyjny!
- Uuuu...chyba jakaś duża ryba! - krzyknął chłopak, kibicując mi. W końcu musiałam skorzystać z jego pomocy. Jednym, trafnym ruchem, wyciągnął zdobycz na suchy ląd.
Kopara mi opadła ze zdziwienia. Podniosłam małą, czerwoną rybkę jednym palcem. Przyjrzałam jej się ze zdziwieniem.
- Phi...a więc to ty dałaś nam takie wielkie nadzieje na dobry obiad, tak? - zapytałam i w tej samej chwili rybka zaczęła się strasznie trząść... upuściłam ją na ziemię, a ta jakby....rosła!
- Co to jest... - mruknął Drake, również obserwując te dziwne zjawisko. Czerwona rybka zaczęła przybierać ludzkie kształty! Już niebawem stała przed nami ładna, rudowłosa dziewczyna.
- No co? Człowieka nie widzieliście?! - zapytała z sarkazmem, poprawiając rękaw w koszuli.
- Eee...no.. - jąkał się Drake, gapiąc się na dziewczynę. Chwila, chwiiila...TOŻ TO TA DEBILKA, KTÓRĄ SPOTKAŁAM WTEDY Z YAMIREM!
- Ooo...a my się chyba znamy... - powiedziałam, przyglądając się rudej. Tak - to na pewno ona!
- Haha! To ty jesteś od czasu, tak? Fajnie, przydatna moc... jestem Nadeen, a wy? - zapytała, siadając na kamieniu i zdejmując mokry płaszcz.
- Ja jestem Black Panther, dla przyjaciół Blacky, a to jest Dranhoss. - przedstawiłam siebie i Drake'a.
- Aha. Spoko. To co robimy? Rozumiem, że nie chcemy się pozabijać, tak?
- Haha...nie, chyba nie. Rozejm? - spytałam. Nie ufałam jej do końca, jednak widać, że stanowcza z niej babka, więc postanowiłam spróbować nowej znajomości.
Nadeen wstała z miejsca i stanęłyśmy oko w oko.
- Rozejm. - powiedziała, patrząc na mnie swoimi turkusowymi oczami. Drake się nie odzywał. I dobrze. Wkrótce potem, postanowiliśmy zapolować na serio. Bycie tuż nad brzegiem rzeki nie było bezpieczne, więc skierowaliśmy się w stronę lasu.
- A gdzie ten chłopak, z którym nas ostatnio odwiedziłaś? - spytała od niechcenia dziewczyna, gdy kroczyliśmy przez ostre skały. Drake nadstawił uszu. Wkurza mnie to. On chyba myśli, że jestem jego własnością!
- Yamir jest...
- Nie ma go z nami i raczej już do nas nie dołączy. - odpowiedział szybko Dranhoss. Nadeen spojrzała na niego krzywo. Nie chciało mi się upierać, więc nic nie odpowiedziałam.
- No, DZIĘKI, ale niepytany nie odpowiada. Zapamiętaj sobie. - powiedziała oschle, na co Drake spojrzał na nią spode łba.
Te całe "polowanie" nie szło nam za dobrze i musieliśmy się zadowolić kilkoma, małymi zwierzakami, które upiekliśmy nad ogniskiem. W ciągu tych kilku dni bardzo zaprzyjaźniłam się z Nadeen. Byłyśmy do siebie trochę podobne, ale ja byłam chyba bardziej skryta, niż ona. Im więcej czasu spędzałam z nią i z Drake'em, tym bardziej przerażała mnie monotonia tego wszystkiego.. : wstajesz, idziesz polować, jesz, polujesz, śpisz, wstajesz, idziesz polować, jesz, czasem pogadasz ze współwięźniami tego chorego świata, a czasem dasz sobie spokój i pójdziesz spać.
- Dość. - mówię, siedząc na trawie, przy przygasającym ogniu. Nadeen ma zamknięte oczy i leży wtulona w jakąś różową poduszkę, a Drake... po prostu śpi. Jak zwykle. Mam DOŚĆ. DOŚĆ DOŚĆ. Wiem, że pewnie spędzę w tym świecie resztę życia, ale nie chcę jej spędzić TAK, JAK TERAZ TO ROBIĘ.
Każdy związek może przecież w końcu znudzić, prawda? W ogóle, nie wiem, czy to MOŻNA nazwać związkiem...chwilowe zauroczenie. I chyba bardziej Drake'a, niżeli moje... szkoda, że nie mam pamiętnika.
Wstaję na równe nogi.
Biorę Tolka, Bolka i Lolka.
Chwytam łuk i koc.
Zabieram dwa zapasy wody.
Chowam resztki mięsa do menu.
Nakładam mój ciężki, skórzany płaszcz, który grzeje, gdy jest zimno i chłodzi, gdy gorąco.
- Może kiedyś wrócę. - mówię, kierując się w stronę... nawet nie wiem, gdzie.
~~*~~
W Krainie Wiatru
Gdzie umiera w wichrze każdy krzyk.
W Krainie Wiatru...
Gdzie cicho, jak kotki ryczą lwy.
W Krainie Światła...
Gdzie spędzasz demonom z powiek sen
W Krainie Światła,
Gdzie w glorii i chwale wstać ma dzień..
W Krainie Światła!
Miecz prowadzi nas przez zwycięstw las.
Nadzieja nie zgasła!
Chociażby umarł nawet Czas.
W Krainie Ognia..
Gdzie tangiem płomieni płacze los
W Krainie Ognia..
Gdzie ametysem lśni nam wrzos!!
(...) nie powiesz mi, nie powiesz,
bo w żądzach tych jest jedno zło.
Bo to po prostu nie jest czas...
Bo nie ta noc i nie ten las.
AAlexa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
NO?! I co mnie nie chwalisz, EVE? Mówię to do Eve. Taki ładny i długi wyszedł... A Clarisse i Drake to już daleka przeszłość. Na zawsze. -,-
OdpowiedzUsuńŁUUUUHUUU!!! Strasznie się cieszę!!! XD I SUUUUUUPEEER ROZDZIAŁ!!! :D MUA!! :* ;D
OdpowiedzUsuńI wierszyk też ładny, chociaż i przed premierą czytałam jego zajawkę xD Gratulations!! :* ^^ ;D
Pozdro! ;P
niezły rozdział :D
OdpowiedzUsuń~lipoo - udowadniam, że warto wyjechać, podróżować i się realizować. Fotografuję, latam i odwiedzam Australię. A więcej w "O mnie", na blogu ;) Pozdrawiam, Piotrek
Faktycznie, ładny wyszedł^^!!! A mi znowu taki krótki:( Tylko pozazdrościć talentu:)
OdpowiedzUsuń