Puszcza Franterg. Piętro 18. Godzina 16:20.
Już od jakiegoś czasu podążamy przez bardzo gęsty las. Wydawało się, że im dalej idziemy tym bardziej się zarasta. Przepychamy się przez gęste krzaki, często rozcinając je mieczami. Mam już 49-ty level, a Aaron oczywiście większy, czyli 50-ty. Jak on to robi, że zawsze jest ode mnie lepszy? Cokolwiek to jest, z pewnością robi to celowo..
- Nie no.. ten las się chyba nigdy nie skończy! Dosyć tego! - krzyknął w końcu oburzony Aaron, przecinając jednym zamachem gruby czerwony krzak, przy czym ten trysnął na niego jakimś zielonym dziadostwem. Uniósł ręce. Jego dłonie zaczęło pokrywać jaskrawo-żółte światło. W pewnej chwili poczułam gwałtowny podmuch wiatru. Czułam, że zbliża się ogromny żywioł. - Stań za mną! - zawołał brunet.
Kiedy wykonałam jego polecenie, chłopak uniósł ręce nad głowę. Zrobiłam ogromne oczy na widok wielkiego tornada mającego podstawę na dłoniach Aarona, który nic sobie z tego nie robił, nadal z zaciętą miną używał swojej mocy. Kiedy wir miał już wysokość 12 metrów, a szerokość około 4, co trzeba dodać tworzyło się w niecałe 2 minuty, chłopak UJĄŁ żywioł w ręce i pchnął go na gęste zarośla i drzewa. Silny wiatr zaczął wyrywać łamiące się z trzaskiem kolorowe drzewa. Ogromny wir torował sobie drogę zaskakująco długo. Nagle coś poczułam. Szybko skupiłam się na swojej mocy. Kiedy pojawiła się na nich niebieska łuna, wyczułam dokładnie czyjś umysł. Rozejrzałam się na boki, ale nikogo nie zauważyłam. Spróbowałam zlokalizować to myślące stworzenie. I udało się! Wyczułam je tam, gdzie w tej chwili pędził huragan. Właśnie - HURAGAN!!
- Przestań! Zatrzymaj to!!! - zaczęłam drzeć się Aaronowi prosto do ucha, przekrzykując hałas ogromnego żywiołu. - TAM! KTOŚ! JEST!
- CO?! - zawołał Dandross przerażony i szybko opuścił ręce. Żółta poświata zniknęła z jego dłoni. Wiatr ustał.
Szybko pobiegłam przed siebie. Dokładnie wyczuwałam strach stworzenia. Przyspieszyłam. Już prawie jestem przy nim. Czuję to dokładnie!! "Ale.. zaraz, zaraz! Nie! Stój!" - powiedziałam do siebie w myślach i stanęłam jak wryta. "Przecież nie czuję, żadnych myśli jakie zaprzątałyby głowę normalnego człowieka! Czuję jedynie żądzę zemsty i krwi!! CO TO JEST??" myślałam przerażona. Chciałam uciekać, ale nie mogłam się ruszyć! Coś mocno przytwierdziło mnie do podłoża.
- Co się dzieje?? Kim jesteś?!
Przecież wiesz...
"Ten głos.. Kobiecy głos.. Z pewnością nie należał do Runshvizera!"
- Nie wiem! Kim jesteś? Pokaż się! - zawołałam w przestrzeń. Zaraz.. przestrzeń?? Dopiero teraz zauważyłam, że jestem w jakiejś mrocznej jaskini. Serio?? Znowu jaskinia?
Nie muszę tego robić.. Ale skoro chcesz.. W sumie mam przecież twojego kochasia.. Go z pewnością też chcesz ujrzeć...
"DANDROSS!! Co ona z nim zrobiła?!" - przeraziłam się okropnie, ale na szczęście nie wykrzyczałam tego głośno.
Nagle z ciemnego korytarza jaskini wyłoniła się wysoka postać w czarnej pelerynie, zasłaniającej twarz. Za sobą niosła w powietrzu ciało.. Dandrosa! Rzuciła chłopaka na ziemię i odsunęła się na bok. Spojrzałam na nią. W cieniu kaptura zauwarzyłam iskrzące się ogniki zemsty w oczach. Dlaczego zemsty? Kto to do cholery jest?!! Ale nie to było teraz najważniejsze. Podbiegłam szybko do leżącego chłopaka. Był nieprzytomny. Wyglądał jakby nie żył! Jednak na szczęście dało się słyszeć cichy przerywany oddech. Jego brudna, pokaleczona twarz miała wyraz bólu i cierpienia. Torturowała go... Wielka, gorzka łza rozpaczy spadła na twarz Dandrosa.
- Już przestań, bo i ja się popłaczę.. Nie bądź żałosna.. - powiedziało te wredne, okropne babsko, stojące za mną!
Wkurzona jej słowami i tym co zrobiła Dandrosowi, skupiłam sie na swojej dłoni, myśląc o wielkim, niebieskim pocisku z ognia. Wow, udało się!! Podniosłam się powoli z podłogi. Wziełam zręczny zamach i z całej siły rzuciłam pociskiem w mroczną kobietę. W pewnej chwili widziałam jak niebieska kula rozbija się na ciele mrocznej postaci, a w drugiej nie widzę nic. Obie zniknęły.
Widzę, że cię nie doceniłam... Skoro jesteś taka waleczna zobaczymy jak sobie poradzisz ze mną sam na sam..
Jaskinia zninęła. Znalazłam się na gorącej pustyni. Przypominało to trochę ring z pojedynków w "komputerowym" Faith'cie. Wyjęłam miecz i rozejrzałam się po piaszczystej równinie. Pusto. Nie ma jej.
"No.. gdzie jesteś? Wyychooodź!"
Nagle dosłownie SPOD ZIEMI W Y R O S Ł A kobieta! Nie miała juz na sobie peleryny tylko czarną zbroję, która była IDENTYCZNA jak moja! Z ciekawością spojrzałam na twarz tajemniczej kobiety. O..! Poczułam się, co najmniej... dziwnie.. jakbym patrzyła w lustro! Ta baba mnie ***!!!
- Tak jakby, co to nazywam się Istehza! - krzyknęła druga ja z ironicznym uśmiechem. - Jestem twoim największym kochmarem...
I znów zniknęła... Myśli, że jest taka fajna jak się podpisuje jedną mocą.. pff..
- Wiesz.. jakoś się ciebie nie boję! - zaśmiałam się w przestrzeń.
Nagle poczułam jak coś ściska mnie mocno za gardło. Jakaś niewidzialna siła! Zaczęłam się wyrywać, ale nic to nie dawało. Miałam już mgiełki przed oczami.. Chwyciłam szybko mój miecz i biorąc zamach uderzyłam w przestrzeń za mną.
- Aaaaa!!! - usłyszałam krzyk za sobą, po czym niewidziałne ręce puściły moją szyję. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się szybko.
Zobaczyłam kobietę. Już nie MNIE. Była to ciemnoskóra kobieta. Jej włosy były czarne i ścięte do ramion. Na policzku miała głęboką szparę. "Ładnie dźgnęłam.. Haha!". Nagle podniosła na mnie wzrok. Jej oczy żarzyły się ostrą czerwienią. Pierwsza myśl - Uhh.. Przerażające.. Ale po chwili się ogarnęłam i wzięłam zamach mieczem. Kiedy miecz miał już odciąć Istehsie łeb, ta zatrzymała go RĘKĄ! Ku mojemu jeszcze większemu zdziwieniu, miecz w ogóle jej nie przecinał! Po fali zdziwienia przyszła złość, przez którą jeszcze mocniej pchnęłam miecz w "stalową" rękę. Skupiłam się na mieczu, aż w końcu ten zabłysnął niebieskim światłem i przeciął dłoń Istehzy. Pod wpływem mojego nacisku miecz wbił się w pierś kobiety. Murzynka krzyknęła głośnym, przeszywającym głosem, na co ja uśmiechnęłam się szyderczo i przekręciłam miecz w jej ciele. Opętało mnie jakieś okropne szaleństwo zabijania!
- Hahaha!!! - śmiałam się patrząc na cierpienie tej młodej kobiety. Przerażało mnie moje zachowanie, ale niestety zdrowy rozsądek zakrywało to ohydne szaleństwo.
W końcu oczy Istehzy stały się matowe i nieobecne. Dziewczyna leżała bezwiednie z wielką dziurą w piersi, odciętą dłonią i szparą w policzku. Teraz minęła żadza krwi... nadeszła fala żalu i poczucia winy.. Upadłam na kolana przed ciałem dziewczyny. Popatrzyłam na zmasakrowane ciało i ukryłam twarz w dłoniach... Po chwili zwłoki zniknęły...
"Co ja zrobiłam... Jestem okropna.. Ten świat zmienił mnie nie do poznania... Muszę go w końcu zniszczyć, pozbyć się na zawsze, zapomnieć...Chcę tego! Z całego serca! I zrobię to! Obiecuję!" pomyślałam i wstałam z ziemi. Mimo, że nadal żałowałam swojego uczynku, nie mogłam tak po prostu siedzieć i nic nie robić! "Muszę przejść tą grę i uciec stąd RAZ NA ZAWSZE!!".
No,no.. Ładnie to zrobiłaś.. Nie sądziłem, że tak łatwo ci pójdzie z człowiekiem! Jestem pełny podziwu dla panny Yansory...
"A ten czego znowu... Chociaż.. Chętnie sobie z nim pogadam.."
- Tak.. Nie miałam z tym żadnych problemów. Gdybyś ty się tu zjawił to przecięłabym cię na pół bez wahania. - odpowiedziałam beznamiętnym tonem, wycierając swój miecz z krwi i chowając go do pochwy.
Hahaha! Kto wie... Może się kiedyś ze mną zmierzysz? Ostatnio trochę ćwiczyłem...
- Pff.. Nie masz się co łudzić i tak cię pokonam. - powiedziałam pewna siebie. - A teraz przepraszam, ale nie mam czasu na pogaduszki z tobą.. Bye!
Na szczęście poskutkowało. Staruch zamknął się i "wylazł" z mojej głowy.
Rozejrzałam się. Pustynia powoli zaczęła znikać, a ja z powrotem przenosiłam się do kolorowego lasu. Zaraz spotkam się z Dandrosem.. Podczas mojego, co prawda bardzo powolnego przenoszenia (pewnie Runshvizer chce mnie wkurzyć, BA! Na 100%!!), zauważyłam, że zrobiło się już ciemno, a niegdyś połamane drzewa, z powrotem były całe i mocne.. tsaa.. siła systemu komputerowego..
W końcu stanęłam twardo na ściółce leśnej. Od razu poczułam na sobie mocny uścisk. Wciągnęłam nosem jego zapach.. Mieszanka dobrej wody kolońskiej i zapachu lasu.. W końcu wypuścił mnie z objęć i spojrzał głęboko w oczy.
Wydawało mi się, że na tą krótką chwilę czas się zatrzymał. Zatopiłam się w tej cudownej zieleni.. Nasze twarze mimowolnie się do siebie przybliżyły.. I puf... Usta złączyły się w jedno. Ciało przeszył mi cudowny, ciepły dreszcz. W brzuchu poczułam legendarne motylki, a na twarzy od razu zawitał uśmiech. Po paru sekundach odsunęliśmy się od siebie. Kolejny raz spojrzałam w jego zielone oczy. Czułam, że całkowicie mną zawładnął.. Zaśmiałam się, na co on także wybuchnął radosnym śmiechem.
- A ty świnko..! - zaśmiałam się, chwyciłam chłopaka za rękę i ruszyłam przed siebie.
- Że niby ja? W takim razie odkąd całujesz świnie? - odrzekł z komicznie udawanym oburzeniem Aaron.
- Od dzisiaj.. - odpowiedziałam i przytuliłam się do ramienia chłopaka. Nigdy nie byłam taka szczęśliwa...
Evelinee
****
I jak? Mam nadzieję, że może być ;P Pisałam go aż TRZY DNI! ; O Coś mi nie wyszedł za długi.. :/ Ale sądzę, że jest całkiem znośny ;D. I nawet zdobyłam się na SCENĘ ROMANTICO !!! xD ;** Noom. Niedługo dostaniecie rozdziałka od naszej drogiej, kochanej A Alexy, z którą dzisiaj podniecałyśmy się Aragornem na GG xD Hahaha!! Ach.. ta jego stanowczość! I te sexy pozy! xD Haha ! No dobra idę spać..
Jeszcze w imieniu wszystkich chciałam podziękować wszystkim za 3000 wejść!!! *_* Kochamy Was! ;* :D
BUZIALKI:** Dobranoc ;P
OJOJOJOJOJ!!!!!!!!!!!!!! ALE ROMANTICO!!!!!!!!!!!! SUPEROWY!!!!!! :D No, i muszę przyznać, że z tym Aragornem to prawda :** To jeden z moich NAJNAJNAJulubieńszych aktorów!!! :)) A rozdział jest super extra! Skorzystałaś trochę z pomysłu i super, bo brakowało adrenalinki! A ja chyba zrobię bardziej na luuuzie rozdziałek :) chciaż ni wim ni wim ;P
OdpowiedzUsuńIiiiihihihihihihi!!!! No to supcio!! ;P A z pomysłu tylko troszkę xD
OdpowiedzUsuńZa dwa tygodnie znów WŁADCA PIERŚCIENI!!! I ARAGORN I LEGOLAS xD ;D ;D LOGALAS WYMIATA Z ŁUKIEM!!! xD
No!!!!!!!! <3<3<3<3<3<3
OdpowiedzUsuń