piątek, 26 października 2012

D. 12. "Nie oddycham.. Zasypiam..."

      - Dobra, odsuń się. Mam nadzieję, że tu też jest jakiś przełącznik. - powiedziałem i wziąłem dużo mniejszy rozbieg niż ostatnio.

       TRRRACH

      - No, no niezły jesteś. - powiedziała Clarisse i przekroczyła próg.
      - Wiem. - zaśmiałem się.
      - Huh? - zdziwiła się Clarisse kiedy zobaczyła, że w środku nikogo nie ma.
     Znów ten dźwięk. Małe okno zmieniło się w hologram. Ponownie ukazał się Valdemar Runshvizer. Na twarzy miał szyderczy uśmiech.
     - Przyznam, że nie spodziewałem się takiej porywczości z waszej strony. Nie możecie spotkać swoich przyjaciół. Na razie nie. A teraz! Zapraszam do mnie..
     Ostatnie zdanie usłyszałem wyrywkowo, ponieważ podłoga pod nami otworzyła się tak szybko, że nie zdążyliśmy zareagować. Krótką chwilę zjeżdżaliśmy jakimś wąskim kanałem, a potem spadliśmy na ogromną sofę z czarnej skóry. Ja wylądowałem do góry nogami, a Clarrise przewiesiła się przez bok mebla. 
     - Auuu.. - jęknęła, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem.
     - Twarde lądowanie, hę? - zażartowałem. 
     Zrobiłem fikołek i stanąłem na miękkim dywanie koło sofy. Pomogłem Clarisse wstać.
     - Co to za miejsce?? - zapytała zaskoczona. 
     Oderwałem od niej wzrok i rozejrzałem się wokoło. Rzeczywiście było to kolejne niesamowite pomieszczenie. Nie było już tak wielkie jak "serce" statku, gdzieś o połowę mniejsze. Ściany były olśniewająco białe, a podłogi srebrne i połyskujące, tak samo jak inne, zrobione były ze stali. Po środku sali stało ogromne biurko z kilkoma komputerami i wypasionym fotelem. Niedaleko stały dwa małe krzesełka. Pod ścianami można było zauważyć wiele półek z płytami najnowszych gier komputerowych, a nawet takich, które nie wyszły jeszcze do sprzedaży. Od razu było widać, że to biuro wielkiego zapaleńca gier komputerowych.
      - W końcu dotarliście. Myślałem, że to potrwa troszkę krócej. - powiedział głos z hologramu dobiegający z fotela za biurkiem. Dopiero teraz zauważyłem, że siedzenie jest odwrócone tyłem.
      Spojrzałem pytająco na Clarisse, a ona kiwnęła głową. Podeszliśmy do biurka.
      - Czego od nas chcesz?! Gdzie są moi przyjaciele?! Mów! - rozkazała z poważną miną blondynka. Naprawdę jej zależało.
      - Spokojnie, Panterko, bo się podrapiesz. - powiedział Vlademar i odwrócił się do nas przodem. 
      Był krępym mężczyzną. Miał ogromne wory pod oczami, które były całe czerwone. Widać było, że jego naczynka nie wytrzymują nadmiaru komputera. Teńczówki miał koloru ciemno-siwego. Miał na głowie tylko kupkę białych włosów zaczesanych na żel.
      - Nie sądzę, że ci powiem, gdzie oni są. Może usiądziecie i napijecie się ze mną herbaty? - zapytał, jakby mu na tym zależało...
      - Weź się ogarnij, człowieku! Myślisze, że przyszliśmy tu na herbatkę i pogaduszki?? - powiedziałem z powątpiewaniem w głosie. Ten człowiek powinien iść do psychiatryka.. - Gdzie są Yansora, Dandross i reszta??!
      - Ojoj.. Nie bądźcie tacy.. Bo stanie wam się krzywda! - powiedział i... zniknął..
      - CHOLERA!!! Kolejny hologram!! - zdenerwowała się Clarisse.
      Usłyszałem, gdzieś z góry syczący dźwięk. Od razu tam spojrzałem. Zauważyłem, że z klimatyzacji wydobywa się biały gaz. Pod sufitem było go co raz więcej.
      - Musimy stąd wiać!! - krzyknąłem i pociągnąłem towarzyszę za łokieć.
      - Co jest??!! - zapytała w biegu Clarisse.
      - Gaz usypiający. On chce nas schwytać. Tyle, że nie wiem po co.... - odrzekłem.
      Dobiegliśmy do jednych z białych drzwi. Zamknięte. Kolejne. Zamknięte. 
      - Och... Ekhhh..ekhh.. Co robimy? Ekhhh.. - pytała Clarisse, kaszląc od trującego dymu. 
      Gaz wypełnił już połowę pomieszczenia. Był na poziomie naszych twarzy. Dusił. Łapał za gardło i.. dusił.. 
      - Ekkhhh.. ekkhh.. - zaczęło mi się już kręcić w głowie. - Nic nie możemy zrobić... ekhh..
      - Drake..? Ekkhhh.. Drake! Drake... - dziewczyna upadła na kolana, na nią również działała trucizna. 
      Nic już nie widzę.. Nie oddycham.. Zasypiam...
    
*-*-*-*-*

      Śnią mi się koszmary.
      Jestem w domu! Tak!
      - Mamo!! Gdzie jesteś?? Wróciłem! - krzyczałem stojąc przy wejściu.
      Cisza.
      - Mamoo? MAMOO!
      Wbiegłem po schodach na górę i wtargnąłem do sypialni mojej matki.
      Zobaczyłem ją siedziała na krześle przy toaletce. Ale.. była nieprzytomna.
      - O Boże!!! MAMO!! - podbiegłem do niej i zacząłem nią potrząsać.
      Była zimna jak lód... martwaa...
      - Czemu??? - zapytałem siebie.
      Mówiłem ci, bądź grzeczny. Jeżeli nie będziesz to tylko na twoją niekorzyść. Bądź posłuszny. Pozwól mi tobą zawładnąć i cię wykorzystać, a twoja matka przeżyje.
      - Dobrze. Niech będzie. Nie waż się jej tknąć!
      Zależy mi tylko na tobie, Drake. Chodźmy..
      
  
                                                                                      Evelinee

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz