Wstałem obolały z ziemi. Strzepałem piach z szmacianych ciuchów, w które byłem ubrany.
Rozejrzałem się wokoło. Jestem w jakimś gęstym lesie. Ze wszystkich stron dobiegają do mnie odgłosy robali, ptaków i innych zwierząt.
Machnąłem ręką w dół i włączyło się moje menu postaci.
Z listy w plecaku wybrałem ulepszony granatowy płaszcz, czarne spodnie i jakąś ciemną bluzkę na długi rękaw. Z broni wybrałem mój najnowszy miecz Dark Knight z 117 levelu i przypiąłem go w pochwie do pasa na plecach. Z tego miejsca najlepiej było mi go wyjąć i zacząć atakować.
Przejrzałem całą listę ekwipunku. Znalazłem parę ciekawych itemów, które zdobyłem grając moją postacią w Faith.
Nagle usłyszałem ciche syczenie dochodzące z krzaków.
Od razu odwróciłem się w tym kierunku. Ujrzałem wypełzające z gęstych zarośli ogromne węże.
Szybko wyciągnąłem miecz i zacząłem atakować wstrętne gady. Jednym machnięciem miecza odciąłem głowy czterem wężom. Od razu pojawiła się informacja:
Gratulacje!
Zyskujesz punktów: 3458
Osiągnąłeś level: 2
Rozwinąłeś umiejętność: Atak
Otrzymane itemy: mięso węża, Zwój Umiejętności, Eliksir Życia.
Więcej węży już się nie pojawiło. Trochę mnie to zdziwiło.
Nagle usłyszałem krzyk dziewczyny. Rozpoznałem w nim głos.. Clarisse!!
Momentalnie wyrwałem się do biegu w kierunku głosu.
Znów zauważyłem te oślizgłe węże. W biegu rozwinąłem ekwipunek i wybrałem z niego łatwopalny Eliksir Trujący i jakąś pochodnię... CO??! Skąd ja ją mam?! Dobra, nie ważne!
Stanąłem przy boku Clarisse.
- Cl..Blacky, idź za ten kamień! - krzyknąłem w panice wymyślając skrót od jej nicku.
- Dr...!!! - ona też nie mogła wypowiedzieć mojego imienia, ale i tak szybko schowała się za wielki głaz.
Przebiłem gada, który mnie atakował, a na pozostałe wylałem Eliksir Trujący i rzuciłem palącą się pochodnię.
Wybuchł ogromny pożar.
Szybko odskoczyłem za głaz, dołączając do Clarisse. W końcu zdaliśmy sobie sprawę, że ten kamień nie wytrzyma i zaczęliśmy uciekać. Clarisse mnie spowalniała więc wziąłem ją z łatwością na ramię. Moja moc była rzeczywiście pomocna!
Gęsta chmura pary wzbiła się w powietrze.
Po chwili strumień wody zmoczył nasze ciuchy, aż w końcu zobaczyliśmy tylko czarne szczątki kilku drzew i spaloną trawę.
- Co to było? - zapytałem spanikowany i odstawiłem Clarisse na ziemię.
- Nie wiem... może.. - nie dokończyła, ponieważ nagle pojawił się przed nami jakiś chłopak i dwie rude dziewczyny.
- Ej, to wasza robota? Dzięki! - powiedziałem wesoło i chciałem podać rękę brunetowi, ale Clarisse mnie powstrzymała. Spojrzałem na nią i zorientowałem się, że poznaje tego kolesia.
Na twarzy chłopaka pojawił się kpiarski uśmieszek.
- Czego chcesz? Nie wystarczy ci to, że tak pięknie cię wtedy załatwiłam? - zapytała Clarisse, podchodząc bliżej. Chciałem ją powstrzymać, ale może i lepiej grać na zwłokę.. wiadomo, że jedna z dziewczyn miała moc, a sądząc po minie Clarisse, ten psychol też ją miał. - Co? Boimy się? - blondynka coraz bardziej rozdrażniała bruneta i podchodziła bliżej niego. Wątpię, że to pójdzie na naszą korzyść.. - Może zaraz... zmienię czas? - nie wytrzymał, wyjął topór i zniknął.
- Blacky, co się dzieje? - powiedziałem zaniepokojony, ale nie okazywałem strachu.
- Blacky? Nowa ksywa? - przedrzeźniała mnie próbując załagodzić sytuację.
Nagle ujrzałem błysk srebrnego ostrza i w moim brzuchu utknął na chwile topór. Ujrzałem mój wskaźnik HP, które spadło do strefy żółtej. Oj, niedobrze...
- AAAA!!! - krzyknąłem z bólu, kiedy coś powaliło mnie jeszcze na ziemię.
Spojrzałem obolały na Clarisse. Wyglądała na bardzo skupioną.
Widać było, że coś planuje. Wstałem i stanąłem blisko niej, żeby w razie czego pomóc lub być gotowym na ucieczkę.
Stałem czekając na kolejny atak bruneta.
Nagle zauważyłem jaskrawo-zieloną łunę na rękach Clarisse. Odruchowo zrobiłem minę typu "WTF???!!", a tym bardziej wykrzywiłem twarz na widok jej zadowolonego uśmiechu.
Świat zawirował krótko i znów znajdowałem się z Clarisse pod strumieniem wody wyczarowanym przez rudą dziewczynę.
- Tędy! - krzyknęła blondynka i chwyciła mnie za rękę, ciągnąc w kępę gęstych drzew.
- Ej.. gdzie oni są? - zapytał jeden z rudzielców. Wow.. jaka niekumata..
- Cholera!!! Ta żmija potrafi zmieniać czas!!! - wydarł się chłopak.
Słysząc jego słowa wszystko się we mnie zagotowało. Zdenerwowany wyskoczyłem z kryjówki i złapałem głowę chłopaka w ręce, wykręcając mu kark.
- Dr... Dranhoss!!! - krzyknęła Clarisse i wybiegła za mną.
- Co ty do niej POWIEDZIAŁEŚ??!!! - warknąłem temu chuliganowi prosto do ucha.
Oba rudzielce patrzyły przerażone..
- J-ja?.. - chłopak nie dokończył, bo właśnie pojawił się żółtek, Yamir... ech.. jeszcze jego tu brakowało..
- Pomóc w czymś? - zapytał przymilnie, niosąc dwie rude w powietrzu. Wierciły się i chciały uciec, ale silna moc nie pozwalała się im wydostać. A więc taka jest jego sztuczka. Całkiem, całkiem..
- Nie dzięki. - powiedziałem trzymając mocno chłopaka i niemal zgniatając mu czaszkę.
- Ok. One chyba też już nie potrzebne. - powiedział obojętnie Yamir i rzucił , gdzieś w głąb lasu dwa rudzielce. Raczej to przeżyją..
Przyjrzałem się brunetowi, którego trzymałem i dostrzegłem jego znacznik, nick oraz HP, które było już niedaleko żółtej strefy.
" Jak dojdzie do żółtej to może przestanę.. " pomyślałem nie puszczając chłopaka - Nemesisa, jak dostrzegłem na pasku z nickiem.
- Dobra, Dranhoss! Przestań już, bo go zabijesz! - powiedziała Clarisse. Wiem, że nienawidzi gościa, ale z pewnością była już zdenerwowana.
Znów spojrzałem na pasek HP bruneta. Był już żółty, a nawet lekko pomarańczowy.
" OK, koniec." powiedziałem w myślach i puściłem głowę Nemesisa.
Chłopak upadł na kolana i złapał się za pulsującą z bólu głowę.
W złości kopnąłem go jeszcze mocno tak, że odleciał na kilka metrów i walnął w drzewo.
- Auuu!!! - krzyknął i osunął się na ziemię, jego pasek HP był już czerwony. Nadał czułem w sobie furię, ale nie mógłbym go zabić.. Przecież to tak jakbym zabił człowieka w realu, a nie tylko gracza.
- Po co nam pomogłeś, skoro i tak chciałeś się zemścić? - zapytała Clarisse podchodząc do Nemesis'a.
- To chyba oczywiste... - wydyszał brunet. - Nie mogłem pozwolić żebyś spaliła się na wiór,.. bo sam chciałem cię wykończyć..
"Nie no koleś mnie wkurza!" pomyślałem i w złości kopnąłem go w nos tak, że zaczęła lać się z niego krew. Kurde.. naprawdę realna ta gra..
- AAA!!! - krzyknął brunet i złapał się za nos.
Stanęliśmy we trójkę przy zmordowanym Nemesisie i popatrzyliśmy na niego z góry.
- Dobra jak już skończyliście to może go wrzucimy i spróbujemy dostać się do miasta? - zaproponował racjonalnie Yamir. W sumie gościu nie jest taki zły..
- No Cl.. Blacky chcesz coś jeszcze od niego? Bo ja raczej skończyłem. - powiedziałem z ironicznym uśmieszkiem.
- Nie, raczej nic chociaż może jedno. - powiedziała i znów zielona łuna pojawiła się na jej dłoni.
Cofnęliśmy się do poprzedniej chwili.
- To chyba oczywiste.. - wydyszał. - Nie mogłem pozwolić żebyś spaliła się na wiór,.. bo sam chciałem cię wykończyć..
" Nie no koleś mnie wkurza!" powróciła myśl i znów mocno kopnąłem bruneta w nos.
- To wszystko. - powiedziała Clarisse, kiedy zieleń zniknęła z jej dłoni.
Zaśmiałem się i klepnąłem dziewczynę w ramię.
- Dobre! - pochwaliłem ją roześmiany.
- No to pa, pa maszkaro! - powiedział Yamir i rzucił swoją mocą Nemesisa mniej więcej w to samo miejsce, co rudzielców.
Krzyk potoczył się echem podczas lotu bruneta, a później usłyszałem tylko gdzieś w oddali dźwięk łamanych gałęzi.
- To co, idziemy do miasta? - zapytałem swoich towarzyszy.
- Zaraz. Co wy na to żeby stworzyć drużynę? - zaproponowała Clarisse.
Nie ukrywam, że jej propozycja mnie zaskoczyła, zwłaszcza, że nie dość dobrze dogaduję się z Yamirem. Chociaż w sumie po dłuższym zastanowieniu to nawet spoko gość.. Oby tylko nie zbliżał się do Clarisse...
- Ja nie mam nic przeciwko! - zgodził się ze swoim "olśniewającym" uśmiechem Yamir.
- No cóż.. Wygląda na to, że będę musiał się do was przyzwyczaić.. - powiedziałem półżartem.
Zadowolona Clarisse rozwinęła menu postaci i kliknęła w opcje drużyna. Pojawiła się przede mną informacja:
**********************************************
Dla niezbyt ogarniętych
Wskaźnik HP jest to wskaźnik życia. Występuje w nim zielona strefa, żółta, czasami pomarańczowa i czerwona - najbardziej bliska śmierci, jak można się domyślić.
Dzięki za uwagę! Mam nadzieję, że blog wam się podoba ;-)
Miłego czytania! ;*
Gęsta chmura pary wzbiła się w powietrze.
Po chwili strumień wody zmoczył nasze ciuchy, aż w końcu zobaczyliśmy tylko czarne szczątki kilku drzew i spaloną trawę.
- Co to było? - zapytałem spanikowany i odstawiłem Clarisse na ziemię.
- Nie wiem... może.. - nie dokończyła, ponieważ nagle pojawił się przed nami jakiś chłopak i dwie rude dziewczyny.
- Ej, to wasza robota? Dzięki! - powiedziałem wesoło i chciałem podać rękę brunetowi, ale Clarisse mnie powstrzymała. Spojrzałem na nią i zorientowałem się, że poznaje tego kolesia.
Na twarzy chłopaka pojawił się kpiarski uśmieszek.
- Czego chcesz? Nie wystarczy ci to, że tak pięknie cię wtedy załatwiłam? - zapytała Clarisse, podchodząc bliżej. Chciałem ją powstrzymać, ale może i lepiej grać na zwłokę.. wiadomo, że jedna z dziewczyn miała moc, a sądząc po minie Clarisse, ten psychol też ją miał. - Co? Boimy się? - blondynka coraz bardziej rozdrażniała bruneta i podchodziła bliżej niego. Wątpię, że to pójdzie na naszą korzyść.. - Może zaraz... zmienię czas? - nie wytrzymał, wyjął topór i zniknął.
- Blacky, co się dzieje? - powiedziałem zaniepokojony, ale nie okazywałem strachu.
- Blacky? Nowa ksywa? - przedrzeźniała mnie próbując załagodzić sytuację.
Nagle ujrzałem błysk srebrnego ostrza i w moim brzuchu utknął na chwile topór. Ujrzałem mój wskaźnik HP, które spadło do strefy żółtej. Oj, niedobrze...
- AAAA!!! - krzyknąłem z bólu, kiedy coś powaliło mnie jeszcze na ziemię.
Spojrzałem obolały na Clarisse. Wyglądała na bardzo skupioną.
Widać było, że coś planuje. Wstałem i stanąłem blisko niej, żeby w razie czego pomóc lub być gotowym na ucieczkę.
Stałem czekając na kolejny atak bruneta.
Nagle zauważyłem jaskrawo-zieloną łunę na rękach Clarisse. Odruchowo zrobiłem minę typu "WTF???!!", a tym bardziej wykrzywiłem twarz na widok jej zadowolonego uśmiechu.
Świat zawirował krótko i znów znajdowałem się z Clarisse pod strumieniem wody wyczarowanym przez rudą dziewczynę.
- Tędy! - krzyknęła blondynka i chwyciła mnie za rękę, ciągnąc w kępę gęstych drzew.
- Ej.. gdzie oni są? - zapytał jeden z rudzielców. Wow.. jaka niekumata..
- Cholera!!! Ta żmija potrafi zmieniać czas!!! - wydarł się chłopak.
Słysząc jego słowa wszystko się we mnie zagotowało. Zdenerwowany wyskoczyłem z kryjówki i złapałem głowę chłopaka w ręce, wykręcając mu kark.
- Dr... Dranhoss!!! - krzyknęła Clarisse i wybiegła za mną.
- Co ty do niej POWIEDZIAŁEŚ??!!! - warknąłem temu chuliganowi prosto do ucha.
Oba rudzielce patrzyły przerażone..
- J-ja?.. - chłopak nie dokończył, bo właśnie pojawił się żółtek, Yamir... ech.. jeszcze jego tu brakowało..
- Pomóc w czymś? - zapytał przymilnie, niosąc dwie rude w powietrzu. Wierciły się i chciały uciec, ale silna moc nie pozwalała się im wydostać. A więc taka jest jego sztuczka. Całkiem, całkiem..
- Nie dzięki. - powiedziałem trzymając mocno chłopaka i niemal zgniatając mu czaszkę.
- Ok. One chyba też już nie potrzebne. - powiedział obojętnie Yamir i rzucił , gdzieś w głąb lasu dwa rudzielce. Raczej to przeżyją..
Przyjrzałem się brunetowi, którego trzymałem i dostrzegłem jego znacznik, nick oraz HP, które było już niedaleko żółtej strefy.
" Jak dojdzie do żółtej to może przestanę.. " pomyślałem nie puszczając chłopaka - Nemesisa, jak dostrzegłem na pasku z nickiem.
- Dobra, Dranhoss! Przestań już, bo go zabijesz! - powiedziała Clarisse. Wiem, że nienawidzi gościa, ale z pewnością była już zdenerwowana.
Znów spojrzałem na pasek HP bruneta. Był już żółty, a nawet lekko pomarańczowy.
" OK, koniec." powiedziałem w myślach i puściłem głowę Nemesisa.
Chłopak upadł na kolana i złapał się za pulsującą z bólu głowę.
W złości kopnąłem go jeszcze mocno tak, że odleciał na kilka metrów i walnął w drzewo.
- Auuu!!! - krzyknął i osunął się na ziemię, jego pasek HP był już czerwony. Nadał czułem w sobie furię, ale nie mógłbym go zabić.. Przecież to tak jakbym zabił człowieka w realu, a nie tylko gracza.
- Po co nam pomogłeś, skoro i tak chciałeś się zemścić? - zapytała Clarisse podchodząc do Nemesis'a.
- To chyba oczywiste... - wydyszał brunet. - Nie mogłem pozwolić żebyś spaliła się na wiór,.. bo sam chciałem cię wykończyć..
"Nie no koleś mnie wkurza!" pomyślałem i w złości kopnąłem go w nos tak, że zaczęła lać się z niego krew. Kurde.. naprawdę realna ta gra..
- AAA!!! - krzyknął brunet i złapał się za nos.
Stanęliśmy we trójkę przy zmordowanym Nemesisie i popatrzyliśmy na niego z góry.
- Dobra jak już skończyliście to może go wrzucimy i spróbujemy dostać się do miasta? - zaproponował racjonalnie Yamir. W sumie gościu nie jest taki zły..
- No Cl.. Blacky chcesz coś jeszcze od niego? Bo ja raczej skończyłem. - powiedziałem z ironicznym uśmieszkiem.
- Nie, raczej nic chociaż może jedno. - powiedziała i znów zielona łuna pojawiła się na jej dłoni.
Cofnęliśmy się do poprzedniej chwili.
- To chyba oczywiste.. - wydyszał. - Nie mogłem pozwolić żebyś spaliła się na wiór,.. bo sam chciałem cię wykończyć..
" Nie no koleś mnie wkurza!" powróciła myśl i znów mocno kopnąłem bruneta w nos.
- To wszystko. - powiedziała Clarisse, kiedy zieleń zniknęła z jej dłoni.
Zaśmiałem się i klepnąłem dziewczynę w ramię.
- Dobre! - pochwaliłem ją roześmiany.
- No to pa, pa maszkaro! - powiedział Yamir i rzucił swoją mocą Nemesisa mniej więcej w to samo miejsce, co rudzielców.
Krzyk potoczył się echem podczas lotu bruneta, a później usłyszałem tylko gdzieś w oddali dźwięk łamanych gałęzi.
- To co, idziemy do miasta? - zapytałem swoich towarzyszy.
- Zaraz. Co wy na to żeby stworzyć drużynę? - zaproponowała Clarisse.
Nie ukrywam, że jej propozycja mnie zaskoczyła, zwłaszcza, że nie dość dobrze dogaduję się z Yamirem. Chociaż w sumie po dłuższym zastanowieniu to nawet spoko gość.. Oby tylko nie zbliżał się do Clarisse...
- Ja nie mam nic przeciwko! - zgodził się ze swoim "olśniewającym" uśmiechem Yamir.
- No cóż.. Wygląda na to, że będę musiał się do was przyzwyczaić.. - powiedziałem półżartem.
Zadowolona Clarisse rozwinęła menu postaci i kliknęła w opcje drużyna. Pojawiła się przede mną informacja:
Zaproszenie do drużyny z graczami:
Black Panther
Yamir
Akceptuj Odrzuć
Od razu wybieram: Akceptuj.
Evelinee
**********************************************
Dla niezbyt ogarniętych
Wskaźnik HP jest to wskaźnik życia. Występuje w nim zielona strefa, żółta, czasami pomarańczowa i czerwona - najbardziej bliska śmierci, jak można się domyślić.
Dzięki za uwagę! Mam nadzieję, że blog wam się podoba ;-)
Miłego czytania! ;*
NO NIE MÓW!! /myślałam, że to znaczy Harry Potter! XD XD A, i dobre z tym żółtkiem ;P
OdpowiedzUsuńHAHAHAHA!!! Żółtek! :D Ale serio?? Harry Potter?? Olka R. pomyślała, że ty na serio to mówisz! XD I dlatego to umieściłam. Żeby nie pojawiały się tak pytania. :]
OdpowiedzUsuń