sobota, 3 listopada 2012
C. 20. A więc zamiast BUM było zwykłe BENC
Witajcie, moi drodzy! Widzę, że jest wasza cała dwudziestka. Bardzo mnie to cieszy! Zapewne zastanawiacie się czemu was tutaj sprowadziłem. A więc mam w głowie taki świat, w który tylko ja będę mógł ingerować. Środowisko, w którym będziecie jedynie wy, we własnym świecie. Świecie Faith'a. Wejdziecie do specjalnych symulatorów. Starajcie się jednak przejść tę grę do końca, bo nie gwarantuję, że wrócicie żywi.. Ponieważ kiedy znajdziecie się w symulatorach, wasze prawdziwe ciała będą bezwładne. Jeżeli ktoś będzie próbował wypuścić was z komór, wasze mózgi mogą tego nie wytrzymać.. Wtedy zginiecie nie tylko w grze, ale i w rzeczywistości. W takim razie starajcie się przejść wszystkie 80 poziomów, tylko w ten sposób uda wam się opuścić grę i wrócić domu. A teraz zapraszam was do Faith'a!
" O jeny...ten człowiek mnie przeraża... " - pomyślałam, gdy postać Runshvizera zniknęła.
Dopiero teraz zauważyłam, że przed nami stoją jakby " sarkofagi " w kształcie ludzi.
Już chciałam powiedzieć coś do Yamira, gdy jakaś niewidzialna siła, zaczęła ciągnąć mnie do środka jednae z nich.
Wyrywałam się, ale nic to nie dało...
Znalazłam się w środku.
Denerwuje mnie, gdy robię coś, na co nie mam ochoty...gdy nie mam na to wpływu..
Zaczęłam rozglądać się wokoło...
Moja kabina była podświetlona na niebiesko - no, może niebieski z turkusem.
W pewnym momencie poczułam, że odrywam się od ziemi...
- Aaaa!!! - krzyczę, gdy wzbijam się coraz wyżej..
Świat zawirował...
Pod sobą widzę jakieś góry
" O BOŻE, ROZBIJĘ SIĘ!!!!! " - pomyślałam, bo nie mogłam wydusić słowa.
" Pięknie, to już koniec gry...a mogłam trochę pożyć i powalczyć..." - to była moja ostatnia myśl, przed upadkiem na twardą ziemię.
" BUM? " - w chwili, kiedy miałam zrobić " BUM ", jakaś siła przytrzymała mnie jakieś 20 cm nad ziemią.
Nie rozumiałam, co się stało. Instynktownie zasłoniłam głowę rękami.
A więc zamiast BUM było zwykłe BENC...??
- Haha, trochę adrenaliny nie zaszkodzi! - usłyszałam przed sobą głos Yamira.
Pomógł mi wstać.
- C-co? TY MYŚLISZ, ŻE TO BYŁO FAJNE??!! - krzyknęłam z oburzeniem i szturchnęłam go w ramię z uśmiechem. - Merci beaucoup. - dodałam w moim języku, co oznacza " Dziękuję bardzo ".
- De rien. - odpowiedział brunet z uśmiechem, co znaczy " Nie ma za co ".
- Uczysz się francuskiego? - zapytałam po chwili, gdy razem szliśmy między fioletowymi kwiatami, po wielkim wrzosowisku.
- Tak, u nas w szkole można dobierać sobie języki. - powiedział Yamir, spoglądając na mnie.
- Aha..a to była twoja moc, tak?
- Tak, zgadłaś. - powiedział. - pożyteczna, prawda?
- Hehe, tak, nawet bardzo. Ja mam moc czasu. - odpowiedziałam na jego kolejne, zapewne, pytanie.
- Ciekawe, gdzie wylądowała reszta, prawda? - zapytał Yamir.
- Tak...wiesz, może powinniśmy się kierować w stronę lasu... - stwierdziłam. Przecież bez sensu jest iść w góry!
Z ciekawości przesunęłam ręką w dół i przede mną pojawiła się lista.
- Ale super! - powiedział uradowany Yamir i powtórzył mój ruch.
Z menu wybrałam moje cztery sztylety i jeszcze jeden, długi, zapasowy nóż, który dostałam, gdy miałam 114 lvl., przydaje się dlatego, że jest czymś w rodzaju miecza świetlnego, który zawsze wraca, gdy go na przykład rzucisz. Wybrałam też mój czarny kombinezon i długi, czarny, skórzany płaszcz do kompletu. - przecież nie mogłam paradować w odblaskowym stroju przy walce na śmierć i życie!!
Wyjęłam też OCZYWIŚĆIE moją kochaną, czerwoną kokardkę.
Ubranie pojawiło się na mnie od razu...CZAD.
W między czasie, wyjęłam z plecaka jeszcze moje super-długie, czarne kozaki.
- Ok, teraz mogę walczyć. - dodałam z uśmiechem.
Zapeszyłam...
Nagle, z jeziora, które było jakieś 15 - 20m ode mnie, zaczęły wyłazić jakieś stwory, których nigdy wcześniej nie widziałam... Miały ogromne, wyłupiaste oczy i ostre, spiczaste zęby, z których lała się jakaś czarna maź...
- Fuu.. - jęknęłam, wyjmując z pasa moje małe skarby.
- Ok, rozdzielmy się, dobra? Ja w lewo, ty w prawo.. - powiedział niemal szeptem Yamir.
Zrobiłam, co kazał...
Byłam przerażona...
" Cholera... TO TYLKO GRA!!! " - pomyślałam i pobiegłam na przód z krzykiem bojowym.
- EJ!!!! Cl...CO TY WYPRAWIASZ??!!!! - darł się Yamir, za moimi plecami.
Ale ja nadal biegłam.
Wyjęłam mój miecz świetlny.
Te głupie larwy rzuciły się na mnie...
Podniosłam broń i jednym, płynnym ruchem, przedzeliłam jedną z nich na pół, a wtedy zniknęła.
Od razu pojawiła się informacja, tuż przede mną.
GRATULACJE
Zyskujesz punktów : 4000
Osiągnęłaś level : 2
Rozwinęłaś umiejęstość : Atak
Otrzymane itemy : 3 zapasy wody, Ulepszenie Miecza Zagłady
- ODSUŃ SIĘ, BO NIC NIE WIDZĘ!!! - krzyknęłam bezsensownie do wirtualnej wiadomości, odgarniając ją ręką w powietrszu.
To chyba, niestety, jeszcze bardziej je rozwścieczyło...
Kątem oka, zauważyłam, jak Yamir podnosi dwie z nich swoją mocą, i z całej siły ciśnie nimi o te piękne, filoletowe wrzosy, a zwierzęta, czy co to tam jest, rozpadają się z piskiem.
- AAA!!! - krzyknęłam, gdy jedno z nich uczepiło się zębami mojej nogi. - chwyciłam sztylet i wbiłam w jego głowę.
Nadał jeszcze żyło!!!!
- SPADAJ ODE MNIE!!!! - warknęłam i zaczęłam już z całych sił kopać i wbijać w nie ostrza.
Nareszcie zniknęło...
+2000 pkt.
Zobaczyłam, że z jeziora wyłazi ich coraz więcej...
- Ooooo nieee... - jęknęłam.
- HEEJ!!!! BIEGNIJ DO LASU!!! - wrzeszczał Yamir, załatwiając kolejnego z nich.
" Nie mogę go przecież zostawić! " - myśłałam. Ale jednak odwróciłam wzrok i pobiegłam w stronę lasu. - ojciec przez całe życie uczył mnie, że trzeba w krytycznych sytuacjach dbać tylko o siebie...nie wierzyłam do końca, ale pobiegłam, myśląc, że może tak odwrócę uwagę tych..ryb?
Wbiegłam w gęste drzewa.
- Cholera... - bąknęłam, bo właśnie zobaczyłam, jak biegną za mną te potwory.
Wyjęłam broń.
I rzuciłam.
Ku mojemu WIELKIEMU zdziwieniu, ostrze wbiło się dokładnie w to miejsce, w które celowałam - w sam środek głowy.
+2000 pkt.
GRATULACJE
Uzyskałaś punktów : 6000
Osiągnęłaś level : 3
Rozwinęłaś umiejętność : Rzut Ostrzem
- Super.. - powiedziałam do siebie, jednak nie było czasu na myślenie, bo z krzaków zaczęły wyłazić jakieś węże!!!!
Były niesamowicie długie...wiły się na wszystkie strony..
Próbowałam rozdzielać je moim mieczem, ale szybko złączały się na nowo...
" No pięknie, to koniec... "
Nagle, tuż przy mnie pojawił się jakiś mężczyzna. Stał tyłem, więc go nie poznałam...
W ręku trzymał pochodnię z ogniem. - zaczął bardzo zręcznie wymachiwać nią na wszystkie strony..
Ogromny gad, skulił się, ale nadal wysuwał swoje szpony.
- Cl..Blacky, idź za ten kamień! - powiedział chłopak - rozpoznałam go.
- Dr..!!! - nie mogłam wypowiedzieć jego imienia..dziwne.., ale i tak nie było czasu na romantyczne powitanie...
Zabrałam swoją broń, nadal gotowa do ataku, i schowałam się.
Chłopak wyjął z kieszeni jakiś płyn i polał nim po wijącej się, wściekłej bestii, a następnie puścił pochodnie.
Wybuchł ogień.
Ale chyba nie taki zwykły ogień, po pomimo zniknięcia węża, robił się coraz większy...
Drake przybiegł do mnie.
- Ej, przemyślałeś to dokładnie? - zapytałam, denerwując się.
- Nie. - powiedział PO PROSTU Drake.
Nagle ogień zrobił się jeszcze większy i zaczął nas gonić!
Chłopak pociągnął mnie za rękę i zaczeliśmy biec..
Ogień zaczął mi doskwierać..był coraz bliżej...zabierał mi powietrze..
- Dranhoss... - chrząknęłam. - Ja już nie mogę... - nie dawałam rady..biegliśmy już jakieś 15 minut sprintem!!!
Chłopak nic nie odpowiedział, za to szybko podniósł mnie na ramię i biegł dalej.
- CO TY ROBISZ!!!??? JESTEM ZA CIĘŻKA!!! - krzyczałam, ale nie próbowałam się wyrywać - po co? tylko bym zwolniła ucieczkę, a Drake'owi szło nawet szybciej, niż jak ciągnął mnie za rękę...
Nagle woda...
Po prostu polała się zimna woda!!
Nie było już ognia..
- Co to było? - zapytał spanikowany chłopak, odstawiając mnie na miejsce.
- Nie wiem... może... - nie dokończyłam, ponieważ nagle, znikąd, pojawił się przede mną jakiś dziwny chłopak i dwie rudowłose dziewczyny.
- Ej, to wasza robota? Dzięki! - powiedział wesoło Drake i już chciał podać mu rękę, ale go powstrzymałam..Tego chłopaka już poznałam... na pewno nie miał dobrych intencji..szczególnie wydał go ten jego kpiarski uśmiech...
- Czego chcesz? Nie wystarczy ci to, że tak pięknie cię wtedy załatwiłam? - zapytałam, podchodząc bliżej. Grałam na zwłokę, było ich więcej...no i jedna z tych dziewczyn na pewno miała moc...
Ale ja potrafiłam udawać i wprawiać w niepewność.. - Co? Boimy się? - nadal podchodziłam bliżej. Chłopak denerwował się..czułam to... - Może zaraz...zmienię czas? - nie wytrzymał, wyjął topór i zniknął.
" Cholera "
- Blacky, co się dzieje? - powiedział Drake.
- Blacky? Nowa ksywa?
- AAAA!!! - krzyknął Drake, gdy coś powaliło go na kolana.
Tego było za wiele...
Skupiłam się z całych sił...
Na moich dłoniach zaczęła się pojawiać jaskrawo - zielona łuna..
Uśmiechnęłam się pod nosem...
W następnej chwili byłam z Drake'em w strumieniu wody, wyczarowanym przez rudowłosą.
- Tędy!! - powiedziałam do Drake'a i chwyciłam go za rękę, ciągnąc w stronę gęstych drzew.
- Ej, gdzie oni są? - zapytała jedna z dziewczyn. Widać, że jakaś niekumata...
- Cholera!!!! Ta żmija potrafi zmieniać czas!!! - wydarł się chłopak.
Drake jak na sygnał uciekł z kryjówki i złapał go ręce, wykręcając kark.
- Dr...Dranhoss!! - krzyknęłam i wybiegłam za nim.
- Co ty do niej POWIEDZIAŁEŚ??!!! - warknął chłopak wprost do jego ucha.
Dziewczyny wyraźnie były przestraszone....
- J-ja?.. - chłopak nie dokończył, bo właśnie pojawił się Yamir.
- Pomóc w czymś? - zapytał miło, niosąc dwie rude w powietrzu. Widocznie chciały uciec.
AAlexa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Do czego to doszło...MUSZĘ CHWALIĆ SIEBIE SAMĄ! 0.o
OdpowiedzUsuńOjoj!! Nie musisz!! ŚLICZNIE!! ŚLICZNIE!! :**** :*** ;))
OdpowiedzUsuń