- Nie dogonisz mnie! Haha! - śmiałam się biegnąc szybko przed siebie.
- Żebyś się nie zdziwiła! - szydził wesoły Aaron, wyprzedzając mnie z uśmiechem na twarzy.
Zrobiłam zaciętą minę i przyspieszyłam. W końcu ramię w ramię wybiegliśmy z gęstego lasu na piękną zieloną łąkę, na której rozsiane były przeróżne rodzaje kwiatów. Nadal biegnąc przed siebie z zawrotną prędkością, nawet nie zauważyliśmy dość stromego stoku wzgórza. Przewróciliśmy się i ze śmiechem sturlaliśmy na dół, przy czym ja zrobiłam kilka salt. Z pewnością już się domyślacie, co się stało później. Oczywiście spadłam na Aarona, NA SZCZĘŚCIE twarzą! Spojrzałam w jego zielone oczy, a on na moje usta. Uśmiechnęłam się szyderczo i przygwoździłam do ziemi przysuwającego się do mnie bruneta.
Zaśmiałam się głośno i znów ruszyłam biegiem przed siebie. Rozkojarzony Aaron leżał jeszcze chwilę, po czym ruszył biegiem za mną. Obejrzałam się przez ramię i zobaczyłam jego wesołą, zdeterminowaną minę. Czyli już postawił sobie cel.. Nie można go trochę poirytować.. Już musi udowadniać, że on zawsze zdobywa to co chce.. Jak dziecko!
Niedaleko na prawo zobaczyłam wielkie jezioro połączone z równie dużą rzeką.
"Haha! Dawno nie pływałam!" - pomyślałam i pobiegłam w stronę wody.
Kiedy znalazłam się metr od brzegu, odbiłam się mocno od podłoża i przelatując w powietrzu pięć metrów, wpadłam do wody, krzycząc: NA BOMBĘ!!! Skierowałam się w stronę dna i schowałam pod jakimś dużym kamieniem. Czułam, że kończy mi się powietrze, a żeby żart się udał muszę tu trochę posiedzieć. Od razu przypomniałam sobie o gadżecie, który wypadł mi ostatnio przy expie. Była to maska na usta i nos, która wytwarzała tlen i dało się w niej oddychać pod wodą. Założyłam przedmiot, tak jak powinnam. Od razu wzięłam głęboki wdech suchego, świeżego powietrza. Teraz mogę spokojnie czekać na moja ofiarę..
Po chwili zauważyłam wskakującego do wody Dandrossa. Chłopak rozejrzał się wokoło i kiedy nie znalazł mnie wzrokiem, zrobił zaniepokojoną minę. Zaśmiałam się na ten widok i szybko ruszyłam po dnie. Ku mojej jeszcze większej euforii chłopak mnie nie zauważył, nadal rozglądał się po wodzie. W końcu kiedy wynurzył się, żeby zaczerpnąć powietrza, odbiłam się od dna i z zawrotną szybkością ruszyłam w stronę chłopaka.
Zatrzymałam się obok niego, metr pod powierzchnią wody. Poczekałam chwilę, aż brunet się zanurzył. Wtedy odwrócił się w moją stronę i zrobił wielkie oczy. Zaśmiałam się, po czym wynurzyłam z błękitnej wody. Zdjęłam maskę i schowałam do ekwipunku. Aaron nadal się nie wynurzał, więc trochę mnie to zaniepokoiło.. Zaczęłam się rozglądać i patrzeć w głąb wody, ale nigdzie go nie zobaczyłam...
- Heeej.. Dandross, to przestaje być zabawne.. - zawołałam z lekko zdenerwowaną miną.
Po chwili coś pociągnęło mnie mocno za nogę. Krzyknęłam ze strachu. Puściło. Cisza.. Zaczęłam nerwowo kręcić się w wodzie. Skupiłam się na mojej mocy.
"Nie!! Przecież to i tak nic nie da! Potwory nie mają umysłów.. No ok, nie wszystkie, ale ten z pewnością nie ma.." pomyślałam rozważnie. "Zaraz, zaraz.. No tak! Potwór!". Spanikowana ruszyłam szybko w stronę brzegu myśląc tylko o tym, aby przeżyć. O niczym innym. Po chwili usłyszałam za sobą wołanie.
- Dokąd to? - wołał zawiedziony Aaron. Heh, znów mu się nie udało.. no, ale nie czas teraz na przyjemności.
- Tobie też radziłabym uciekać! Zbliża się coś większego! - odkrzyknęłam do chłopaka nie poprzestając "wiosłować" rękoma.
Byłam już prawie na brzegu, kiedy zobaczyłam przed sobą sunący po wodzie cień. Wynurza się. Szybko dopłynęłam do brzegu. Byłam już zmęczona. Odwróciłam się spoglądając w górę. Moje oczy prawie wyszły z orbit na widok ogromnej kałamarnicy! Kiedy minęła fala zdziwienia, wyjęłam miecz i wypiłam specjalny eliksir umożliwiający bieganie po wodzie.
Rozejrzałam się jeszcze w poszukiwaniu Aarona, ale nigdzie go nie było. Nagle potwór głośno ryknął. Spojrzałam w jego stronę i zobaczyłam stojącego na nim Dandrossa, wbijającego miecz głęboko w mackę potwora. Wtedy kałamarnica.. przemówiła!
- AUAAA!!! KURDE TO MIAŁ BYĆ ŻART!!! - powiedziała niskim głosem, po czym powoli zmieniła się w wysoką zgrabną dziewczynę unoszącą się przez chwilę w powietrzu. Jej czerwone włosy wyglądały niemal jak maski tej kałamarnicy!!
Dziewczyna spadła z gracją do wody. Mimo tego, że jej ramię dość mocno krwawiło, zachowywała się normalnie. Spokojnie dopłynęła do brzegu i spojrzała na mnie z dumą. Nawet się nie odezwała tylko ruszyła przed siebie i usiadła na jakimś głazie zakładając nogę na nogę. Nagle coś pyknęło mi w głowie. "Zaraz! Przecież ja ją znam! To jedna z tych rudych jędz, o których opowiadała Clarisse! A więc ta druga ma wodę, a ona transfromację.. No nieźle.. Utalentowane siostrzyczki." pomyślałam i również z udawaną dumą ruszyłam brzegiem jeziora.
W końcu na piach wyszedł Aaron. Odwróciłam się, żeby powiedzieć mu, że zaraz idziemy dalej, ale zobaczyłam jego podbiegającego do tej rudej jędzy. Dziewczyna korzystając z sytuacji szybko odgarnęła włosy z twarzy i uśmiechnęła się miło do chłopaka. Wyglądała jak jakaś obleśna żebraczka.. Obrzydził mnie ten widok, więc odwróciłam się obrażona krzyżując ręce na piersiach. Ruszyłam przed siebie. Za sobą usłyszałam jeszcze rozmowę rudej z Aaronem:
- Nic ci nie jest?? - zapytał z troską brunet. - Ja na prawdę nie chciałem! Myślałem, ze to kolejny potwór, a nie jakiś gracz. Przepraszam..
- No nie wiem, czy przepraszam wystarczy... - powiedziała z dumą i ukrytą żądzą w głosie. Czuję, że szykuje się coś niedobrego...
- Co masz na myś... - chłopak nie skończył.. - Auu... - jęknął jeszcze z bólu.
Odwróciłam się szybko i wyjęłam miecz. Zobaczyłam jak ta okropna, ruda baba wbija Aaronowi w pierś, nasączony jakimś dziadostwem sztylet. Chłopak padł na ziemię sparaliżowany, cały czas krwawiąc. Ruszyłam szybko na tą jędzę z pragnieniem, aby jak najszybciej, jednym ruchem odciąć jej ten okropny łeb! Kiedy chciałam zadać jej decydujący cios, ta zniknęła.. Rozejrzałam się szybko po ziemi w poszukiwaniu jakiegoś małego zwierzątka. I zobaczyłam ją! Pędziła szybko w stronę wody, mała mysz. Zaśmiałam się drwiąco i wyjęłam z pasa mały nóż, po czym rzuciłam nim w stronę małej myszki. Z euforią na twarzy patrzyłam jak sztylet leci prosto w rude zwierzątko. Niestety te w ostatniej chwili zrobiło unik, przez co nóż wbił się głęboko w piach.
- AAA!!! - krzyknęłam ze złości i cisnęłam w mysz kolejne 3 noże, jednak ona i te sprytnie ominęła.
W końcu rude zwierzę dobiegło do brzegu i zatrzymało się. Już chciałam powiedzieć "Tu cię mam!", ale ono zmieniło się w czerwoną rybę i popłynęło szybko wodą, wyskakując co jakiś czas nad taflę jeziora. Skierowała się w stronę Wielkiej Rzeki.
Po chwili przypomniałam sobie o Dandrossie. Szybko do niego podbiegłam i padłam na kolana. Chłopak był nieprzytomny, a rana nadal krwawiła. Dziwne... zazwyczaj takie szparki szybko się goją. To na pewno przez tę truciznę..
Przypomniało mi się, ze mam coś co może z pewnością pomóc. Machnęłam ręką w powietrzu, wybrałam z listy plecak i zaczęłam przewijać długą listę w poszukiwaniu małej fiolki.. Mam! Kliknęłam ikonkę przedmiotu i po chwili miałam go już w ręku. Odetkałam małą buteleczkę z filetowym płynem i delikatnie polałam nim ranę Aarona. Nic się nie stało.. Zobaczyłam, że pasek chłopaka zszedł już do 1/10 całości i był cały czerwony. A on nadal nie otwierał oczu... Załamana przytuliłam się do chłopaka, a moje wielkie, gorące łzy zaczęły kapać mi z oczu. Wtedy zrozumiałam. Zrozumiałam, co do niego czuję. I.. właśnie wtedy to się stało.. wizja..
Siedzę na ławce przy osiedlowym placu zabaw. Mocno boli mnie kolano. Spojrzałam w jego stronę i ujrzałam małą rankę na chudej nóżce. Zrozumiałam, że jestem tutaj małym dzieckiem, ale jak możecie się domyślać nic z tego nie pamiętam, a jednak to widzę.. dziwne. Czuję, że po policzkach spływają mi łzy. Nie wiem, gdzie jest moja mama i dlaczego siedzę tutaj sama. Jest noc. Nie ma nikogo innego.. A jednak w pewnej chwili wyczuwam czyjąś obecność.. Rozglądam się wokoło. Nagle zza grubego drzewa wychodzi chłopiec. Brunet. Ze starszej klasy. Wiem.. pamiętam..
Chłopiec podchodzi do mnie nieśmiało i siada obok na ławce. Nie odzywam się do niego. Nawet na niego nie spoglądam. Kolano nadal boli, ale nie widać tego po mojej twarzy.
- Boli cię? - pyta chłopczyk patrząc na mnie swoimi wielkimi, zielonymi oczami.
Kiwam przecząco głową.
- Przecież widzę.. - powiedział z uśmiechem i kucnął przy mojej nodze. Wyjął z kieszonki plaster i nakleił go delikatnie na moją ranę..
Uśmiechnęłam się mimowolnie, kiedy moje serce wypełniło przyjemne ciepło. Był przy mnie, gdy nikt inny nie mógł, kiedy inni zapomnieli...
Chłopczyk usiadł znowu na ławce, a ja uśmiechnięta ścisnęłam jego rękę i wyszeptałam cicho..
- Dziękuję..
Ocknęłam się z wizji. Nadal leżałam na Aaronie. Jego rana się zagoiła. Odetchnęłam z ulgą. Odsunęłam się od chłopaka i zobaczyłam, że otworzył już oczy i wpatruje się we mnie z uśmiechem. Odwzajemniłam go z radością.
Chłopak podparł się na jednym ramieniu, a drugą ręką pogłaskał mnie po policzku, ocierając wolno spływającą łzę szczęścia. Zaróżowiłam się lekko i wyszczerzyłam radośnie. W pewnej chwili przybliżyliśmy się do siebie i nasze usta ponownie się zetknęły. Zamknęłam oczy rozmarzona.. Przez moje ciało przepłynęła przyjemna, ciepła fala szczęścia. Kolejna błyszcząca od radości łezka spłynęła po policzku. Chciałam się śmiać, biegać i drzeć się! Jestem zakochana! Zakochana po uszy!
Po kilkunastu sekundach odsunęliśmy się od siebie. Uśmiechnęłam się. Aaron podniósł się do pozycji siedzącej i wziął mnie w ramiona. Odwzajemniłam uścisk szczęśliwa.
- Wiesz, że cię kocham? - zapytał chłopak nadal mnie ściskając.
- Tak? To dobrze się składa, bo ja ciebie też. - powiedziałam ze śmiechem.
Evelinee
Ale superowy rozdział! Szkoda tylko, że taki króciutki, ale mam nadziję, że następny będzie za to 3 RAZY TAKI! :D
OdpowiedzUsuńMyślałam, że w ogóle będzie krótszy! XD Ale oki następny będzie ciótkę dłuższy! :P I będzie więcej akcji ;)))
OdpowiedzUsuń