środa, 24 października 2012

D. 6. Dziwna sobota..



   W sobotę wstałem wypoczęty  i wcale nie bolała mnie głowa. Dziś jest jakoś inaczej.
   Postanowiłem , że pójdę  na skate-park pojeździć na deskorolce.
   Poszedłem do łazienki , umyłem się i założyłem swój ulubiony czarny T-Shirt, dżinsy i czarne vansy.
   Zszedłem na dół, do kuchni, by zjeść śniadanie. Co??!! Oczom nie wierzę!! Widzę krzątającą się po kuchni mamę!
   -Cześć, kochanie! - przywitała się ze mną pogodnie.
   -Cześć, mamo.. - powiedziałem wciąż zdziwiony.
   -Dobrze dziś spałeś? - zapytała, aby podtrzymać rozmowę.
   -Całkiem dobrze, kiedy wróciłaś? - zapytałem.
   -Niedawno nawet jeszcze nie spałam, idę się położyć. Poradzisz sobie? - rzekła do mnie jak do małego dziecka...
   - Jakoś sobie radzę kiedy cię nie ma, więc sądzę., że i tym razem będzie OK.- powiedziałem z miną typu "Serio??... -_-"
   Mama uśmiechnęła się do mnie i chciała pocałować mnie w policzek, ale jak zwykle zrobiłem odruchowy unik, a ona zaśmiała się i poszła do sypialni. Ja natomiast zjadłem jajecznicę, wziąłem swoją deskorolkę z Elementa i wyszedłem na dwór.
   Na zewnątrz jak zwykle uderzyła we mnie fala gorąca, która zazwyczaj panowała w Rio. Ruszyłem w kierunku skate-parku.
   Po drodze spotkałem Davida i Derek'a.
     "Tylko jeszcze tego brakowało..." - pomyślałem.
     Derek i David to moi niby tacy "kumple'' , ale ich w ogóle nie lubię. Moim najlepszy kumplem jest i zawsze będzie Travis.
     -Siema Drake! -powiedzieli razem. Chyba to specjalnie ćwiczyli..
     -Cześć- powiedziałem obojętnie.
     -Czemu ciebie nie było na imprezie?! -zapytał Derek.
     -To nie twoja sprawa, miałem powody. - odparłem.
     - Byłeś w kozie? - zapytał David
     -Może.. Skąd wiesz? - zapytałem wkurzony. Plotki niesamowicie szybko się roznoszą...
     -Jane mi powiedziała. Właśnie, bo jest taka sprawa.. tyle, że to trochę niezręczne..
     - O co chodzi? Gadaj! - byłem już wkurzony tym jego "kręceniem".
     - No bo wczoraj, na imprezie jak ciebie nie było.. to Jane.. całowała się z Dylanem. - wydukał w końcu David.
     Myślałem, że oszaleję!!! 
     "Jaka zdzi**!!!!! A TEN DYLAN!! OCH!! Od zawsze działał mi na nerwy!!!" - złościłem się w środku idąc szybkim krokiem do domu, aby jak najszybciej usiąść przed kompem i zagrać w "Faith".
     W tej grze byłem jak dotąd najlepszy. Nikt mnie jeszcze nie pokonał.
     Wszedłem o domu i w złości rzuciłem niedbale deskorolkę na ziemię. Wbiegłem na górę po schodach, wszedłem do mojego pokoju i włączyłem komputer. Kiedy się załącza, przebrałem się szybko w jakąś brudną bokserkę i dresowe spodenki. Usiadłem przed komputerem. 
     Z ekranu wybieram ikonkę gry Faith. 
      Login: Dranhoss
      Hasło: *********
      Powód brania udziału: Zemsta - oczywiście.
      Moja postać jest prawie jak ja. Różnimy się jedynie tym, że mój awatar jest troszkę bardziej umięśniony i ma niebieskie włosy. Ogólnie wygląda raczej subtelnie i wcale po nim nie widać, że posiada moc SIŁY. To mi się podoba. W pojedynkach moi przeciwnicy nigdy nie spodziewali się, że posiadam aż tak wielką moc.
      Na czacie był Travis, ale nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Mimo iż chciałem spytać, dlaczego mój najlepszy kumpel nie powiedział mi, że moja dziewczyna całowała się z innym. Chciałem już wybrać misję do wykonania, kiedy..
          Nadchodzące połączenie użytkownika Travintess.
      Po dłuższym zastanowieniu klikam; ODBIERZ.
      T.: Siema, broo!!!
      D.: Elo.. Mam do ciebie sprawę.
      T.: WAL! :D
      D.: Dlaczego nie powiedziałeś mi, że Jane mnie wczoraj zdradziła?
     Chwila ciszy..
      T.: Noo.. bo.. ten tegest... No bo nie miałem sposobności.. Nie widzieliśmy się dziś, a nie miałem nic na koncie, żeby do ciebie zadzwonić..
      D.: Mam nadzieję, że to prawda.
     Później nastąpiła cisza. Musiałem wszystko przemyśleć i nie chciałem na razie gadać. 
     Włączyłem misję. Moja postać przeniosła się na wielką pustynię lodową. Ruszyłem białą ścieżką. Po jakimś czasie zauważyłem grupkę potworów na 110 lvl. 
     Wypiłem eliksir na przyspieszenie ataku, wziąłem tarczę i miecz na 115 lvl. Nowy będę miał jak wbiję 117. 
     Ruszyłem szybko w stronę potworów. Użyłem swojej mocy i jednym zamachem zabiłem pięć Lodowych Sługusów przecinając ich na pół.
     "OK, zostało jeszcze 30." pomyślałem i rozwaliłem kolejną szóstkę.
     Po zaledwie kilku chwilach pozbyłem się wszystkich potworów i w końcu wbiłem 117 poziom!!
     - YEAH!!!
     T.: Co jest??
     D.: WBIŁEM 117!!! UHUU!! XD
     T.: OOO!! BRAVO!!! :D
     D.: Dzięki, dzięki. :P
     Zacząłem robić dalszą część misji.
     Jak zwykle szybko straciłem poczucie czasu i grałem cały czas do rana. Ocknąłem się ze świata gry, dopiero kiedy zaczęło wschodzić słońce.
     - Uff.. naszczęście jest niedziela... - pomyślałem na głos.

                                                                                                       Alexandra

1 komentarz:

  1. Cześć! Sorki, że znowu ja udostępniłam posta Olki... ale coś się zacięło i ona nie może tego zrobić. :/ Mimo wszystko pamiętajcie, że to jej twórczość! :)

    OdpowiedzUsuń