niedziela, 25 listopada 2012

C. 29. Za tobą - wszędzie.




Zdążyliśmy już mniej więcej ogarnąć nasze rzeczy. Siedzieliśmy na piasku. Słońce zaszło już z pół godziny temu. Od jakiegoś czasu nic mnie nie niepokoiło. Oczywiście, nie zdziwię się, gdy za chwilę coś złapie mnie za gardło i udusi...
   Od dawna myślałam, zastanawiałam się, co było przed grą...pamiętam tylko fałdkę - mojego kochanego psiaka. I nic poza tym.
- Tęsknię trochę za... ech.. denerwuje mnie to. Właściwie nie mam za czym tęsknić. Nie pamiętam nic poza.. poza moim psem Bulbonem! Ale to jego najbardziej w świecie kocham, więc się nie dziwię. Haha! Tęsknie za nim.. - powiedziałam wzdychając. Rzeczywiście tęskniłam, ale dużo bardziej potrzebowałam kogoś, kto mnie pocieszy i po porostu powie, że będzie dobrze.
- Ja pamiętam.. Jedynie moją mamę.. Również za nią tęsknię..-powiedziałem zgodnie z prawdą. Brakowało mi mojej mamy, która, mimo, że codziennie umawiała się z innym facetem, to w końcu była częścią rodziny. Głupio, że dopiero teraz doszedłem do takich wniosków. - odpowiedział zupełnie poważnie Drake.
- Jeśli przeżyjemy tą grę, odwiedzę cię w Rio.-uśmiechnęłam się.
- A ja ciebie w Cassis. - powiedział chłopak, patrząc mi głęboko w oczy. W blasku księżyca, ja również dostrzegłam jego ciemne, zielone źrenice.
- Szkoda, że nie pamiętamy nic poza wydarzeniami ze statku, ale... cieszę się, że się na nim znalazłam. W końcu tam cię poznałam.
- Ja też się cieszę.
   W pewnym momencie, Drake skierował swój wzrok na moje usta - mało się nie zakrztusiłam, gdy pojęłam, co on chce zrobić! Nigdy nie myślałam o nim, jak o " chłopaku ", czy...no nie wiem..raczej jak o przyjacielu i dobremu partnerowi do walki. Nie wiedziałam, że wszystko zmieni się w jednej chwili..
    Drake przytulił mnie mocno do siebie. Odwzajemniłam uścisk. Po chwili trochę się odsunął i lekko pocałował mnie w usta. W tym samym momencie przeszły mnie ciarki i zatrzęsłam się. Chłopak spojrzał na mnie. Zrobiłam smutną minę.
- Przepraszam. - powiedział, patrząc spode łba w ognisko. Chyba źle mnie zrozumiał. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Ale mi się to podobało. - powiedziałam, nadal się uśmiechając.
- Serio? - zapytał, a w jego oczach zaiskrzyły gwiazdy.
- Tak. - odpowiedziałam i przytuliłam się do niego. Kątem oka, spojrzałam jeszcze na pięć planet, otoczonych jasną łuną i zapadłam w głęboki, spokojny sen.
                                                                    ~~*~~
   Obudził mnie lekki powiew wiatru. Otworzyłam oczy. Zauważyłam, że Drake przykrył mnie kocem. Odwinęłam go i postanowiłam zrobić coś do jedzenia.
" Nie będę go budzić. Niech sobie pośpi... " - pomyślałam, zabrałam Tolka, Bolka i Lolka, i poszłam w stronę dżungli.
   Drzewa w tym dzikim lesie, rosły bardzo blisko siebie. Niemal każde z nich miało inny kształt i liście. Niektóre były nawet ciemno granatowe, ozdobione jaskrawo-różowymi, niesamowicie pięknymi kwiatami.
   Nie mogłam się oprzeć i zerwałam kilka, przypinając sobie do długich, blond włosów. Idąc wzdłuż stromego spadu, przy skałach, zauważyłam ogromną, dziką polanę z mnóstwem kwiatów. Zorientowałam się, że je uwielbiam...postanowiłam trochę zaszaleć...haha!
   Zaczęłam biegać po całej łące i przewracać się za każdym razem. Potrzebowałam tego. BARDZO. Pod nosem nuciłam piosenkę, którą skądś znałam. Była bardzo wesoła - przy najmniej miała wesołą melodię, bo słowa były chyba po włosku.
    Leżę na trawię z uśmiechem na twarzy.
    W pewnym momencie do moich uszu dochodzi głośne syczenie...
    Szybko wstaję i biorę sztylety i nóż.
    Obracam się wokół własnej osi.
    Nagle, z prawej strony, coś się poruszyło w głębokiej trawie. Staram się być cicho...
- AAAA!!!! - krzyknęłam, gdy jakieś ogromne zwierze, złapało mnie pazurami z tyłu. Na szczęście, albo i nieszczęście, udało mi się wydostać i spojrzeć w oczy bestii.
   Tuż przede mną stało ogromne zwierzę, trochę podobne do lwa, ale całe czarne w jakiejś złotej mazi. Odruchowo otworzyłam usta ze strachu.
    Bestia warknęła i przygotowała się do skoku. W ostatnim momencie, skoczyłam na bok, w stronę gęstych krzaków. Rozglądałam się za zwierzem, które chyba mnie nie widziało. Jednak nie to mnie zaskoczyło...kilkanaście metrów za mną, zobaczyłam trzy, malutkie, czarne kociaki. To była pewnie ich matka i chciała je nakarmić, lub broniła terytorium...
    Zrobiło mi się przykro...ale...ZARAZ, PRZECIEŻ JEŻELI JA JEJ NIE ZABIJĘ, TO ONA ZABIJE NAS!!! 
" Nie będę miała chyba lepszej okazji.." - pomyślałam, a w sumie to ja chyba  W OGÓLE nie myślałam i skoczyłam z tyłu na lwa, łapiąc go za grzywę.
   Zawył przeraźliwie, ale ja nie miałam zamiaru odpuścić!
- BLACKY!!!! - usłyszałam głos Drake'a, dobiegający z dżungli. Nie miałam czasu, żeby mu odkrzyknąć... cisnęłam sztyletem w bestie, a ta znów zawyła i zrzuciła mnie z grzbietu. Jej wskaźnik życia zmalał o niecałe 4cm.
      Drake już mnie dogonił i próbował przeszkodzić bestii dojść do mnie. Dyszałam ciężko, ale postanowiłam się zabawić. Zaczęłam zmieniać czas, aby zadawać jej ciosy. Widziałam siebie, wskakującą na czarnego lwa, biegnącego Drake'a. Cały czas starałam się wyprzedzać siebie samą i zadawać ciosy. Wskaźnik malał coraz bardziej.
      Po jakiejś godzinie byłam wyczerpana. Drake i lew też. Wszyscy byliśmy zakrwawieni. Leżałam 16 m od dyszącego zwierza. Moje nogi i mózg dosłownie opadały z sił. Nóż trzymał Drake, który z kolei był jeszcze dalej...
      Zebrałam się w sobie i wstałam. Coraz upadałam, ale się podnosiłam. Zauważyłam, że chłopak ledwo sapie. Wzięłam od niego mój nóż i podeszłam do bestii. Zwierzę spojrzało na mnie smutnymi, szklanymi oczami. Jej cały bok mocno krwawił.
   Nagle, z tyłu usłyszałam cichy pisk.
  Obejrzałam się, ledwo trzymając się na nogach.
   Ujrzałam trzy, czarne plamki, skradające się z stronę mamy, której życie zależało ode mnie. Mogłam wbić jej nóż w serce.
- Co się ze mną stało? Ja taka nie jestem. - powiedziałam, a z oka spłynęła mi łza. Z krzykiem wbiłam ostrze w ziemię. Zakryłam oczy dłońmi. Nie mogłam tego zrobić....
    Chochoooo...pierwszy raz spotykam się z taką reakcją ze strony graczy...
- O, to ty downie?! Niemiło mi cię słyszeć. - powiedziałam na dźwięk głosu " gospodarza ". Rzygam. W tym samym momencie coś zakuło mnie w środku. Zgięłam się w pół.
      Haha! Tylko grzecznie, kochanie! Masz zabić te zwierzę...taka jest gra...musisz żyć, zabijając inne życie..
   Głos Runshvizera brzmiał bardzo przekonująco. Zapomniałam, że przez chwilę chciałam oszczędzić lwicę. Zbliżyłam się i podniosłam ostrze.
Taak...dasz radę. Musisz zabić...po to jest gra..
PYK
PYK
       Znów wrócił mi rozum. WŁAŚNIE - GRA, W KTÓREJ NIE CHCĘ BYĆ.
- CHRZANIĘ TĄ GRĘ!!! JEST NAJGORSZA NA ŚWIECIE!!!!! W ŻYCIU BYM JEJ NIE KUPIŁA NAWET PO 100% PRZECENIE!!!!! - darłam się do nieba, z nadzieją, że psychol mnie usłyszy.
    Warknęłam jak tygrys i wstałam. Spojrzałam w oczy zwierzęciu, które powoli dochodziło do siebie i próbowało się podnieść.
- To taki bonus. Łapiesz? - zapytałam, chowając sztylety z uśmiechem. - Następnym razem zbiorę punkty! Więc uważaj, i lepiej ze mną nie zadzieraj! Ok?
- Halo! Dranhoss?! Wstawaj, musimy spieprzać! - próbowałam ocucić chłopaka. Po kilku minutach udało mi się. Drake otworzył oczy z uśmiechem, ale po chwili zaczaił się w nim strach.
- A gdzie bestia? Zabiłaś ją?
- Nie.
- A-a-ale jak to? G-gdzie ona jest?
- Poszła sobie. - powiedziałam spokojnie, pomagając mu wstać. - Idziesz?
- Za tobą - wszędzie. - powiedział, obejmując mnie w talii w szczerym uścisku.
                                                                                                          AAlexa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz