Jak co dnia wstałem z bólem głowy, po wczorajszej imprezie.
Pewnie się za dużo uchlałem. Ubrałem się w szerokie, ciemne dżinsy z wiszącym krokiem, za duży, biały T-Shirt z nadrukiem i niebieską bluzę.
Cześć, jestem Drake i mam 16 lat . Jestem wysokim,
zielonookim brunetem . Interesuję się grami komputerowymi, ale deskorolka to
całe moje życie. Biorę ją dosłownie wszędzie.
Rodzice nie mają dla mnie zbyt wiele czasu dużo pracują . Są
rozwiedzeni i ciągle muszę mieszkać na zmianę raz u mamy, raz u taty. Dlatego w
szkole nie jestem takim grzecznym kujonem. Nauczyciele ciągle mnie przyłapują
na paleniu lub sprzedawaniu narkotyków.
Mam ładną dziewczynę. Nazywa się Jane Prau. Chodzimy
już ze sobą od miesiąca. Jest szczupłą blondynką o niebieskich oczach. Zawszę ubiera
się w bluzki z dużym dekoltem i w krótką spódniczkę.
Idąc do szkoły spotkałem
mojego najlepszego kumpla Travisa.
-Siema, Drake! - przywitał się ze mną.
-Cześć, Travis! - powiedziałem i machnąłem ręką na powitanie.
-Idziesz dzisiaj na imprezę do Tamiki? - zapytał wesoło.
-No jasne! A o której się zaczyna?
-O 20.00. - odpowiedział od razu Travis.
-Spoko! A przyjechałbyś po mnie o 19:30? - zapytałem kumpla.
-OK. Jak bym mógł odmówić najlepszemu kumplowi? - zażartował.
-No nie wiem! Haha! - zaśmiałem się.
I tak pogrążeni w rozmowie o imprezie pojechaliśmy na deskorolkach do szkoły.
Pierwszą naszą lekcją
była historia z panem Andre. Wyjmując książki i zeszyt od historii
przypomniało mi się, że nie zrobiłem wypracowania o wojnie
secesyjnej! Będę miał przypał...
Wtem do klasy wszedł Pan Andre.
-Dzień dobry szanowna młodzieży! - przywitał się kładąc swoją teczkę na biórku.
-Dzieeeeeeńdoooooobryyyyyy, paaaaanieeee Aaaaandreeee!!! - huknęła klasa.
-No dobrze, czy zrobiliście wypracowanie na temat wojny
secesyjnej? Proszę o przeczytanie swojego... Pan Santiago, prosimy! - powiedział i wskazał mnie palcem.
-Eeee.. Bo ten.. bo ja nie mam, prze pana..Zapomniałem. - wyjąkałem.
-Zapomniałeś!! Ha! To masz problem, młody człowieku! Za karę dostajesz dziś kozę! O godzinie 19:00 masz być tutaj! Potrzebuję pomocy w posprzątaniu moich archiwów.
-Proszę pana!! Akurat dziś?! Nie mógłby pan przełożyć tego na jutro?! - błagałem załamany, ale miałem jeszcze iskierkę nadziei.
-A co takiego ważnego ma pan dziś do zrobienia, panie Santiago? - zapytał psor znad okularów.
-No bo.. Dziś jest impreza, psorze! - prosiłem niemal na kolanach.
-A co takiego ważnego ma pan dziś do zrobienia, panie Santiago? - zapytał psor znad okularów.
-No bo.. Dziś jest impreza, psorze! - prosiłem niemal na kolanach.
-Mnie to nic nie obchodzi! Masz zjawić się dziś o 19:00 w sali 33 i koniec, kropka! - rozkazał stanowczym głosem, pan Andree. Nie mogłem już nic zrobić.. klamka zapadła..
Z żalem siedziałem i nie słuchałem co mówi pan Andree przez całą lekcję. Odliczałem tylko minuty do dzwonka i DRRRYYNNN!!!!!
Klasa poderwała się od razu z miejsc i wyszliśmy na przerwę.
Spostrzegłem nadchodzącą Jane.
-Cześć kotku! - przywitała się.
-Cześć Jane. - odpowiedziałem obejmując ją, kiedy zarzuciła mi ręce na szyję.
-Idziesz dzisiaj na imprezę? - zapytała, nadal wisząc na mnie.
-Miałem taki zamiar, ale głupi facet Andree, zrobił mi wieczorem kozę, bo nie miałem wypracowanie. Wkurzający facet.. - wytłumaczyłem zdenerwowany.
-Oooo.. Mój biedaczek. - powiedziała z żałosną miną Jane i pocałowała mnie w usta. - Wielka szkoda! No trudno.. Opowiem ci jak było, ale na pewno nie będę się dobrze bawić bez ciebie, kotek. - kolejny pocałunek.
-Przykro mi, że nie mogę iść z tobą, ale jutro na 100% cię, gdzieś zabiorę. - obiecałem.
Zadzwonił dzwonek na lekcję. Pożegnałem się szybko z Jane pocałunkiem i rozluźniłem uścisk. Poszedłem na
matematykę.
Minęła matma, fizyka, chemia i nadeszła pora lunchu.
-Hej, Travis. Nie przyjeżdżaj dzisiaj po mnie, dostałem kozę... - powiedziałem kiedy spotkałem Travisa w kolejce po lunch.
-Ej, no weź nie mów, że będziesz słuchał nauczycieli i zostaniesz w kozie! - odparł mój kumpel.
-No muszę.. Ostatnio jak nie zostałem w kozie, Dyro groził mi wydaleniem ze szkoły. - powiedziałem poirytowany. Usiedliśmy przy wolnym stoliku.
- No dobra.. Ale bez ciebie nie będzie tak fajnie.
Po lunchu poszedłem na angol, a później na w-f. Graliśmy w piłkę nożną, mój drugi w kolejności ulubiony sport, zaraz po desce. Wygraliśmy ze starsza klasą 3:2.
Kozę miałem dopiero o godzinie 19.00, a była dopiero 14.30, więc poszedłem do domu, by pograć w "Faith" - zajebista gra. Gram w nią już od kilku miesięcy i w ogóle mi się nie nudzi.
Jak pan Andre powiedział, mam się zjawić w sali 33 o godzinie
19.00.
I tak też zrobiłem. W klasie zastałem pana Andree, który kazał mi poukładać wszystkie
książki na półkach (było ich chyba z 20) alfabetycznie, a kiedy skończę, pozwijać wszystkie mapy historyczne.
Pracując, w głowie
krążyła mi myśl jak się bawią na imprezie. Moja koza się już skończyła była już
godzina 23.00 . Nie opłacało mi się już iść na imprezę, więc poszedłem do domu. Nikogo tam nie zastałem. Jak zwykle, pewnie mama jest na
randce z kolejnym facetem, ciekawe kto teraz? Lekarz, prawnik, ogrodnik? Działa mi to na nerwy, ale jeśli ona tego chce...
Poszedłem do kompa i włączyłem Facebook'a. Wszędzie były zdjęcia z imprezy, więc po chwili wkurzony wylogowałem się i zamknąłem okno wyszukiwarki.
Jak zwykle kiedy byłem zdenerwowany, włączyłem Faith'a żeby się wyżyć.
Alexandra
**************************************
Cześć, to ja Evelinee. To nie jest mój rozdział,a mojej koleżanki Oli, niestety ona nie mogła go dodać więc robię to za nią :)
Olciu!
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem!
ŚLYCZNI ci to wychodzi!
no wiesz Olu nie trzeba było :D
OdpowiedzUsuńTsaaa... dziwne, że tak ładnie... ;D
OdpowiedzUsuń