czwartek, 25 października 2012

C. 8. W końcu nie zawsze można " dostać " ładną blondynką prosto w twarz..





 " Hmmm... ciekawe, co tam u Yan... " - myślę, parząc sobie herbatę w kuchni.
Ojca oczywiście nie ma...
- Fuuu!!! Bulbon, nie liż mnie po nogach!! - krzyknęłam, gdy poczułam na sobie ciepły język mojej fałdki. Nie mówiłam do niego tak, bo by się jeszcze obraził... - Ok, ok, mogę dać ci jeszcze trochę tego świństwa... - bąknęłam, podając mojemu pieskowi dokładkę jego ulubionej karmy z przysmakami.
- Ble...cała się upaćkałam... - mówię, wycierając ręce szmatką kuchenną.
Na dworze było już dość ciemno, ale ogólnie dzień zaliczał się do ładnych... Zawsze, gdy jest pochmurnie, później widać piękny, ognisty zachód słońca...
- Ciekawe, co tam u Yansory, no nie? - zapytałam zajadającego się pieska, popijając moją ulubioną, czerwoną herbatę. - Pewnie super się bawi...
  Trochę żałowałam, że nie chodziłam na takie imprezy...Zawsze tylko spotkania " w sklepach " i dennych restauracyjkach...gadanie o ciuchach i chłopakaaach..RZYGAM...Dziewczynom się to podobało. Ale mi nie. Tylko udawałam, jak zwykle. Nawet sprawiało mi to przyjemność...
  Jedynie grając w Faith mogłam być sobą - nikt mnie nie znał, ja też nikogo nie znałam.
- Ok, kochanie, idę sobie pograć na kompie, dobra? Nie martw się, przygotuję ci łóżeczko do spania. - dodałam i uśmiechnęłam się do pieska, który nadal się zajadał. - Chyba daję ci za dużo jeść... - powiedziłam, przyglądając się Bulbonowi, a ten, jakby zrozumiał moje słowa, przerwał ucztę i wykrzywił łepek.
  Jego śliczne, błyszczące oczy podziałały na mnie od razu - on wiedział, jak mnie oczarować...
- Ooooooch... ALE TY SŁODKI!!! No dobra, dobra, dam ci jeszcze kość! - powiedziałam wesoło i rzuciłam mu przysmak. - Ale to koniec na dzisiaj, pamiętaj...
  Pobiegłam na górę. Przygotowałam Bulbonowi posłanie i odpaliłam komputer.
  Rozsiadłam się wygodnie na moim miękkim, czerwonym fotelu.

                                                                     FAITH
                                Witamy!

Login : Black Panther

Hasło : ***************

Powód brania udziału : Nudzę się, chcę kogoś rozwalić.

Wiem, brzmiało to brutalnie, ale taka jest prawda. Oczywiście nie jestem jakaś psychiczna!!
Ale w tej grze o to właśnie chodzi...
O rozwalanie przeciwników...

   Wyświetliła się moja śliczna postać. Oczywiście ją przebrałam. Dzisiaj w trochę bardziej wojowniczy strój z 109 lvl. - Baaaaardzo długie, czarne kozaki, sięgające aż do ud, czarne legginsy i oczywiście czarną, dopasowaną bluzkę, ale z czerwoną, małą kokardką.
" Musi być sweet " - pomyślałam, i w tej samej chwili pojawił się napis :

   Nadchodzące połączenie od użytkownika Yansora.

Oczywiście wybieram AKCEPTUJ - w końcu po to tu przyszłam.

B.P.: Heja!!! Co tam? Jak impra? Tak szybko wróciłaś?
         Y.: No, nie chciało mi się już siedzieć.. : /
      B.P.: Ooo.. a co się stało?? Masz jakiś dziwny głos..
         Y.: No cóż.. wydarzyło się coś bardzo dziwnego.. 
      B.P.: Jak to?! CO??
         Y.: Poszliśmy z Georgem na plażę, żeby odetchnąć od tłumu. Zaczął mi coś gadać, że podobam się Dranhoss'owi, bo to były właśnie jego urodziny. Ja oczywiście zaprzeczałam, bo to niedorzeczne! Przecież od zawsze byliśmy rywalami i nigdy by..
      B.P.: Do rzeczy, Yan!
         Y.: No więc, w pewnej chwili na balkonie baru spostrzegłam Dranhossa. Patrzył w moją stronę i wtedy on...  Aaaaaaa!!!!

Trochę się przestraszyłam jej krzyku, ale pomyślałam, że to żart.
" Pewnie Georgins przyszedł i ją wystraszył, w końcu się przyjaźnią... "

 B.P.: Hihi, no jak? Co cię tak wystraszyło?

Cisza

 B.P.: Yan? Jesteś tam jeszcze??

Przestraszyłam się już nie na żarty...

B.P.: YAN???!!!!!! ŻYJESZ????!!!!!

Cisza

- Jeny, co tam się dzieje? - zapytałam sama siebie ze strachem.

 Po chwili chyba dostałam odpowiedziedź...

Zrobiło się ciemno. Wstałam z fotela.
- Heej...ktoś tu jest? - spytałam cicho.

Nagle zabrakło mi tchu.
Krzyczałam.
Zaczęłam wirować, przekręcając się na wszystkie strony...

 Wylądowałam w jakimś małym, cichym pomieszczeniu.
Byłam zdezorientowana.
Powoli wstałam.
W pewnym momencie potknęłam się o coś, co leżało na podłodze..i upadłam plecami na jakąś ciepłą ee.. masę??
- AAAAAUUUU!! - krzyknęła " ciepła masa ". Ja oczywiście również zapiszczałam.
Odwróciłam się przodem.
Ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam leżącego pode mną chłopaka!
   Miał jasną karnację, zielone, głębokie oczy i burzę ciemnobrązowych włosów. Podsumowałam, że był nawet przystojny.
Był za to chyba też nieco zdziwiony tą niezręczną sytuacją...
 W końcu nie zawsze można dosłownie " dostać " ładną blondynką prosto w twarz...
- Ojej!! Przepraszam!! - zaczęłam się tłumaczyć i pospiesznie wstałam.
Chłopak uśmiechnął się.
- Nic nie szkodzi.. - powiedział gapiąc się na mnie - denerwowało mnie to... - Eeee... może wiesz, gdzie jesteśmy... - zapytał z trudem odrywając ode mnie wzrok.
- Hmm... nie mam pojęcia... - powiedziałam i podeszłam do okna.
Nie wierzyłam w to, co widziałam....
- Eee... wygląda na to, że jesteśmy w.... kosmosie? - powiedział przerażony chłopak, stojący tuż za mną.
- Ale... to niemożliwe... - bąknęłam do siebie.
 Chłopak nic nie odpowiedział. Chyba też był w szoku...
- Nieee... to TYLKO sen!! - krzyknęłam bardziej do siebie, niż do niego i zaczęłam chodzić w kółko.
- A tak wogóle, to jestem Drake. - powiedział, podając mi dłoń i patrząc mi prosto w oczy.
- Tak...niezła chwila na powitanie.. - odpowiedziałam, ponieważ nadal byłam w szoku.
- Twoja też była niczego sobie... - powiedział z szyderczym uśmieszkiem.
Zaczerwieniłam się.
- Heh...no, w zasadzie tak... Ja jestm Clarisse. Miło mi cię poznać, Drake. - powiedziałam miło i również podałam mu dłoń.
  
                                                                                                           AAlexa





1 komentarz:

  1. Hiihihihihi!! Najbardziej mnie rozwala "Twój też był niczego sobie..." HAHAHAH!!! :D:D:D:D:D

    OdpowiedzUsuń