czwartek, 25 października 2012

Y. 10. Trójka najlepszych.

      Stanęłam jak wryta i patrzyłam w miejsce, gdzie przed chwilą stał Aaron i przypominałam sobie jego wzrok skierowany na mnie.
      - A..a..ale.. - zaczęłam się jąkać. - Fondress..
      - Co? Co mówisz, Yumi? - zapytał zdziwiony George i spojrzał w miejsce, gdzie kierowałam wzrok. - Widzisz tam coś?? Bo ja nic..
      - Niee.. chyba.. tylko mi się zdawało. Wiesz co, ja już pójdę.. - powiedziałam nieprzytomnie i ruszyłam w kierunku domu.
      - Mozę lepiej cię odprowadzę?! Niezbyt dobrze wyglądasz! Dobrze się czujesz?! - wołał za mną zmartwiony George.
      - Tak wszystko ok. Dzięki! Cześć! - zawołałam udając, że jest dobrze. Wiedziałam, że go nie przekonałam, ale gdyby ze mną poszedł zacząłby pytać co się stało. Nie chciałam.. nie widziałabym jak o tym rozmawiać..
      Ale kiedyś umówiłam się z Georgem, że będziemy szanować swoje wzajemne zdanie. Cieszę się, że o tym pamięta.
      Ruszyłam półprzytomna w stronę domu. Idąc chodnikami i ulicami, cały czas w kółko odtwarzałam w pamięci ten moment... Tą chwilę.. Jego spojrzenie.. uśmiech.. Uświadamiam sobie coś bardzo ważnego.
      "Tęsknie z-za tobą... Martwię się.. Czemu zniknąłeś? Tak bez pożegnania..bez słowa..."


*-*-*-*-*


      Weszłam do domu. Cisza.. Nic nie słyszę.. Idę na górę po schodach, przez nieuwagę potykam się o ostatni stopień i upadam na twarz. Nie chce mi się wstać.
      Po dziesięciu minutach podnoszę się bezwiednie i idę do mojego pokoju. Kieruję się do łazienki. Spoglądam w lustro. 
      Widzę w nim załamaną, przygnębioną i głupią dziewczynę, która.. Zaraz przecież ja tego nie robię! Dlaczego moje odbicie ze mnie drwi?! Mrugnęłam kilka razy i potrząsnęłam głową. Znowu widzę siebie i swój zaskoczony wyraz twarzy od razu wyślę, że ZWARIOWAŁAM!
      Po szybkim prysznicu, wracam do pokoju i włączam laptopa.  
      Standardowo włączam moje ulubione radio z muzyką Hard Rock, która zagłuszała moje myśli i pochłaniała całkowicie. Zwłaszcza w słuchawkach.
      Nie zauważyłam, że zalogowałam się wcześniej na Faith i zapomniałam wyłączyć i do tej pory miałam status na czacie "Zaraz wracam". I po chwili usłyszałam dźwięk z gry informujący o:
           Nadchodzące połączenie użytkownika Black Panther.
      Ogarnęłam się szybko, wyłączyłam muzykę i podsunęłam mikrofon od słuchawek do ust, kliknęłam Odbierz.
      B.P.: Heja!!! Co tam? Jak impra? Tak szybko wróciłaś?
         Y.: No, nie chciało mi się już siedzieć.. : /
      B.P.: Ooo.. a co się stało?? Masz jakiś dziwny głos..
         Y.: No cóż.. wydarzyło się coś bardzo dziwnego.. 
      B.P.: Jak to?! CO??
         Y.: Poszliśmy z Georgem na plażę, żeby odetchnąć od tłumu. Zaczął mi coś gadać, że podobam się Dranhoss'owi, bo to były właśnie jego urodziny. Ja oczywiście zaprzeczałam, bo to niedorzeczne! Przecież od zawsze byliśmy rywalami i nigdy by..
      B.P.: Do rzeczy, Yan!
         Y.: No więc, w pewnej chwili na balkonie baru spostrzegłam Dranhossa. Patrzył w moją stronę i wtedy on...  Aaaaaaa!!!!!

*-*-*-*-*


      Okropnie zimny wiatr porwał mnie w swoje szpony. Zaczęłam się kręcić w powietrzu, w wirze. Rozmazał się mój pokój i wokół widziałam tylko co raz to ciemniejsze kolory. Przeszył mnie zimny dreszcz.
      Nagle wylądowałam na ciemnej i zimnej podłodze. Byłam spanikowana.  Wstałam szybko, aby w razie czego móc się obronić. 
      Z tego co zauważyłam wokoło można było stwierdzić, że jestem na jakimś statku kosmicznym. Na jednej ze stalowych ścian spostrzegłam okno. Podeszłam do niego i zerknęłam co jest za zewnątrz. 
      Zobaczyłam ciemną przestrzeń kosmosu. Wiele płonących gwiazd, tych bliższych i dalszych. Nigdzie nie było Ziemi. W sumie nie zauwazyłam żadnej planety! W takim razie, gdzie zmierza ten statek?!
      - Och.. - usłyszałam czyjś głos z rogu pomieszczenia. Podeszłam bliżej. 
      WTF???!!! Na podłodze leżał...
      - Aaron?! Co ty tu do cholery robisz?! - zapytałam zdziwiona.
      - Ech.. mógłbym zapytać o to samo. - powiedział uśmiechając się do mnie w bólu.. Bółu??
      - Co ci się stało? - zapytałam zamrtwiona.
      - Uderzyłem się w głowę, kiedy tutaj wylądowałem. Mam chyba jakiegoś guza.. - powiedział krzywiąc lekko twarz.
      - Pokaż, zobaczę. - rzekłam zdecydowanie. 
      Aaron usiadł do mnie tyłem, abym mogła zobaczyć co się stało. Przejrzałam delikatnie jego głowę w poszukiwaniu jakiejś rany czy coś w tym stylu, ale nic nie znalazłam. Jednak kiedy dotknęłam pośrodku Aaron drgnął lekko, ale nie wydał żadnego dźwięku. Wyczułam tam tylko mały guz.
      - No nie bądź baba. To tylko mały guz! - poinformowałam go wesoło.
      - To dobrze. - podziękował.
      Wstaliśmy z podłogi i spojrzeliśmy na siebie. Staliśmy dość blisko. Trochę mnie to zakłopotało, więc udałam, że badam ściany w poszukiwaniu jakichś drzwi. Po kilku minutach stwierdziłam, że to bezsensu. Oparłam się o ścianę i osunęłam na ziemię. Ukryłam twarz w kolanach i oznajmiłam:
      - Nigdy się stąd nie wydostaniemy... - powiedziałam żałośnie.
      Słyszałam jak Aaron podchodzi i siada obok mnie pod ścianą.
      - Skąd możesz to wiedzieć? - zapytał.
      - Po prostu to wiem! - oznajmiłam zestresowana.
      - Tak ty nigdy się nie mylisz, hę? - czułam na sobie jego spojrzenie.
      - Nigdy.
      - Jakoś zawsze kiedy mówisz, że będziesz numerem 1., nigdy się to nie sprawdza. - powiedział ironicznie.
      Nic nie odpowiedziałam. W sumie miał rację. W przeciwieństwie do moich, jego przepowiednie zawsze się sprawdzały.
      W pewenej chwili poczułam jego rękę na swoim ramieniu i lekko drgnęłam.
      - Yumi. Wszystko będzie dobrze. Coś wymyślę, obiecuję.
      Zatkało mnie. Wyprostowałam się i spojrzałam mu w oczy. Od razu wiedziałam, że mówi prawdę. Po policzku popłynęła mi mała łezka. To ze wzruszenia.
      Aaron wyciągnął rękę i delikatnie wytarł moją łzę z policzka. Pozostawił tam swoją dłoń i powoli przysuwał swoją twarz do mojej. Kiedy nasze twarze dzieliło już tylko 5 centymetrów.
       ŁUUUUUUUUUUUUUUP!!!!!!!!
      Natychmiast od siebie odskoczyliśmy i zerwaliśmy się na równe nogi. 
      Dwa metry od nas wylądował chłopak, ok. 13-stu lat. Był niski, miał rude włosy, ciemno zielone oczy i twarz całą w piegach.
      - Hej. - przywitałam się z nowoprzybyłym. 
      - Kim jesteście co się dzieje?! - zapytał chłopak.
      - Ja jestem Yumi, a to Aaron, a ty? - przedstawiłam siebie i swojego... znajomego.
      - E... ja.. nazywam się Lewis. - powiedział rozkojażony i poprawił okulary. Od razu było widać, że jest jakiś nie ogarnięty. - Ale co tu się dzieje?!
      - W sumie to sami nie wiemy.. - odpowiedziałam.
      - Narazie wygląda na to, że trafiją tutaj wszyscy, którzy grają w Faith. - powiedział Aaron.
      - Co??!! - zapytałam razem z Lewis'em. - Skąd wiesz?
      - No cóż.. Mam swoje źródła i wiedziałem, że to ty jesteś na 3. miejscu. - wyjaśnił brunet i wskazał przelotnie palcem Lewisa. - Ja jestem na 1. i trafiłem tutaj jako pierwszy, a Yumi jest na 2. i była druga, a po niej przyleciałeś ty.
      - Ale jak to możliwe? - zapytałam Aarona.
      - Tego to już nie wiem.. - odparł ze smutnym wyrazem twarzy.

                                                                                                       Evelinee

2 komentarze:

  1. Ale supcio! Lewis...Czemu nie Harry? :D
    Hahaaha!! Chciałaś imię dla okularnika :D
    Nie, żartuję... :*
    Dobra, zabieram się do pisania ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahaha!!! Harry.. przypadek?? Niee.. Lewis jest leszy!! Kojarzy mi się z takim lelakiem! :D:D:D:D:D

    OdpowiedzUsuń