piątek, 2 listopada 2012

D. 18. "We własnym świecie. Świecie Faith'a."

      Obserwowałem jak Yumi wybiega ze stołówki, a zaraz za nią Aaron. Clarisse siedzi smutna i przerażona. Kiedy tak na nią patrzę wydaje się taka bezbronna i mała. Ślicznie jej z takim wyrazem twarzy. Jej widok mnie uspokaja.
      - Co teraz będzie? - zapytała nagle łamiącym się głosem, wyrywając mnie z zamyślenia.
      - Heh.. Dobre pytanie! - powiedziałem wesoło. Po chwili jednak uśmiech zszedł mi z twarzy. Teraz już nikt z nas nie wiedział, co tak naprawdę się wydarzy. - Nie wiem...
      Dziewczyna schowała twarz w dłoniach. Jednak nie usłyszałem szlochania. Po chwili Clarisse wyprostowała nie i spojrzała mi w oczy. Jej wzrok był bystry i stanowczy.
      - Hehe, co się gapisz? Rozwalimy te bachory zanim się obejrzą.. - powiedziała z dziwnym uśmiechem, po czym wstała i wyszła ze stołówki.
    " Eee.. Co to było?? Rozwalimy? Bachory? Yyy..eee..okeeej." pomyślałem.
      Szybko otrząsnąłem się z zamyślenia i pobiegłem za dziewczyną.
      - Clarisse! - zawołałem, ale dziewczyna nie zareagowała. - Dokąd idziesz?
      - Czy to ważne?! - rzekła obojętnie i skręciła w korytarz na prawo.
      - Dla mnie bardzo! - krzyknąłem, nawet nie myśląc nad tym co mówię. - Zależy mi na tobie...
      Clarisse stanęła jak wryta. Również się zatrzymałem, gdzieś 2 metry od niej. Powoli odwróciła się w moją stronę.
      - Co-oo..? Co powiedziałeś? - zapytała zdziwiona dziewczyna, wlepiając we mnie swoje piękne czekoladowe oczy.
      - J-ja..? Nic.. Tylko, że jestem ciekawy gdzie będziesz, bo lubię cię denerwować. - wypaliłem.
     "Co do kur... nędzy??!!! Ale ze mnie debil!!!" pomyślałem.
      - Aha.. Tyle, że ty mnie wcale nie denerwujesz.. Chociaż.. może czasem. - powiedziała i ruszyła przed siebie już wolniejszym krokiem.
      - Uff.. - odetchnąłem cicho i dorównałem kroku Clarisse.
      Nagle poczuliśmy wstrząsy i podłoga lekko się zachybotała. Trwało to jednak tylko krótki moment. Potem nastała cisza. Tak samo krótka..:

     Witajcie! Pewnie poczuliście małe wstrząsy, ale tym się nie martwcie. To nic. Dotarliśmy na miejsce. Pozwólcie, że moi pomocnicy odprowadzą was do wyjścia.

      Pojawił się przy nas facet w siwym.. no może białym fartuchu.
      - Chodźcie za mną. - powiedział głosem jak u robota.
      Ruszył prosto korytarzem. Co raz pojawiał się zakręt. Dołączały do nas inne grupki spanikowanych dzieciaków.
      W końcu doszliśmy do ogromnego włazu. Wszyscy "przewodnicy" zniknęli.
       - Co o tym myślisz, Clarisse? - powiedziałem oglądając się za siebie. Ale nie dostrzegłem znajomej blondynki. - Clarisse! CLARISSE!!
       Biegłem przeciskając się przez tłum dzieciaków. Nagle ostrzegłem jej burzę lśniących włosów. Stała w objęciach jakiegoś żółtka! Achh... Nie mogę jej opuścić nawet na chwilę, bo już znajduje sobie innych kolegów. Pozbyłem się zdenerwowanie z twarzy i podszedłem do Clarisse i nieznajomego gwałciciela.
       - O, tu jesteś Clarisse, a ty to kto? - zapytałem udając zdziwienie.
       - Witam was, ja jestem Yamir i pochodzę z Indii, a wy? - zapytał spokojnie, jego nonszalancja mnie denerwowała.
       - Ja mam na imię Clarisse i jestem z Francji, a to mój przyjaciel Drake, który jest z Brazylii. - przedstawiła siebie i mnie, nie spuszczając wzroku z Yamira. Jak widać ten osiłek przypadł jej do gustu. I na dodatek również wpatrywał się w Clarisse jak w obrazek.
       Moje nerwy już dłużej tego nie wytrzymają.
       - Świetnie, miło mi was poznać. - powiedział szczerząc się, dla Clarisse zapewne wydał się "olśniewający", ale dla mnie zwyczajnie próbuję ją zauroczyć i wykorzystać. Nie mogę do tego dopuścić.
       - Tak, tak, nam również miło cię poznać, ale chyba musimy już iść. - odpowiedziałem beznamiętnie i pociągnąłem Clarisse za rękę. Szedłem szybko przed siebie w stronę włazu.
       - Ej! Co ty wyrabiasz?!! Zaraz się przez ciebie przewrócę!!! - krzyczała, gdy ciągnąłem ją dalej.
       W połowie drogi zatrzymałem się. Musiałem jej to wyjaśnić.
       - Nie możesz od tak rozmawiać ze wszystkimi, których spotkasz!!! - wydarłem się na dziewczynę patrząc gdzieś w bok. Wiem, że to nie fair, ale martwię się o nią. - NIE MASZ POJĘCIA CO ON PLANUJE! Jeszcze może jakiś zboczeniec..
       - A TY NIE MASZ PRAWA SIĘ TAK ZACHOWYWAĆ!!!!! - odkrzyknęła. Z pewnością była na mnie wściekła. Jest wściekła. Nie dziwie się jej.. Głupek ze mnie! - PUSZCZAJ MNIE!! - warknęła, po czym wyrwała swoją dłoń z mojego uścisku i odeszła szybkim krokiem.
       Stałem przez chwilę w osłupieniu. Po chwili rozległ się głos tego wariata Runshvizera :

     Załóżcie hełmy, które leżą przy włazie.

       Kiedy wszyscy założyliśmy "ochraniacze", ogromny właz otworzył się szeroko z głośnym zgrzytem i piskiem.
       "Przydałoby się naoliwić." - pomyślałem i wyszedłem ze statku.
       Lekki, pruszący śnieg skrzypiał mi pod nogami, kiedy po nim szedłem.
       Zauważyłem jak z przodu idzie Clarisse z Yamirem. Odruchowo zacisnąłem dłoń w pięść. Gdyby nie to jakim jestem debilem to ja szedłbym teraz u jej boku.
       Metalowe drzwi otworzyły się przed nami.
       Powoli weszliśmy do wielkiego białego budynku. Kiedy ostatnia osoba znalazła się w środku, ciężkie drzwi zatrzasnęły się z hukiem.
     
      Możecie zdjąć już hełmy, tutaj nic wam nie grozi. Zapraszam was do siebie. Zaraz dowiecie się wszystkiego, obiecuję...
     
        Pojawiło się czerwone światełko w kształcie strzałki wskazującej w prawo.
        Nieśmiało ruszyliśmy w kierunku, który wskazywała. Doszliśmy do wielkiego pomieszczenia. Ściany były w nim podświetlone na czerwono.
        Nagle znikąd pojawił się... Valdemar Runshvizer.

      Witajcie, moi drodzy! Widzę, że jest wasza cała dwudziestka. Bardzo mnie to cieszy! Zapewne zastanawiacie się czemu was tutaj sprowadziłem. A więc mam w głowie taki świat, w który tylko ja będę mógł ingerować. Środowisko, w którym będziecie jedynie wy, we własnym świecie. Świecie Faith'a. Wejdziecie do specjalnych symulatorów. Starajcie się jednak przejść tę grę do końca, bo nie gwarantuję, że wrócicie żywi.. Ponieważ kiedy znajdziecie się w symulatorach, wasze prawdziwe ciała będą bezwładne. Jeżeli ktoś będzie próbował wypuścić was z komór, wasze mózgi mogą tego nie wytrzymać.. Wtedy zginiecie nie tylko w grze, ale i w rzeczywistości. W takim razie starajcie się przejść wszystkie 80 poziomów, tylko w ten sposób uda wam się opuścić grę i wrócić domu. A teraz zapraszam was do Faith'a!  

          Runshvizer zniknął tak samo szybko jak się pojawił.
          Otoczenie zaczęło się zmieniać, aż w końcu znaleźliśmy się w jasnym pomieszczeniu z dwudziestoma stojącymi kabinami. Spojrzałem po osobach, z którymi się tutaj znajdowałem. W końcu dostrzegłem Yumi, Aarona i Lewisa. Od razu do nich podbiegłem. 
           - Cześć! Dawno was nie widziałem.  - przywitałem się z kolegami.
           - O, siemka! - powiedzieli razem patrząc na mnie.
           Nagle poczułem jakąś dziwną siłę, który pokierowała mną do jednej z kabin. Nie mogłem nic zrobić, te coś przejęło nade mną całkowitą kontrolę. Zauważyłem, że z innymi było tak samo. Odszukałem wzrokiem Clarisse. Próbowała walczyć z tą siłą, ale niestety przegrała. To "coś" wepchnęło ją do jednej z błekitnych kabin.
           Po chwili to samo stało się ze mną. Świecące drzwi zatrzasnęły się za mną. Dziwna siła ustąpiła i rzuciłem się na stalowe drzwi próbując je otworzyć. Niestety moje starania na nic się nie zdały, drzwi pozostały niewzruszone. 
           Nagle lampy w mojej komorze rozbłysły jasnym świtałem i poczułem, że unoszę się w powietrzu. To trwało chwilę. Zaraz po tym twardo wylądowałem na ziemi w jakimś lesie.

                                                                                                                                 Evelinee

2 komentarze:

  1. ALE SUPER EXTRA CZADERSKO!!!!!
    Trochę jak w Igrzyskach :**
    Błagam Cię, Eve! - napisz dzisiaj o Yumi :))
    Bo już mam super extra pomysł na Clarisse :**

    AAlexa

    OdpowiedzUsuń
  2. JPRDL!!!! CO WAM DO CHOLERY PRZYSZŁO DO GŁOWY Z TYMI IGRZYSKAMI???!!!

    OdpowiedzUsuń