sobota, 3 listopada 2012

Y. 19. Poziom 1.

      Drzwi zatrzasnęły się hukiem.
      Pojawiła się przede mną niewielką czerwona strzałka. Nic poza nią nie zauważyłam. Wokół panowała ciemność.
      Strzałka wskazywała w prawo. Ruszyłam w tym kierunku, a za mną reszta dzieciaków.
      Weszliśmy do wielkiego pomieszczenia. Wysokie ściany były podświetlone na czerwono.
       Nagle znikąd pojawił się.. Valdemar Runshvizer. Był ubrany w jakąś ciemną pelerynę z kapturem, który zasłaniał mu twarz. Poznałam go po głosie..
     
     Witajcie, moi drodzy! Widzę, że jest wasza cała dwudziestka. Bardzo mnie to cieszy! Zapewne zastanawiacie się czemu was tutaj sprowadziłem. A więc mam w głowie taki świat, w który tylko ja będę mógł ingerować. Środowisko, w którym będziecie jedynie wy, we własnym świecie. Świecie Faith'a. Wejdziecie do specjalnych symulatorów. Starajcie się jednak przejść tę grę do końca, bo nie gwarantuję, że wrócicie żywi.. Ponieważ kiedy znajdziecie się w symulatorach, wasze prawdziwe ciała będą bezwładne. Jeżeli ktoś będzie próbował wypuścić was z komór, wasze mózgi mogą tego nie wytrzymać.. Wtedy zginiecie nie tylko w grze, ale i w rzeczywistości. W takim razie starajcie się przejść wszystkie 80 poziomów, tylko w ten sposób uda wam się opuścić grę i wrócić domu. A teraz zapraszam was do Faith'a!  
     
       Runshvizer rozpłynął się w powietrzu.
       To samo stało się z pomieszczeniem, w którym się znajdowaliśmy. Teraz jesteśmy w niedużym białym pomieszczeniu.
       Pod ścianami stały białe kabiny w kształcie ciała człowieka.
       Stałam w osłupieniu. Obok mnie nadal byli Lewis i Aaron. Ich twarze wyrażały takie same przerażenie, co moja. Nagle za plecami usłyszałam czyjś głos.
       - Cześć, dawno was nie widziałem! - przywitał się Drake stając obok nas.
       - O, siemka. - powiedzieliśmy razem spoglądając na bruneta. Raczej nie byliśmy teraz skorzy do rozmów.
       Nagle poczułam sterującą mną siłę. Nie mogłam zapanować nad moim ciałem. Nie mogłam nic zrobić. Ogromna siła pociągnęła mnie i wsadziła do jednej z kabin. Zdążyłam tylko zauważyć Aaron pociągniętego to sąsiedniej kabiny, po czym drzwi zatrzasnęły się odcinając mnie od innych.
       Tajemnicza siła puściła. Odzyskałam zdolność panowania nad swoim ciałem. Niestety nic nie mogłam zrobić, żeby się wydostać.
        Na głowę nasunęła mi się jakaś metalowa opaska. To samo stało się z rękami i nogami.
        Błysnęło jasne światło i przestałam czuć ucisk metalowych "obroży". Poczułam, że unoszę się w powietrzu. Otworzyłam oczy i ujrzałam, że spadam z naprawdę dużej wysokości w stronę jakiegoś miasta. Okropnie mnie to przeraziło i zaczęłam się wiercić, mając nadzieję, że w ten sposób uniknę twardego lądowania. Niestety moje starania na nic się nie zdawały. W końcu znalazłam się już naprawdę nisko.
        " To już koniec! " - pomyślałam ze łzami w oczach.
        Na moje szczęście spadłam na jakieś płótno rozłożone nad małym straganem. Jednak jedynie się od niego odbiłam i twardo spadłam na miejską drogę.
        Wstałam obolała i rozejrzałam się wokoło. Znajdowałam się na jakimś średniowiecznym rynku. Obok przechodzili różni ludzie. Nie wyglądali na graczy. Pewnie jacyś miejscowi.
         Spojrzałam na swój strój. Miałam na sobie zwykłą płócienną koszulę i skórzane spodnie z czarnym pasem, o którego przyczepiony był jakiś słaby miecz. Cienko jak na początek. Mam nadzieję, że mam trochę więcej ekwipunku. Powinnam mieć coś z mojej postaci z Faith. Sprawdzę to później.
        Chciałam dowiedzieć się, gdzie właściwie jestem. Runshvizer powiedział, że to będzie Faith, ale tego miejsca w ogóle nie poznawałam. Widocznie zmienił trochę krajobrazy. Zasady z pewnością też. Zwłaszcza tę jedną. Jeśli zginiemy w grze to i w realu...
        Podeszłam do najbliższego straganu i zwróciłam się do poczciwego staruszka.
        - Dzień dobry! Chciałam zapytać, gdzie się znajdujemy?? - rzekłam z miłym uśmiechem.
        - CO MÓWISZ MOJE DZIECKO???!!! - wykrzyczał zachrypłym głosem staruszek.
        Chciałam już mu odkrzyknąć, może by usłyszał, lecz w tym momencie podeszła do nas jakaś babcia.
        - Witaj, dziewczynko! Przepraszam cię za Mariana, ale on jest niedosłyszącym. Ma bardzo poważnie uszkodzony słuch. - wyjaśniła miło żona handlarza, co wywołało kwaśną minę u jej męża. - A jeśli chodzi o twoje pytanie. Jesteśmy w Mieście Początku, poziom 1.
        - Och.. Dziękuję bardzo! - powiedziałam z wdzięcznym uśmiechem. - A powie mi pani jak dojść do Placu Głównego?
        - Ależ oczywiście! Idź tędy cały czas prosto. - powiedziała wskazując na ciągnącą się drogę z prawej strony, na jej końcu zauważyłam dużą wierzę z dzwonem na szczycie.
        - Dziękuję bardzo! Do widzenia! - powiedziałam i chciałam już odejść, ale ktoś złapał mnie za rękę.
        Zaskoczona obejrzałam się za siebie.
        - Czego chcesz? Kim jesteś? - powiedziałam przerażona, szybko wyrywając rękę z uścisku bruneta.
        - Jak to? Nie poznajesz mnie? To ja Aa... Aa... - chłopak jakby się dławił. Nie mógł wypowiedzieć swojego imienia. Po chwili jednak spostrzegłam się, że to postać Aarona, Dandross.
        Z dziwiło mnie jednak, że nie mógł wypowiedzieć swojego imienia. Z więc skoro Aaron jest Dandrossem to ja jestem Yansorą.
        - Kurde! Nie mogę nawet powiedzieć swojego imienia! Ale to wkurzające! - powiedział w końcu oburzony chłopak.
        - Spoko wiem, że to ty. Jak widać Runshvizer chce żebyśmy mówili do siebie po nickach, Dandross. - rzekłam podsumowując fakty.
        - Na to wygląda... Co zamierzasz robić? - zapytał brunet.
        - Mam zamiar przejrzeć mój ekwipunek i iść poexpić. A ty? - zapytałam Dandrossa, chociaż mało mnie on obchodzi.
        - To samo! - powiedział wesoło.
      "Extra...rzygam.." pomyślałam niezadowolona.
        Ruszyłam przed siebie w stronę placu, a za mną Dandross, niczym cień..
        Stanęłam gdzieś w kącie i machnęłam w powietrzu prawą ręką, tak jak to zwykle robił gracz, aby rozwinąć menu.
        Z dotykowej listy wybrałam napis plecak. Przejrzałam długą listę rzeczy. JEST!! Mam wszystko to samo co w Faithcie!!! Założyłam moją extra zbroję, a do pasa przypięłam mój najlepszy miecz. Zawsze walczyłam bez tarczy, tylko mnie spowalniała.
        Wzięłam jeszcze z ekwipunku Pierścień Teleportacji i założyłam go na wskazujący palec u lewej ręki.
         Nie zwracając uwagi na Dandrossa, teleportowałam się na Mroczne Wzgórza. Były tutaj najłatwiejsze stworki. Musiałam expić tutaj, bo niestety mój wysoki level nie przeniósł się tutaj razem z ekwipunkiem. No cóż mimo wszystko z takimi przedmiotami szybko wbiję wysoki poziom.
         Wyjęłam miecz i zrobiłam kilka podstawowych ruchów. Nie wyszło mi to najlepiej, ale z czasem się nauczę.
         Zauważyłam niedaleko grupkę słabych potworów Wolfvers.
         Przygotowałam się do ataku i ruszyłam powoli.
         Kiedy znalazłam się metr od potworów zamachnęłam się mieczem i kiedy moc w broni się naładowała, uderzyłam z całej siły w grupkę Wolfversów. Niebieski piorun razem z mieczem przeciął wszystkie potwory za jednym zamachem.
         W powietrzu przede mną pojawiła się informacja:
Gratulacje!
Zyskujesz punktów: 1489
Osiągnąłeś level: 2
Rozwinąłeś umiejętność: Atak
Otrzymane itemy: Pierścień Uzdrowienia, mięso wilka.

         "Całkiem nieźle. Idę na coś lepszego! " pomyślałam i teleportowałam się do Groty Strachu.

                                                                                                         Evelinee

            ***

        Yansorka ;3











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz