czwartek, 1 listopada 2012

Y. 16. "Poczułam się jakbym była na Ziemi.. Ale to tylko krótkie złudzenie.."

      Obudziłam się w wielkiej sypialni z ogromnym oknem zamiast sufitu. Jak się spodziewałam, zauważyłam miliony świecących gwiazd. Ciężko było oderwać wzrok od tego widoku.
      Wstałam z wielkiego łóżka i skierowałam się w stronę łazienki. Pięknie urządzone, niemal po królewsku pomieszczenie miał perłowe płytki na ścianach i wielkiej podłodze. Po środku stała wielka wanna z pozłacanymi nogami. Takie same motywy występowały praktycznie wszędzie. Poczułam się trochę niezręcznie.
       Powoli podeszłam do wanny i odkręciłam kran. Wlałam migdałowy płyn do kąpieli i weszłam do gorącej wody. Leżałam w ciszy. Lubiłam czasem tak odpocząć, ale zazwyczaj potrzebuję czyjegoś towarzystwa.
       Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do sypialni.
       - Yumi? - słyszę wołanie. Kogoś mi przypomina ten głos. - Yumi, jesteś tu?
       - Cholera! - szepnęłam do siebie. - Czego on chce?
       Wyszłam szybko z wanny i owinęłam się ręcznikiem. Na moje nieszczęście był trochę mały i krótki. Ale chociaż zakrywał mi to, co powinien.
        Rozległo się ciche pukanie do drzwi od łazienki.
        - Yumi? - zapytał.
        - T-tak..? - wyjąkałam. Zimno było mi stać tak w samym ręczniku.
        - Mogę wejść? - kolejne pytanie.
        - Może zaczekasz przed pokojem. Muszę się jeszcze ubrać. - odpowiedziałam zachęcająco.
        - Skoro muszę... Pospiesz się. - powiedział na odchodnym.
        Usłyszałam oddalające się kroki i cichy dźwięk rozsuwanych drzwi.
        - Ufff... - odetchnęłam z ulgą i wyszłam z łazienki.
        Zajrzałam do szafy. Wyjęłam biały kostium w moim rozmiarze, bo nic ciekawszego, a właściwie nic innego nie znalazłam. Podeszłam do wielkiego lustra i ogarnęłam moje włosy, wiążąc je w kucyk. Założyłam jakieś tenisówki, znalezione w szafie i wyszłam z pokoju.
        - No w końcu.. Nie chciałaś żebym zobaczył cię w samym ręczniku..- powiedział Aaron. Stał oparty o ścianę. Miał na sobie ten sam biały kombinezon co ja.
        - Pff..
        Przeszłam obok niego obojętnie i ruszyłam w kierunku jakiegoś wielkiego pomieszczenia, w którym stało dużo stolików. Nie było żadnego jedzenia. Skojarzyło mi się jakby z salą odwiedzin w więzieniu. Za dużo serialów o prawie.
        Rozejrzałam się wokoło. Przy jednym zauważyłam znajomą blondynkę i wysokiego bruneta. Zauważyłam, że stolik, przy którym siedzieli był odsunięty o kilka metrów od nich. Podeszłam do nich zaszokowana i spojrzałam po ich przerażonych twarzach.
        - Co się stało?? - zapytałam Clarissy.
        Spojrzała na mnie z przestraszonymi oczami.

      Zrobiło mi się słabo. Oczy przewróciły mi się do tyłu i zobaczyłam sytuację sprzed kilku minut. Ale to nie było moje wspomnienie.. Raczej Clarisse... Widzę skaczące cyfry, aż w końcu pojawia się godzina.. 12:32:11..12..13..14. 
       - Na Ziemi jest 12:32:14. - usłyszałam głos Clarisse, ale poczułam jakbym to ja to mówiła.
       - Okeeeej. - powiedział brunet.
       Później chłopak oparł ręce o stół i odepchnął go na kilka metrów. 
       Jasny blask i moje oczy powróciły na swoje miejsce.
     
        Zaczęłam spadać do tyłu. Aaron złapał mnie i uchronił przed upadkiem. Zakręciło mi się w głowie. Aaron przyłożył mi rękę do czoła.
        - Yumi, co jest? - zapytała Clarisse i podeszła do mnie.
        - Nic, nic.. słabo mi się trochę zrobiło. - odpowiedziałam i stanęłam o własnych siłach. - Dzięki. - powiedziałam do Aarona.
       Usiadłam na jednym z krzeseł, które wcześniej stały przy stole. Brunet, który jak zobaczyłam "w głowie" Clarisse, przysunął stół na swoje miejsce.
        Brunet mi się przedstawił, dowiedziałam się, że ma na imię Drake.
        Siedzieliśmy długo w ciszy. Rozglądaliśmy się i obserwowaliśmy innych graczy Faith'a z pierwszej dwudziestki. Byli wśród nich nasi rówieśnicy, ale i młodsi, ok. 11-12 lat.
        Nagle z ścian rozległ się głos Runshvizera.
        - Witajcie! Cieszę się, że w końcu jesteście wszyscy razem! Niedługo dotrzemy do naszego celu i wtedy już na pewno wszystko wam wyjaśnię. A teraz, SMACZNEGO!
        Ze ścian wysunęły się ogromne stalowe stoły zastawione talerzami kanapek, ciastek i innych przysmaków.
        Jakoś nie miałam ochoty jeść. Siedziałam z opartymi łokciami o stół i rozmyślałam.
      " Moce.. naprawdę je mamy?.. Nie to nie możliwe! Przecież... Chociaż jakby tak pomyśleć to dla tego wariata Runshvizera nie ma nic niemożliwego.. "
        Wstałam od stołu i wyszłam ze "stołówki". Usłyszałam jak ktoś za mną wychodzi.
         - Yumi! Co jest?! Zaczekaj! - wołał za mną Aaron.
        Nie obchodził mnie. Dalej szłam pewnym krokiem przed siebie. Zakręt. Dostrzegam małe drzwi. Od razu jest otwieram i wchodzę do środka.
        Znalazłam się w małym ciemnym pomieszczeniu. Na jednej ze ścian dostrzegłam nisko osadzone okno. Usiadłam przy nim na ziemi. Dostrzegłam dość dużą gwiazdę i ogromną planetę tuż przy naszym statku.
        Nagle szkło pękło w jednym miejscu. Przyłożyłam do niego rękę. Okno zaczęło zamarzać.
        - Yumi?! - usłyszałam wołanie Aarona z korytarza.
        - Aaron.. - powiedziałam cicho bardziej do siebie niż do niego.
        - Yumi? Jesteś tu?
        Nie opowiedziałam. Drzwi otworzyły się. Kątem oka dostrzegłam jak chłopak wchodzi do małego pomieszczenia i siada przy mnie.
        - Wiem, że to niełatwe oswoić się z tym wszystkim, ale.. - zaczął Aaron.
        - NIEŁATWE!! HAHA! Człowieku ty wiesz co ty mówisz??!! Jesteśmy w kosmosie!! Mamy jakieś dziwne odchyły i moce!!! MOCE!! To jest twoim zdaniem, NIEŁATWE!! - wydarłam się i wybiegłam z pomieszczenia.
        Pobiegłam do sypialni, w której wcześniej się obudziłam.
        Rzuciłam się na łóżko.
        - AAAAAAAAAAA!!! - wydarłam się w poduszkę, aby dać upust emocjom.
      " Nienawidzę tego gościa! "


*-*-*-*-*


        Obudziły mnie wstrząsy. Spojrzałam przez małe okno w jednej ze ścian i ujrzałam niebieskie skały. WYLĄDOWALIŚMY!!
        Zerwałam się na równe nogi i wyszłam z pokoju. Dostrzegłam grupkę przerażonych dzieci.
        - Co wy tu robicie? Nie było żadnego ogłoszenia co mamy ro... - zaczęłam, ale przerwał mi głos:
       Witajcie! Pewnie poczuliście małe wstrząsy, ale się tym nie martwcie. To nic. Dotarliśmy na miejsce. Pozwólcie, że moi pomocnicy odprowadzą was do wyjścia.
        Znikąd pojawiła się przy nas jakaś kobieta. 
        - Chodźcie za mną. - powiedziała głosem podobnym do robota.
        Ruszyła korytarzem przed siebie. Zakręt w lewo, w prawo. Szliśmy dość szybko.
        W pewnej chwili z jednego pomieszczenia wyszedł Aaron i Lewis. 
        " Co oni tu robią? " pomyślałam.
         Chłopcy od razu do nas dołączyli.
         - Co się dzieje?? - zapytał spanikowany i jak zwykle nieogarnięty Lewis.
         - Wylądowaliśmy. - odpowiedziałam krótko.
         Lewis już nic nie powiedział. Widocznie go zatkało. Ja też byłam zdziwiony tym obrotem spraw. Nie sądziła, że w ogóle do tego dojdzie.. że gdzieś dolecimy.
         Tymczasem doszliśmy już do ogromnych drzwi. Zauważyłam tu wiele innych dzieciaków, niektórych rozpoznałam ze stołówki. Nie zauważyłam jednak Clarisse i Drake'a. W pewnej chwili wszyscy przewodnicy zniknęli. Znów zostaliśmy sami. Ponownie rozległ się głos:
         Załóżcie hełmy, które leżą przy włazie. 
         Zorientowałam się, że skafandry nam nie potrzebne bo mamy coś podobnego na sobie. Podeszłam do wielkiego stołu z hełmami i założyłam jeden.
         Nie martwcie się to tylko tymczasowe. Niedługo je zdejmiecie. To tylko po to żeby teraz nic wam się nie stało kiedy będziecie przechodzić do obozu.
         Ogromny właz otworzył się ze skrzypem i zobaczyliśmy wielki budynek osadzony na niebieskich skałach. Gdzie nie gdzie leżał biały śnieg. Zawiał zimny wiatr. Zatrzęsłam się trochę, ale ruszyłam przed siebie. Wyszłam na zimną planetę i poczułam się jakbym była na Ziemi. Ale to tylko krótkie złudzenie.. Zaraz powraca rzeczywistość. 
         W wielkim białym budynku otwierają się drzwi. Jednak nikogo w nich nie ma. Weszłam powoli do środka i zaczekałam, aż inni do mnie dołączą.
          Możecie zdjąć już hełmy, tutaj nic wam nie grozi. Zapraszam was do siebie. Zaraz dowiecie się wszystkiego, obiecuję...
                                                                                      Evelinee

4 komentarze: