piątek, 2 listopada 2012

C. 17. Podeszłam bliżej, co okazało się błędem, bo o mało nie dostałam palipitacji serca.






Nadal nie mogłam zrozumieć, co się stało... Czy to możliwe, że NAPRAWDĘ MAMY JAKIEŚ SUPER MOCE??!!
Z jednej strony CZAD i FAZA!! - ale z drugiej, to STRASZNE i PRZERAŻAJĄCE...
W pewnym momencie zobaczyłam zbliżającą się do nas Yumi.
- Co się stało? - zapytała dziewczyna. Popatrzyłam na nią przerażona.
Nagle oczy Yumi gwałtownie odchyliły się do tyłu.
Krzyknęłam z przerażenia.
Jakoś dziwnie się poczułam w tym momencie...
Jednak po chwili, znów wróciły na miejsce. - mało się nie przewróciła. Aaron złapał ją w ostatniej chwili.
- Ekhm..no, więc Yumi, to jest Drake, mój...znajomy. - przedstawiłam dziewczynie Drake'a.
- Cześć, miło mi cię poznać. - odpowiedziała Yumi i podali sobie ręce.
Długo siedzieliśmy w ciszy, obserwując innych graczy w Faith'a.
Drake od czasu do czasu zagadywał o jakiś bzdurach, chyba po to, żeby nas jakoś pocieszyć...
Nagle rozległ się głos tego psychopaty -  Runshvizera...

   Witajcie! Cieszę się, że w końcu jesteście wszyscy razem! Niedługo dotrzemy do naszego celu i wtedy już na pewno wszystko wam wyjaśnię. A teraz, SMACZNEGO!

        Ze słowami " smacznego ", ze ścian wysunęły się stoły zastawione kanapkami i innymi przekąskami komputerowców - RZYGAĆ mi się chciało...
        Ten " poczęstunek " był dla mnie czymś w rodzaju " jedzcie, bo niedługo będziecie martwi. Dziękujcie mi, że jestem taki hojny i wielkoduszny... ", więc jednym słowem, hoduje nas jak świnie na rzeź..
         Nagle, Yumi wstała w krzesła i wyszła, a za nią Aaron. - nie dziwię jej się. - też mam dość...
Podparłam się łokciami na stole.
Najgorsze było to, że nie pamiętam, jak się tu znalazłam...co było wcześniej?
Miałam TOTALNIE dość...
-  Co teraz będzie? - zapytałam łamiącym się głosem.
- Heh.. Dobre pytanie! - powiedział wesoło. Po chwili jednak uśmiech zszedł mu z twarzy. - Nie wiem... - dodał po chwili.
  Tak, to bardzo dodało mi otuchy...schowałam twarz w dłoniach.
" Już po nas!! Zginiemy w tej nędznej grze!!! " - myślałam, a łzy zaczęły napływać mi do oczu. Jednak po chwili przypomniałam sobie, że JA przecież niczego się nie boję...
  Wyprostowałam się i spojrzałam chłopakowi w oczy. Nie miałam zamiaru popadać w depresję!!!
- Hehe, co się gapisz? Rozwalimy te bachory zanim się obejrzą..  - powiedziałam z moim złowieszczym uśmiechem i wstałam z krzesła.
  Usłyszałam, że Drake idzie za mną.
  Zaczęłam kierować się do mojego pokoju. Byłam BARDZO ZDETERMINOWANA WSZYSTKICH OBRÓCIĆ W PYŁ.
- Clarisse! - zawołał, ale nie zareagowałam. - Dokąd idziesz?
- Czy to ważne?! - krzyknęłam obojętnie i skręciłam w korytarz na prawo. - nie miałam czasu teraz z nim negocjować.
- Dla mnie bardzo! - krzyknął.. - Zależy mi na tobie... - ostatnich słów nie usłyszałam dokładnie, bo znów skręciłam w prawo, jednak stanęłam momentalnie.
- Co-oo..? Co powiedziałeś? - zapytałam zdziwiona, patrząc w jego ciemne, zielone oczy.
- J-ja..? Nic.. Tylko, że jestem ciekawy gdzie będziesz, bo lubię cię denerwować. - odpowiedział szybko - ZBYT szybko, po czym odwrócił wzrok.
Postanowiłam być miła.
- Aha.. Tyle, że ty mnie wcale nie denerwujesz.. Chociaż.. może czasem. - powiedziałam i ruszyłam przed siebie już wolniejszym krokiem.
  Już po chwili, Drake szedł przy mnie. Nie przeszkadzała mi jego obecność - dodawał mi otuchy, nie byłam wtedy sama.
  W pewnej chwili podłoga się zatrzęsła.
  Stanęłam.
  Znów ten głupi głos tego GŁUPIEGO psychola, który więzi nas na tym GŁUPIM statku kosmicznym, czy co to wogóle jest.

 Witajcie! Pewnie poczuliście małe wstrząsy, ale tym się nie martwcie. To nic. Dotarliśmy na miejsce. Pozwólcie, że moi pomocnicy odprowadzą was do wyjścia.

  Nagle, dosłownie znikąd, pojawił się jakiś starszy mężczyzna w białym fartuchu i powiedział :
- Chodźcie za mną.
Ruszyliśmy szybko korytarzem. W mgnieniu oka zaludniło się - przylazły inne, spanikowane dzieci, młodsze i starsze od nas. - nie lubię dzieci...tych młodszych, szczególnie...

Załóżcie hełmy, które leżą przy włazie.

- Po co nam te badziewie?? - zapytałam Drake'a, ale nie było go obok. - Drake? - zapytałm samą siebie i zaczęłam przepychać się przez tłum. - DRAKE!! - BENC.
  Zderzyłam się z kimś i mało nie upadłam. - na szczęście ten " ktoś " mnie przytrzymał.
- Ojej, przepraszam, nic ci się nie stało? - zapytał jakiś męski głos.
- Eee..mi? Nie, to ja przepraszam, że na ciebie wpadłam.. - odpowiedziałam i spojrzałam na mojego " wybawcę ".
  Nie pożałowałam..
Tym " ktosiem " okazał się wysoki, ciemnoskóry brunet, o bardzo głębokich, czekoladowych oczach, który uśmiechał się do mnie.
  Niestety, WŁAŚNIE W TEJ CHWILI pojawił się Drake.
- O, tu jesteś, Clarisse, a ty to kto? - zapytał, ujrzawszy mojego nowego znajomego.
- Witam was, ja jestem Yamir, pochodzę z Indii, a wy? - zapytał przystojny młodzieniec. - no co? był przystojny...
- Ja mam na imię Clarisse i jestem z Francji, a to mój przyjaciel Drake, który jest z Brazylii. - odpowiedziałam nie spuszczając wzroku z Yamira. On również nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Świetnie, miło mi was poznać. - dodał po chwili ze swoim olśniewającym uśmiechem.
- Tak, tak, nam też bardzo miło cię poznać, ale chyba musimy już iść. - odpowiedział beznamiętnie Drake i pociągnął mnie za rękę. Poczułam się trochę niezręcznie, ale tylko w stosunku do Yamira.
- Ej! Co ty wyrabiasz?!! Zaraz się przez ciebie przewrócę!!! - krzyczałam, gdy chłopak ciągnął mnie dalej.
Nareszcie stanęliśmy..
- Nie możesz od tak rozmawiać ze wszystkimi, których spotkasz!!! - wydarł się na mnie znienacka. Co ja mu takiego zrobiłam??!! - NIE MASZ POJĘCIA, CO ON PLANUJE! Jeszcze może jakiś zbczeniec..
- A TY  NIE MASZ PRAWA SIĘ TAK ZACHOWYWAĆ!!!!!! - odkrzyknęłam. Byłam wściekła...JESTEM WŚCIEKŁA! Ten gnojek chyba za dużo sobie wyobraża!! - PUSZCZAJ MNIE!!! - warknęłam, po czym szarpnęłam ręką i odeszłam szybkim krokiem.
  Podeszłam do włazu i sięgnęłam po hełm. W tej samej chwili rozległ się za mną znajomy głos..
- Troszkę nerwowy ten twój przyjaciel, nie sądzisz? - zapytał Yamir, również sięgając po hełm.
- Co? A.. Drake...Nie wiem, czemu się tak zachowuje..jakoś chyba zdziczał na starość. - powiedziałam i zdobyłam się na uśmiech. Yamir również się uśmiechnął.
    W tej samej chwili otworzył się właz.
    Zobaczyłam biały, padający śnieg...- uwielbiam go...siedząc w zimę przy kominku, gdy za oknem pada śnieg, czuję się jak w wielkiej, ciepłej skarpecie...niebo jest szare i spokojne...
 Ale nie ma czasu na marzenia. - drzwi otwierają się.
 Razem z Yamirem wychodzimy na zewnątrz.
 Od dłuższego czasu nie widziałam Yumi, ani Aarona...no i Drake'a też, ale ten akurat narazie był mi obojętny.
 Przed sobą widzę wielki, biały budynek.
Nagle w głowie pojawiło mi się głupie pytanie - " Ciekawe, skąd ten gostek ma tyle kasy??!! " - zaśmiałam się.
  Nie czułam zimna - ten niestylowy uniform chyba zatrzymywał ciepło! - EXTRA.
  Weszliśmy do środka - ja i Yamir - jako pierwsi. Było ciemno...
  Gdy dołączyła do nas reszta, drzwi się zamknęły..
- Yamir...co się tutaj dzieje? - zapytałm chłopaka, instynktownie podchodząc bliżej.
- Nie wiem... - odpowiedział.
   Nagle zobaczyłam jakąś małą, migającą lampkę...
   Podeszłam bliżej.
   Podeszłam bliżej, co okazało się błędem, bo omało nie dostałam palipitacji serca.
   Pojawiła się postać Runshvizera..

                                                                                                                 AAlexa


3 komentarze: