sobota, 10 listopada 2012
C. 23. Ring to nie czas na żal - to czas na walkę.
- (...) W nędzy i rozpaczy już nie można żyć...Zabijając się na śmierć, można sobie ulżyć...(...) !!!!!! BEZ WAD GODNEGO ŻYCIA, NIC DO UKRYCIA!!!! Każdy prowadzi swój kierunek, każdy ma swój wizerunek. MY JESTEŚ JEGO KIEROWCĄ!!! Ludzie mówią, że jesteśmy czarną owcą, NIECH MÓWIĄ, CO CHCĄ!!!!! NIECH MÓWIĄ, CO CHCĄ!!!!!!!!!!!!!!! - krzyczymy w wniebogłosy do palącego się ogniska. Yamir i Drake coraz bardziej się lubią - to dobrze, bo teraz jesteśmy drużyną...
Trochę się zmieniło...siedzimy w tym g**wnie już dość długo. Staramy się umilać sobie czas, np. śpiewając naszą ulubioną piosenkę piratów...
A więc, jak już mówiłam, trochę się zmieniło...między innymi mam już 35 lvl, z czego się wsumie cieszę...W SUMIE, ponieważ zdobyłam go kosztem pomarańczowego wskaźnika... - tak, wiem, to straszne, ale życie tutaj zmienia człowieka..zasady diametralnie się zmieniają, gdy w grę wchodzi twoje własne bezpieczeństwo i życie...
Kilkunastu graczy chciało już na nas zapolować, ale im się nie udało. Drake najchętniej od razu by ich rozwalił, ale ja i Yamir panujemy nad tym...ale wracając do mnie...mam pomarańczowy znacznik, ponieważ musiałam kilka razy ratować nie tylko swoje życie, ale też życie moich przyjaciół. Nie ukrywam, że czasami miałam ochotę skończyć z moimi więźniami...
- Blacky, idziesz zapolować? - zapytał Yamir, wyjmując swoje dwa, długie miecze i patrząc na mnie miło swoimi czekoladowymi oczami.
- Eeee...niee...nie chce mi się. Nie chce mi się jeść. I tak już się spasłam jak żuk!! - odpowiedziałam wesoło.
- Haha, dobre sobie. Według mnie wyglądasz ślicznie. Jak zawsze. - powiedział Yamir i ruszył w stronę lasu. Szczęście, że Drake akurat był w namiocie...
Wiem, to może się wydawać dziwne, ale my NIE jesteśmy razem. Traktujemy się raczej po przyjacielsku...
- Hej mała, gdzie Yamir? - zapytał chłopak, siadając obok mnie. Szturchnęłam go w ramię.
- NIE MÓW DO MNIE MAŁA!!!! - krzyknęłam. - Poszedł na małe polowanko do lasku.
- Acha. - bąknął Drake i zabrał się za jedzenie mięsa Czerwonych Trunków, które zabiliśmy wczoraj.
Drake ma 36 lvl, również kosztem znacznika..tyle, że jego był zupełnie czerwony...i to przez mnie!
Ok. tydzień temu, przy górach, w Dolinie Granda Greda, zaczaiło się na nas czterech osiłków...dwoje z nich miało moc ognia i hipnotyzujący wzrok. Gdyby Drake nie zabił dwóch z nich, byłoby po mnie...
- O czym tak rozmyślasz? - zapytał chłopak, świdrując mnie wzrokiem.
- O niczym. Tak sobie myślę, że zjadłabym budyń. - zaśmiałam się, nie wiem czemu.
AAAAAAUUUUUUU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Podniosłam się na równe nogi.
- Co to było? - zapytałm Drake'a, wyjmując mój miecz i sztylety.
- Nie wiem...Poczekaj. - odpowiedział mi chłopak i wyjżał zza skały. - CHOLERA!!! - krzyknął i złapał mnie za rękę. - CHODŹ!!!!!
Nie wiedziałam, o co chodzi, ale posłusznie wykonałam rozkaz.
Biegniemy przez wielki step.
Za nami, a raczej jakoś NAD nami, cały czas słyszałam dziwne wycie....
- Dranhoss!!! GDZIE TY MNIE CIĄGNIESZ??!!! - po tych słowach obejrzałam się za siebie.
Opadła mi szczęka...
Tuż nad nami unosiły się niesamowicie...piękne stworzenia...z przodu wyglądały jak ogromne, czarne i białe konie, które mają GIGANTYCZNE, smocze skrzydła, a na dodatek zieją ogniem!
- SZYBCIEJ!!! - krzyknął Drake i wziął mnie na barana. Znowu...
- Ej! Nie jestem taka powolna! - odpowiedziałam i zauważyłam, że te stworzenia wcale nas nie gonią...ONE UCIEKAJĄ! Uciekają przed czymś większym...
Krew zmroziła mi żyły.
Ujżałam NIESAMOWICIE WIELKĄ, czarną plamę z kopytami i ciałem eee..ryby? W każdym razie miała łuski...
- Wtf... - bąknęłamc do siebie, gdy z czarnej chmury zaczęły wypełzać cienie w kształcie węży..
Nie mamy z nią szans...
W pewnym momencie, kilka koni pędziło po ziemi. Wpadłam na zebisty pomysł...
- Dranhoss!! Puść mnie!! Musimy wsiąść na te...te konie!! - wydarłam się mu do ucha, tak, żeby usłyszał. Od razu zwinnie puścił mnie na ziemię i zaczailiśmy się, czekając na stworzenia.
- Eeee...Blacky, przemyślałaś to? - zapytał przrażony chłopak.
- Nie.- odpowiedziałam w momencie, gdy czarny koń przebiegał tuż przy mnie.
Złapałam go za grzywę.
Warknął jak wilk i popędził na przód.
Nigdy wcześniej nie jeździłam konno, ale to był najlepszy, albo raczej JEDYNY moment, żeby się tego nauczyć...
Drake poszedł w moje ślady.
- WIIIOOO!!!!! DO GÓRY MAŁY!!!! DO GÓRY!!!! - krzyczałam z całej siły, trzymając się kurczowo sierści zwierzęcia.
Potwór, który był już dosłownie nad nami, ryknął tak przeraźliwie, że ledwo nie opanowałam chęci zatkania uszu rękami.
- BŁAGAM CIĘ!!!!!! LEEEEEEEEEEEEĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - na szczęście, mustang chyba zrozumiał, że to nie są moje widzi-misie i wzbił się w powietrze. - AAAAAA!!!! - krzyknęłam, gdy dwa czarne cienie przeleciały mi przed oczami. Zdziwiłam się, bo nagle przybrały one postać tysięcy małych ryb, które miały niesamowicie długie i ostre zęby!!
- AAAAUUU!! - krzyknęłam, gdy poraniły moje ręce i twarz.
W pewnym momencie, mój rumak zionął ogniem, spalając małe drapieżniki.
- DZIĘKI!!! - krzyknęłam i poklepałam go po szyi.
Drake leciał kilkanaści metrów za mną.
Potwór był coraz bliżej...
- W LEWO!!! - krzyknęłam do konia i pociągnęłam jego dłgą grzywę z lewej strony. Skręcił.
" Ok...musimy lecieć w góry... " - myślę i przyspieszam.
Pode mną widzę szczątki umarłych koni, które powoli znikają...Łza kręci mi się w oku, gdy słyszę rozpaczliwe wycie tych pięknych stworzeń, ale szybko ją ocieram - Ring to nie czas na żal. To czas na walkę.
Lecimy teraz nad górami.
Bestia wciąż blisko, ale nie aż tak, jak wcześniej.
" Co robić...co robić..."
Po drodze zabijam kilkanaście jakiś brązowych niby-ptaków, które szrpią mnie za włosy i płaszcz.
+ 100pkt.
+ 100pkt.
+ 100pkt.
" Trzeba lecieć niżej! " - ta myśl wpada mi do głowy i od razu ją realizuję.
Słyszę z tyłu łopot skrzydeł - to pewnie Drake...
- MUSIMY LECIEĆ NIŻEJ!!!!!!!! - krzyknął chłopak.
- NO WIEM!!!! - to odpowiedziawszy, zniżyłam się jeszcze bardziej, ku zaśnieżonym szczytom gór. - byliśmy naprawdę wysoko...
Kaszlę, gdy lecimy przez kolejną chmurkę.
Słońce powoli zachodzi...
Tak, wiem, to byłoby romantyczne, ale zauważmy, że goni mnie kilometrowy potwór, który chce mnie zabić!!
Zniżam się jeszcze bardziej.
Nie słyszę już ryku.
Oglądam się za siebie i widzę, że potwór jest wysoko nad nami.
- HAHAHA!!!! UDAŁO SIĘ!!!! - wrzeszczy do mnie Drake.
Uśmiecham się pod nosem. Zamykam oczy i rozluźniam ręce, aby w końcu latać...
AAlexa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hihihihiih ( hś ), no mam nadzieję, że poradzicie sobie z pisaniem ;P
OdpowiedzUsuńACHA!!!
Kochani czytelnicy! Muszę Wam ogłosić ( bo nie zrobiła tego Eve ) że jest zorganizowany kasting na osobę,która będzie pisać Drake'em!!
Ihihiihiii ( HŚF ), w zawodach biorą udział 3 osoby - OD, WW i AM. ( nie będę narazie pisać nicków ;P ) a więc następny rozdział Drake'a będzie pisany przez jedną z nich. :)), a znaczy jedną lub jednego... XD
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :***
UWAGA UWAAAGAA !!!!!
OdpowiedzUsuńWYGRAŁA
ŁASICA AGRESYWNA! ( ASIZDA MUS )
GRATULACJE :*
Teraz to ona będzie pisać Drake'em.
Tak GRATULUJEMY!!! :D
OdpowiedzUsuń